Cena 70 USD za baryłkę nadal pozostaje dla amerykańskiej ropy nieosiągalna. Pomimo pokonania silnego oporu i wybicia nowych, 3 letnich szczytów, ewidentnie brakuje paliwa do dalszych wzrostów? Czy powodem tej sytuacji jest wreszcie narastająca amerykańska podaż? A może spadek napięcia politycznego na świecie?
Rys.1 Ilość aktywnych odwiertów w USA
Rozpocznijmy od wykresu ilości aktywnych odwiertów naftowych w USA. W zeszły piątek odnotowano kolejny wzrost o 5 do poziomu 820. Jest to trzeci z kolei wzrostowy odczyt i jednocześnie najwyższy od marca 2015 r. Rosnąca cena ropy z pewnością zachęca producentów czarnego złota do jeszcze większej aktywności, więc z całą stanowczością możemy spodziewać się kolejnych rekordowych odczytów. Wzrost podaży równoważy rosnący popyt. Powołując się na doniesienia Reuters, konsumpcja ropy w Azji w kwietniu będzie rekordowa. Analitycy przewidują że wielkość importu do Chin wyniesie 9 milinów baryłek dziennie. Czynnikiem który będzie coraz mocniej naciskać ceny ropy to wygasające 12 maja porozumienie amerykańsko-irańskie, które w 2015 uchyliło sankcje nałożone na Teheran. Negocjacje na pewno nie będą proste, ponieważ sam Donald Trump nazwał rozporządzenie podpisane przez swojego poprzednika B.Obamę „najgorszym porozumieniem w historii”. Iran na spekulacje o zerwaniu umowy odpowiada bardzo stanowczo, stąd napięcie na rynku ropy może być znów wzmożone.
Wszystkie analizy mojego autorstwa możesz śledzić pod tagiem – raport surowcowy.
Rys 2. Wykres cen ropy WTI w ujęciu dziennym.
Z perspektywy technicznej na rynku widać zadyszkę. Jak wcześniej zauważyłem, brak jest wystarczających przesłanek do dalszych wzrostów cen, mimo, że pokonaliśmy ważny poziom techniczny. Pozycje krótkie nadal wydają się jednak mało rozsądnym pomysłem, przynajmniej dopóki cena pozostanie powyżej 65 USD za baryłkę. Nadal podtrzymuję zdanie, że odnoszenie się do poziomów z wykresów miesięcznych (2014/15) jest w perspektywie zupełnie nowego rynku co najmniej średnim pomysłem.