Amerykańskie indeksy rosły trzy tygodnie pod rząd. S&P500 osiągał pułap 2000 pkt i był tym samym najwyżej od 5 stycznia. Ceny miedzi odbiły od dna ponad 15 proc., a ropa WTI wystrzeliła w miesiąc o 33 proc. Fatalne dane z Chin w takim rynkowym kontekście stały się genialną okazją do ograniczenia zaangażowania inwestorów przed posiedzeniem ECB. Uczestnicy rynku mają prawo obawiać się, czy Rada Prezesów będzie w stanie poluzować politykę w sposób przekraczający rynkowe oczekiwania. Przypomnijmy, że 3 grudnia DAX runął ponad 3,5 proc. w niecały kwadrans a EUR/USD wystrzelił tego dnia z 1,05 niemal do 1,10. Wszystko dlatego, że decyzja ECB nie sprostała wyśrubowanym przez Mario Draghiego i całą frakcję gołębi w Radzie Prezesów oczekiwaniom. Obecnie pozycja spekulacyjna uczestników rynku nie sugeruje aż tak skrajnego pozycjonowania jak w grudniu, ale przekonanie, że ECB złagodzi politykę i tak jest mocno ugruntowane. Rynek stopy zakłada obniżenie kosztu pieniądza o ponad 10 pb. Konieczność luzowania nie ulega najmniejszej wątpliwości. Wachlarz instrumentów dostępnych decydentom jest jednak tak szeroki, a ich kombinacje tak liczne, że całościowa ocena wpływu wybranych narzędzi na rynki finansowe będzie skomplikowana. Z całą pewnością, im silniejszy nacisk zostanie położony na zwiększenie i rozszerzenie programu ilościowego luzowania, tym lepiej dla rynku akcji. (Więcej informacji na temat posiedzenia ECB w Raporcie ECB: nie zawieść oczekiwań)
Przypominanie o posiedzeniu ECB jest nieodzowne by ocenić charakter wczorajszego załamania nastrojów. Choć układ notowań w wielu przypadkach przybrał bardzo prospadkowy charakter, to wiele przesłanek pozwala wnioskować, że skończy się jedynie na krótkiej korekcie silnego rajdu ryzykowanych aktywów i walut. Oczywiście pod warunkiem, że kształt luzowania ECB nie postawi pod nadmierną presją sektora bankowego. Po pierwsze: wczorajszym spadkom na Wall Street i na parkietach Europy towarzyszyły obroty kilka a nawet kilkanaście procent poniżej średniej dla ostatniego miesiąca. Po drugie, wyprzedaż miała selektywny charakter. Traciły głównie spółki wydobywcze, część surowców (soft commodities i płody rolne) podrożała, waluty emerging markets nie traciły na wartości. Można więc śmiało postawić tezę, że korekta po słabych danych danych z Chin przed kluczowym posiedzeniem ECB była logiczna. A tego nie można przecież powiedzieć o wielu sesjach panicznej wyprzedaży, które miały miejsce w 2016 roku.
EUR/USD pozostaje zamknięty w przedziale wahań pod sześciokrotnie (w nieco ponad dwa tygodnie) nieudanie testowaną 200 – sesyjną średnią. Do posiedzenia ECB powinniśmy być świadkami niskiej zmienności. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że dziś kurs będzie się osuwał. EUR/PLN pozostał wczoraj stabilny. Kluczowe wsparcie to 4,30, a pozytywnym symptomem jest brak korekty w kierunku 4,35 przy załamaniu nastrojów. Rozbieżne perspektywy polityki pieniężnej ECB i RPP powinny wesprzeć polską walutę, ale bliskość kluczowej bariery sugeruje czekanie na korektę lub przełamanie wsparcia. Dziś w kalendarzu główne punkty to posiedzenia Banku Kanady i RBNZ. W gronie walut surowcowych najsłabszy powinien być NZD. Władze monetarne Nowej Zelandii powinny złagodzić retorykę i w kolejnych miesiącach obciąć stopy procentowe. Z kolei Bank Kanady nie dokona już więcej cięć. Wydaje się, że nowy rząd postawi na stymulację fiskalną i w policy mix nie będzie przestrzeni do łagodzenia. Podtrzymujemy opinię, że w średnim terminie atrakcyjne są krótkie pozycje na NZD/CAD (jak również długie w AUD/NZD).