Komplet mieszanych i neutralnych danych z USA nie daje podstaw by rynek porzucił negatywne podejście do dolara. Rynek czeka na jutrzejszy ISM i piątkowy komplet informacji z rynku pracy. Pozytywny impuls nie przychodzi też z rynku długu. Dochodowość amerykańskiej dziesięciolatki osuwa się do 2,25. Korekta potężnego umocnienia do dolara może zatem dotyczyć wyłącznie części walut, których perspektywy okazują się mniej optymistyczne niż wyceniał to rynek ich wartości wypychając na długoterminowe maksima. Chodzi przede wszystkim o NOK, CAD, AUD i NZD.
Grono te jest podatne na korektę ekstremalnego pozycjonowania pod wpływem pogorszenia koniunktury na rynku surowców. W ubiegłym tygodniu ropa WTI codziennie drożała i w tym czasie cena baryłki podniosła się maksymalnie o ponad 10 proc i do poziomu najwyższego od maja. Na początku tego tygodnia naruszona została bariera 50 USD za baryłkę. Główną przesłanką do poprawy sentymentu na rynku surowca stało się zobowiązanie Arabii Saudyjskiej do ograniczenia eksportu. To sprytny zabieg, wręcz marketingowa sztuczka, gdyż w miesiącach letnich zapotrzebowanie na ropę w tym kraju wykazuje sezonowy wzrost i normą jest, że ograniczane są dostawy na rynki światowe. Zupełnie bez echa przeszedł natomiast fakt, że Nigeria i Libia, czyli członkowie kartelu, których zgodnie z listopadowym porozumieniem limity nie dotyczą ze względu na produkcję wówczas odstającą od historycznych norm, nadal mogą bezkarnie zwiększać wydobycie. Mniejsze dostawy saudyjskiej ropy zostaną zrekompensowane przez inne państwa, m.in. Rosję. Wyższe ceny surowca ponownie będą także napędzać aktywność wydobywczą w USA. W tym świetle inwestorzy powinni znów swoją uwagę przerzucić na wzrost wydobycia przez OPEC w lipcu. Agencja Bloomberg podała już swoje szacunki, które mówią o wydobyciu na pułapie 32,9 mln baryłek, czyli niemal 1 mln baryłek powyżej najniższego w tym roku pułapu z kwietnia
Dowodzi to ewidentnie słabszego przestrzegania zobowiązań z końcówki ubiegłego roku i uwypukla problematyczną kwestię Nigerii i Libii. Podsumowując: wzrost produkcji ropy naftowej przez państwa OPEC w lipcu w połączeniu z rosnącym wydobyciem surowca w USA powinny szybko zgasić entuzjazm na rynku ropy i stać się impulsem do wygenerowania korekty ostatniego wystrzału cen. Bardzo istotne będą dzisiejsze informacje Departamentu Energii o poziomie zapasów. Jeśli potwierdzony zostanie wczorajszy raport API wskazujący na ich przyrost, to będzie to kolejny przyczynek do zmiany sentymentu na rynku surowca. Podobnie: metale przemysłowe wykazywały siłę oderwaną od fundamentów i powinny w szerszym horyzoncie być zdecydowanie tańsze niż obecnie. Sądzimy, że chińska gospodarka, która zużywa ich więcej niż wszystkie państwa OECD łącznie, w drugiej połowie roku wytraci impet. Mając to na uwadze nie można zapominać, że miedź na wysokich poziomach w większym stopniu stabilizowana była przez zaburzenia dostaw niż siłę popytu.
Rezultatem ostatnich przetasowań na rynku surowców jest m.in. próba zbudowania bazy przez USD/CAD – właściwie otwarta jest droga do rozwinięcia korekty w kierunku 1,2750. Dolarowi australijskiemu w sukurs na pewno nie zamierza przyjść RBA. Perspektywy zacieśniania pozostają odległe, dużo mniejsza może okazać się tolerancja władz monetarnych dla siły waluty. Ostatnia słaba inflacja i gołębie stanowisko RBA zostały przyćmione przez kolejną falę wyprzedaży USD. W szerszym horyzoncie widzimy jednak znaczne pole do przeceny dolara australijskiego i zejścia jeszcze w tym roku pod 0,75.