- Prognozy na 2024 zakładają spadki cen ropy naftowej
- W krótkim terminie wydarzenia na bliskim wschodzie wywierają nacisk na wzrost cen
- Przedział 70-80 dolarów za baryłkę kluczowym obszarem technicznym dla ropy typu Brent
Ropa naftowa oraz produkty ropopochodne to jeden z najważniejszych jak nie najważniejszy surowiec energetyczny niezbędny do funkcjonowania światowej gospodarki. Po zawirowaniach z 2022 roku, kiedy to wybuchła wojna na Ukrainie obserwujemy konsekwentny spadek cen kontynuowany w ostatnim kwartale minionego roku, pomimo kolejnych cięć ogłaszanych przez OPEC+. Przełom grudnia oraz stycznia to zwyczajowy czas publikacji prognoz na kolejne dwanaście miesięcy, które w przypadku ropy naftowej w wielu przypadkach zakładają możliwość kontynuacji trendu spadkowego. Pomimo tego w krótkim terminie możemy obserwować lokalne zwyżki spowodowane wciąż niestabilną sytuacją w rejonie Bliskiego Wschodu.
Z uwagi na możliwość eskalacji konfliktu w Strefie Gazy na pozostałe kraje regionu w najbliższych kwartałach będzie to główny czynnik niepewności w kontekście cen ropy naftowej na światowych rynkach.
Coraz większy udział w produkcji ropy naftowej krajów spoza OPEC+
Według IEA (Międzynarodowa Agencja Energetyczna) światowy popyt na ropę naftową powinien wzrosnąć o 1,1 mbpd i to w warunkach możliwej kontynuacji spowolnienia gospodarczego w USA, Europie oraz przede wszystkim w Chinach. Pomimo tego presję na spadki cen ropy będzie wywierać coraz większa podaż, która powinna być generowana głównie poza krajami OPEC+. W tym przypadku mówimy o wzrostach wolumenów produkcyjnych w Brazylii, Norwegii, Kanadzie, Gujanie oraz przede wszystkim USA. W tym ostatnim już teraz widzimy wzmożoną aktywność, która doprowadziła wzrost produkcji do niemal rekordowych poziomów 13,24 mb/d. To powoduje, że bez znaczących wydarzeń o charakterze geopolitycznym powrót do trendu wzrostowego jest obecnie bardzo mało prawdopodobne.
W odpowiedzi na te prognozy kraje członkowskie OPEC+ wydały wspólne oświadczenie, które podkreśla jedność kartelu i gotowość do dalszego działania, jeżeli będzie to niezbędne. Pomimo tego należy pamiętać, że możliwości wpływu kartelu na cenę ropy są coraz bardziej ograniczone, gdyż nie da się ciąć produkcji w nieskończoność a wydajność reszty świata w tym zakresie jest na coraz wyższym poziomie.
Sytuacja na Bliskim Wschodzie pozostaje niestabilna
Od momentu wybuchu konfliktu Izraelsko-Palestyńskiego sytuacja na Bliskim Wschodzie pozostaje pod baczną obserwacją inwestorów. Rozwój wydarzeń szczególnie zaogniają incydenty z ostatnich dni, wśród których należy wymienić wyhamowanie produkcji na libijskim polu naftowym Sharara produkującego 300 tys. baryłek ropy dziennie oraz kontynuację ataków na statki handlowe na Morzu Czerwonym przez jemeńską grupę zbrojną Huti. To spowodowało umiarkowany wzrost cen na początku roku o 4-5 dolarów, co nie zmienia jednak ogólnego położenia technicznego. Sytuacja może potencjalnie eskalować z uwagi na coraz wyraźniejsze deklaracje koalicji 11 państw zaangażowanych w ochronę żeglugi na Morzu Czerwonym na czele z USA.
Należy podkreślić, że przez basen Morza Czerwonego transportowane jest około 15% całego światowego wolumenu, dlatego też ewentualny paraliż tego obszaru będzie miał poważne konsekwencje.
Kolejny test długoterminowego wsparcia notowań ropy typu Brent
W wyniku kontynuacji trendu spadkowego, który w obecnej fali trwa od września zeszłego roku strona podażowa kolejny raz testuje kluczowy obszar wsparcia zlokalizowany w rejonie cenowym 72 dolarów za baryłkę.
Rysunek 1. Analiza techniczna ropa Brent
W ujęciu krótkoterminowym możemy być świadkami obrony i rozszerzenia odbicia co najmniej w okolice 84 dolarów za baryłkę, gdzie wypada lokalny opór szczególnie jeżeli napięcia na Morzu Czerwonym oraz w Libanie będą eskalować. Perspektywa bardziej długoterminowa sprzyja jednak bardziej stronie podażowej która, jeżeli zdoła zejść poniżej 70 dolarów otworzy drogę do ataku na niższe poziomy z kolejnym celem nieco poniżej 50 dolarów.