Ostatni roboczy dzień marca miał być też ostatnim dniem Wielkiej Brytanii w UE, ale, co zostało nam wielokrotnie uwodnione, brytyjscy politycy nie lubią racjonalnego podejścia do problemów. Kiedy faktycznie dojdzie do brexitu wciąż pozostaje sprawą otwartą, choć dziś premier Theresa May podejmie kolejną próbę przekonania posłów Izby Gmin do swojego planu. A przynajmniej jego części.
Rząd wyznaczył na 15:30 głosowanie nad częścią projektu porozumienia Brexitu. Izba Gmin będzie głosować nad tzw. umową rozwodową, określającą warunki wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, ale bez Deklaracji Politycznej, które określa przyszłe relacje, gdyby okres przejściowy nie przyniósł rozstrzygnięć w kluczowych kwestiach (np. irlandzki backstop). Premier May stosuje taki zabieg z kilku powodów. Po pierwsze obiecała Brukseli, że zdąży z zatwierdzeniem umowy rozwodowej przed końcem marca, aby móc przeprowadzić brexit 22 maja. W przeciwnym razie do 12 kwietnia musiałaby być przedstawiona alternatywa, która jednak wymagałaby przedłużenia negocjacji o wiele miesięcy. Inaczej w połowie kwietnia doszłoby do chaotycznego brexitu bez jakiejkolwiek umowy. Po drugie, dzieląc projekt porozumienia na dwie części, obchodzi blokadę marszałka Izby Gmin, który sprzeciwiał się głosowaniu po raz trzeci nad tym samym projektem bez „istotnych zmian w zapisach”. Najwyraźniej rozdzielenie dokumentu na dwa jest istotną zmianą. Wreszcie ograniczając głosowanie tylko na umowę rozwodową May nie tylko ma za sobą głosy swoich popleczników, ale też powinna otrzymać poparcie brexitowców, którzy wprawdzie krytykują Deklarację Polityczną, ale większym dla nich złem jest dalsze przeciąganie negocjacji i ryzyko przyjęcia łagodniejszej wersji brexitu (albo nawet rezygnacji z procesu). Wreszcie, jeśli premier May chce przeprowadzić głosowanie, to musi mieć pewność, że ma wystarczająco dużo głosów, co by oznaczało, że przekonała do siebie pojedynczych członków opozycji oraz północnoirlandzkiej partii DUP.
Ta ostatnia część jest największą niewiadomą i niewykluczone, że premier May po raz trzeci poniesie porażkę. W takim przypadku Wielkiej Brytanii zostaną dwa tygodnie na tak naprawdę zgromadzenie większości dla alternatywnego planu (same opcje już istnieją, ale w środę żadna nie zdołała zyskać przychylności większości). Ale także będzie to oznaczać podtrzymanie niepewności, że bezumowny brexit może stać się faktem. Jeśli jednak May dziś wygra, będzie to ogromny sukces, który zdejmie premię za ryzyko polityczne nie tylko z funta i brytyjskich aktywów, ale ogólnie z rynków finansowych. Od jednego głosowania tak naprawdę będzie zależeć, w jakich nastrojach wystartuje drugi kwartał.
Poza brexitową sagą piątkowy kalendarz zawiera sporo danych, w tym PKB z Wielkiej Brytanii i Kanady, inflacja z Eurolandu i PCE Core oraz Chicago PMI z USA. Z Polski poznamy dane o inflacji a na koniec dnia decyzję ws. ratingu poda Fitch. Nie spodziewamy się zmian oceny Fitch. Złoty pozostaje uśpiony z minimalnym śledzeniem wahań nastrojów na rynkach zewnętrznych i EUR/PLN doklejonym do 4,30.