Ryzykowne aktywa kontynuują rajd ulgi na optymizmie, że epidemia koronawirusa może słabnąć w niektórych epicentrach. To przynosi słabość USD, który dotychczas służył jako bezpieczna przystań na przeczekanie. Teraz w skróconym tygodniu ważne będzie na ile uda się wytrwać z nadziejami na poprawę, a na ile ryzykiem będzie chęć szybkiej realizacji zysków. Bo sceptycznie podchodzę do tezy, że całe zło jest już w cenach.
Nie chcę demonizować, ale nie brakuje wyzwań dla aktualnego optymizmu. Sam spadek liczby zachorowań odnotowywanych na świecie każdego dnia to jeszcze nie dowód, że pandemia została opanowana. Wciąż nie ma uniwersalnego i skutecznego środka medycznego do walki z koronawirusem, stąd podtrzymywane będą obawy władz i obywateli odnośnie tego, kiedy i w jaki sposób będzie można przywrócić aktywność gospodarczą. Niepewność będzie ciążyć na wynikach spółek i w takim otoczeniu trudno zakładać, aby wczorajsze silne wzrosty na giełdach brały się z fundamentalnego dyskonta przepływów pieniężnych. Nie chcę nawet przypominać jak dramatycznie będą dopiero wybrzmiewać dane z rynku pracy w USA, ale też Europie. Obszary ryzyka wciąż są duże i będą jeszcze nie raz straszyć. Na razie widzimy risk-on, rajd na giełdach, a na FX przesiadkę z USD w kierunku ryzykownych: AUD, NZD, NOK. EUR/PLN na 4,53 jest najniżej do tygodnia, ale wątpię, czy starczy entuzjazmu ogólnorynkowego, by doprowadzić kurs do 4,50. Dziś uwaga na Wall Street, czy znajdzie się tam chęć na podtrzymanie rajdu, czy jednak będzie rządzić klątwa Wtorku Odwrotu.
EUR/USD odbija w kierunku 1,09, co dowodzi, że obawy związane z rozprzestrzenianiem się COVID-19 w Europie i USA w większym stopniu negatywnie odbijają się na EUR, nawet jeśli to Nowy Jork rozpatrujemy jako bieżące epicentrum. Z tego powodu tym bardziej istotne jest, co Eurogrupa planuje dziś zaprezentować jako fiskalne wsparcie dla gospodarki. Ministrowie finansów państw strefy euro mają dyskutować, jakie rozwiązanie będzie najlepsze, by bezpiecznie rozprowadzić obciążenia finansowe. Z docierających informacji wynika, że rozpatrywane są wspólne euroobligacje („corona bonds”) lub linie pożyczkowe z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego. Pierwsze rozwiązanie oferuje więcej możliwości (gdyż arsenał ESM jest ograniczony do 410 mld EUR), ale pomysł corona bonds spotyka się z silnym sprzeciwem m.in. Niemiec. Jest bardziej prawdopodobne, że Eurogrupa pójdzie utartym już śladem programów pożyczkowych dla małych i średnich firm w celu ochrony miejsc pracy, podczas gdy ESM pozostanie pierwszą dostępną opcją na wypadek, gdyby rynek długu kwestionował wypłacalność członków Eurolandu (Włochy przychodzą tu pierwsze na myśl). To nie wystarczy, by zbudować dodatkowy entuzjazm uczestników rynku i dać świeże paliwo dla umocnienia EUR. Jednak jakiekolwiek sygnały, że Eurogrupa nie zamyka się całkowicie na pomysł koronaobligacji mogą się dobrze wpasować w pozytywne nastroje, jaki dziś panują na rynku.