Tydzień otwiera się pustym kalendarzem, co daje możliwość do kontynuowania umiarkowanego optymizmu i przywracania strategii reflacyjnej. Nie przeszkadza rynek długu w USA, gdzie rentowności spadają, odbierając siłę dolarowi. W międzyczasie rynek walutowy najprawdopodobniej będzie odliczał dni do posiedzenia EBC w czwartek i odczytów PMI w piątek. Na złotym cisza przed burzą.
Na rynku akcji rozkręcać się sezon wyników kwartalnych, co może dostarczyć paliwa do poprawy rekordów na Wall Street. Dla FX to średnio istotny czynnik, choć pozwala ciepło myśleć o perspektywach globalnego ożywienia i nie przeszkadza we wzrostach ryzykownych walut. Większe znaczenie ma „znormalnienie” rynku długu USA i przerwanie rajdu rentowności, który w poprzednim kwartale wprawiał w zawrót głowy niejednego uczestnika rynku. Znika strach przed ucieczką inflacji poza kontrolę banków centralnych, co mogłoby prowadzić do wcześniejszego zacieśniania polityki i uderzałoby w rajd ryzyka czy spółki wzrostowe. Inwestorzy wyprzedający wcześniej obligacje zapędzili się z oczekiwaniami na zwrot w polityce Fed, a niskie wyceny długu przyciągają nowych kupujących. Spadek rentowności ma krótkoterminowo większe znaczenie dla USD niż lepsze dane z gospodarki USA, o czym w ubiegłym tygodniu przekonaliśmy się nie raz. W następnych dniach pozostaniemy przy nudnym wpatrywaniu się w ścieżkę rentowności, gdyż kalendarz makro z USA nie oferuje niż ciekawego. Cicho będzie też po stronie przedstawicieli Fed, którzy rozpoczynają okres zamknięty przed przyszłotygodniowym posiedzeniem FOMC.
Na słabości dolara EUR/USD ma szanse złamać 1,20, nawet jeśli nie mam przekonania do trwałości tego ruchu. Obecnie do strony fundamentalnej nic mocno nie stoi za euro i tylko dodatnia korelacja EUR/USD z hossą na rynku akcji przemawia za ciągnięciem kursu wyżej. Chciałbym zobaczyć w danych potwierdzenie pozostawienia w tyle lockdownowych klimatów i przyspieszenie ożywienia w strefie euro. Na to przyjdzie czas w drugiej połowie roku, ale w międzyczasie uważałbym na korekty w dół. W tym tygodniu nie spodziewam się nic przełomowego po posiedzeniu EBC, a odczyty PMI powinny wskazać, że kolejne lockdowny mają malejący wpływ na aktywność gospodarczą.
Chyba nareszcie odżywa budowanie długich pozycji w funcie. Coś, co istniało przez sporą część lutego, pod koniec marca wyparowało wraz z globalnym prądem do redukcji ryzyka. Od początku kwietnia funt się męczył blokowany wypłukiwaniem krótkich pozycji na EUR/GBP, ale fala może się odwracać. Jeśli rynek uwierzy, że jest miejsce na rozkręcanie strategii reflacyjnej, GBP/USD będzie ciągnięty wyżej nie tylko na słabości dolara, a popyty na funta rozleje się po innych crossach. W tym tygodniu wspierające powinny być dane odzwierciedlające otwieranie gospodarki po lockdownie – rynek pracy (wt), sprzedaż detaliczna (pt) i PMI (pt).
Krótkie były epizody schodzenia EUR/PLN do 4,54 w piątek, mimo że wyższy EUR/USD i pozytywne nastroje są dobrym tłem do umocnienia walut wschodzących. Obawiam się, że pozostaje coraz mniej czasu na ostatnie umocnienie złotego przed nerwową grą pod posiedzenie TSUE w sprawie kredytów frankowych (29 kwietnia). Sądzę, że 4,52-4,53 będzie atrakcyjnym poziomem wejścia pod transakcje spekulacyjne na osłabienie złotego przed wyrokiem sądowym. W tym tygodniu mamy sporo danych z Polski, gdzie m.in. oczekiwania ustawione są na dwucyfrowe dynamiki miesięczne produkcji przemysłowej (śr) i sprzedaż detalicznej (czw). Jednak dla złotego dane będą miały minimalne znaczenie.