Widoczny obecnie na całym świecie wzrost rentowności obligacji jest jednym z wiodących tematów na rynkach finansowych. Globalni analitycy są mniej więcej zgodni co do istnienia dosyć agresywnej ekstrapolacji między obecnymi poziomami rentowności obligacji a ostatecznym odwróceniem zniżkowego trendu notowanego od 2008. Co mogłoby pójść nie tak tym razem? Perspektywy dla gospodarki USA są coraz lepsze, poprawiają się także nastroje wokół gospodarki strefy euro. Oprócz Grecji, nie ma żadnych istotnych czynników, które mogłyby negatywnie wpłynąć na rynek w Europie. Mamy także do czynienia z istną święta trójcą – niskimi cenami ropy naftowej, słabszym euro oraz programem zakupu obligacji prowadzonym przez EBC – powinno to wesprzeć gospodarkę, zaostrzyć oczekiwania inflacyjne oraz spowodować wzrost rentowności obligacji … prawda? Podejście to nie jest pozbawione sensu, ale, niestety, sytuacja jest nieco bardziej złożona, zwłaszcza w Europie.
Za dużo, za wcześnie?
Kryzys wokół Grecji wkroczył w krytyczną fazę, ale nadal istnieje pewne prawdopodobieństwo, że stronom uda się wypracować porozumienie. Usuwając na chwilę kwestię Grecji na bok, należy podkreślić, że strefa euro nadal musi wiele zrobić na polu działań stymulujących gospodarkę i reform strukturalnych, aby poradzić sobie z nasilającą się globalizacją. Jeśli tak się nie stanie, w Europie możemy być świadkami bardzo krótkiej i hucznej imprezy zakończonej mocnym bólem głowy. Jednak, obecnie, największym zagrożeniem jest fakt, że rentowności obligacji mogą za bardzo i za szybko wzrosnąć. Taki ruch uderzyłby w nastroje na rynku, który nadal, w wielu wymiarach, jest silnie zależny od działań stymulujących. Ścieżka obrana przez Japonię i USA pokazała, że luzowanie ilościowe to długa droga pod górę, naznaczona agresywną retoryką, działaniami stymulującymi na wielką skalę oraz wprowadzeniem nowych programów dotyczących skupu obligacji, które mogą doprowadzić do osłabienia waluty oraz wsparcia rynków finansowych, przede wszystkim akcji.
Przywoływanie Super Mario
Obecnie, mamy do czynienia z wahającym się EBC – takie nastawienie banku może doprowadzić do ograniczenia większości wcześniejszych zwyżek wywołanych programem QE. Byłoby to błędem, ponieważ można wyraźnie zauważyć, że strefa euro nie jest tak mocno samo-napędzającą się gospodarką, jak by się wydawało – program QE, słabsze euro oraz niższe ceny ropy naftowej są istotnymi czynnikami wspierającymi gospodarkę bloku. Należy podkreślić raz jeszcze – jest to gospodarka, w której wstępne efekty wynikające z działań EBC mogą zostać szybko ograniczone, co mogłoby wywołać ponowną stagnację w strefie euro. Jesteśmy więc w miarę pewni, że EBC będzie dalej kroczyć „ścieżką QE”, w taki sam sposób jak działały banki centralne w USA i Japonii – używając rynków długu jako katalizatora do osłabienia euro oraz kierowania przepływu inwestycji w stronę akcji i bardziej ryzykownych aktywów. W tym kontekście, poziomy rentowności europejskich obligacji stają się mniej istotne w relacji do innych rentowności jak i same w sobie. Gdy coraz więcej inwestorów w Europie dojdzie do wniosku, że program QE faktycznie działa, rentowności zaczną powoli rosnąć, ale będzie to zdrowe, ponieważ gospodarka będzie kontynuować swój stopniowy wzrost po trwającej dekadę hibernacji.
Podwyżka stóp na horyzoncie
W USA powinniśmy być świadkami pierwszej podwyżki stóp procentowych pod koniec tego roku lub na początku następnego roku. Podwyżka ta jest przedmiotem ożywionej dyskusji i jest szeroko oczekiwana – oto 3 czynniki, które według mnie należy wziąć pod uwagę, planując inwestycje wraz ze zbliżaniem się do podniesienia stóp przez Fed: Mocny dolar spowoduje, że Fed weźmie na razie pod uwagę tylko jedną podwyżkę, ponieważ jest widoczne, że umacniająca się waluta oraz jej negatywny wpływ na gospodarkę nieco zaskoczył rynek w ciągu ostatnich sześciu miesięcy Rozwinięcie się produkcji ropy z łupków oraz innych źródeł energii zmniejszyło presję inflacyjną ze strony tych surowców. Nawet jeśli globalny wzrost gospodarczy przyspieszy, to raczej nie będzie to czynnikiem nasilającym inflację – i Fed zdaje sobie z tego sprawę. Od wypowiedzi Bernanke na temat ograniczania programu wsparcia gospodarki, do której doszło w maju 2013, aktywa na rynkach wschodzących przeszły wyboistą drogę i wiele gospodarek wschodzących zakończyło tę podróż bez wyraźnych zwyżek w porównaniu do gospodarek rozwiniętych. Naszym zdaniem, można zauważyć nasilające się obawy, negatywne czynniki natury geopolitycznej, a także zwiększoną awersję do ryzyka, które w pewnym momencie mogą zostać wykorzystane przez inwestorów – prawdopodobnie po pierwszej podwyżce stóp procentowych. Z uwagi na powyższe czynniki, możemy skorzystać z istotnej premii za ryzyko w przypadku podstawowych krzywych rentowności a także w przypadku niektórych obligacji korporacyjnych na rynkach wschodzących, na przykład w Ameryce Południowej
Simon Fasdal, Saxo Bank