Rząd przyjął projekt ustawy o bonie energetycznym. Ministerstwo Klimatu szacuje, że od lipca rachunki odbiorców taryfowanych za prąd i gaz wzrosną odpowiednio o 29% i 15% . Wcześniej tarcze ochronne mocno zdeformowały rynek.
Za sprawą subsydiowania stawek dla odbiorców domowych, Kowalscy realnie płacili w minionym roku średnio po 778 zł/MWh (czyli 96 gr/kWh z VAT). Dzięki subsydiowaniu, ich rachunki wzrosły średnie o niespełna 10% względem 2022 r.
- Pierwszy raz w historii w 2023 r. przemysł płacił za energię elektryczną więcej niż gospodarstwa domowe – mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl.
Najwyższe stawki na rachunkach zobaczyli jednak mniejsi odbiorcy biznesowi. Gospodarstwa domowe korzystały z obniżonych stawek, które obowiązywały także w I półroczu 2024.
Najwięcej, bo aż 1152 zł/MWh (1,42 zł/kWh brutto) płacili w 2023 r. za prąd odbiorcy biznesowi przyłączeni do sieci niskich napięć. Stawki dla nich odzwierciedlają w przybliżeniu poziom cen jaki dotknąłby odbiorców w gospodarstwach domowych, gdyby nie zamrożenie stawek.
Chociaż to mały biznes kupuje prąd najdrożej, to jednak najszybszy wzrost cen w ostatnich 2-3 latach odczuł największy przemysł. Widać to nie tylko w cenach zakupu samego prądu, ale także opłat sieciowych, które od 2020 r. wzrosły niemal dwukrotnie.
Przemysłowcy przypominają, że miało być inaczej. Gdy wprowadzano w Polsce rynek mocy, zapewniano zakłady energochłonne, że opłata jakościowa, ulegnie obniżeniu, bo koszt części usług systemowych przejmie opłata mocowa.
- Najdotkliwsze zwiększone obciążenia były dla przemysłu ciężkiego, a więc dla hutnictwa czy cementowni – wyjaśnia ekspert WysokieNapiecie.pl. – I widać, że ich działalność gospodarcza została ograniczona, co mogliśmy zaobserwować także w innych krajach Europy. Skutki tego obserwowaliśmy także w postaci zmniejszonego zużycia energii elektrycznej.
O ile przemysł, handel czy usługi może już liczyć na coraz tańsze oferty sprzedaży prądu, o tyle gospodarstw domowe mogły obawiać się dokładnie odwrotnego kierunku zmian. To efekt tego, że w domach sami sobie dotowaliśmy zakupy energii elektrycznej, płacąc za nie znacznie mniej, niż płacilibyśmy zgodnie z zatwierdzoną taryfą, natomiast za koszt tarczy ochronnej płaciliśmy wszyscy, jako podatnicy.
Najprawdopodobniej jednak czekają nas znacznie mniejsze podwyżki, bowiem rząd chce nadal dotować zużycie energii w gospodarstwach domowych. Większość z nas nadal płaci o niemal połowę niższą „zamrożoną” (czyt. subsydiowaną) stawkę za prąd (41 gr/kWh netto). Po uwzględnieniu opłat dystrybucyjnych i VAT, do czerwca większość z nas płacić będzie po ok. 90 gr/kWh, podczas gdy od lipca powinniśmy przejść już na zatwierdzone taryfy, co oznaczałoby wzrost opłat do nieco ponad 1,50 zł/kWh brutto (z dystrybucją).
Przygotowane przez rząd ustawowe ochrony przed skutkami wzrostu cen prądu, gazu i ciepła będą bardzo kosztowne dla podatników, także cieszących się z obniżonej skali koniecznych podwyżek. Koszty tych wszystkich rozwiązań do końca 2025 roku mają wynieść aż 8,2 mld zł.
Ceny energii elektrycznej w Polsce są silnie skorelowane z cenami CO2 i cenami węgla. Wynika to wprost z naszego miksu energetycznego, który zmienia się w powolnym tempie. Opłaty za unijne prawa do emisji CO2 w ostatnich latach bardzo wzrosły, a ponieważ pieniądze te pozostają w Polsce i powinny być przeznaczone na energetyczną modernizację, to duży zakres zmian w energetyce powinniśmy mieć już za sobą, ale byłoby tak, gdyby poprzedni rząd wydawał te dochody na transformację w energetyce.