W trakcie trzech kolejnych sesji DAX spadł o –0,67%, i tym samym wszedł w krótkookresowy (najprawdopodobniej) trend boczny, zamykając wczorajszą sesję na poziomie 12 847,27 punktów. Trudno wprawdzie w sposób jednoznaczny stwierdzić dlaczego tak się stało, choć dwie tego przyczyny wydają się być najbardziej przekonywujące. Pierwsza, to przewaga tych, którzy jednak zapragnęli zdyskontować kończące się znakomite pierwsze półrocze na parkiecie akcji największych niemieckich przedsiębiorstw, i w związku z tym postanowili się nieco “poskracać”.
Najlepszym tego przykładem mogą być notowania tandemu energetycznego, którego kursy w omawianych dniach obniżyły się o: –4,24% (E.ON) i –5,76% (RWE), a od początku roku, do zakończenia wczorajszej sesji dały zarobić, odpowiednio: +29,63% oraz +55,73%. Na dzisiejszym otwarciu E.ON tracił minimalnie (tj. –0,01%), ale RWE już solidne: –1,25%. Warto dodać, że spora część obu energetycznych papierów nabywana była wyłącznie krótkoterminowo, np. pod decyzję Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe. Drugiej przyczyny upatrywałbym w iskrzących niezmiennie relacjach na osi: Berlin – Waszyngton. Ostatnim tego akordem jest odwołana właśnie podróż amerykańskiego ministra handlu do stolicy Niemiec. Co ciekawe, jedną z kości niezgody ma być nadmiar stali eksportowanej z RFN do USA, niemniej kurs ThyssenKrupp trzyma się dość krzepko, gdyż na przestrzeni trzech minionych dni, pomimo takiego anturażu zyskał w sumie nawet: +1,54%, choć dzisiaj rano traci: –0,35%. Akcje stalowego koncernu, realizującego na rynku Stanów Zjednoczonych ok. 17% obrotów (w 2016 r.) stabilizują przede wszystkim solidne (tj. miliardowe) zamówienia z resortu obrony Niemiec, i nie tylko.
Czas półrocznej cezury ma na rynkach zazwyczaj swój specyficzny klimat – sztampowo nazywany okresem podwyższonej zmienności, i tak naprawdę obserwując wahania inwestorów doprawdy nie sposób przewidzieć w którą stronę – podczas dwóch dni kończących półrocze weźmie górę. Czwartkowe dodatnie otwarcie (+0,23%) nie wiele jeszcze o tym przesądza. W obliczu takiej sytuacji strona popytowa skupia się przede wszystkim na tych papierach, które w jej przekonaniu dużo tańsze mogą już nie być. Stąd na czele trzydniowych notowań w wymiarze sektorowym znalazły się papiery banków, notabene polecaliśmy je obserwacji m.in. już w poprzednim bieżącym komentarzu, czyli przed tygodniem. Od poniedziałku do środy akcje Commerzbanku podrożały o +10,67%, a Deutsche Banku o +5,63%. Kluczowe w mojej ocenie były tonujące obawy doniesienia o postępującej zinstytucjonalizowanej sanacyjnej we włoskim sektorze bankowym. W momencie pisania tych słów Deutsche Bank zyskuje na dzisiejszej sesji: +2,57%, a Commerzbank (DE:CBKG): +0,80%.
Niemal zwyczajowo drożały również walory Deutsche Lufthansy (tj. +7,51%). Akcje podniebnego narodowego przewoźnika dostały nowy wiatr w żagle. Bezpośrednim impulsem była uaktualniona rekomendacja analityków frankfurckiego MainFirst Bank AG podwyższająca cenę docelową do 25 euro (wczoraj na zamknięciu było to 20,03 euro, dzisiaj rano jest to 19,84 euro). Równocześnie pojawiły się informacje o koncyliacyjnym klimacie negocjacji pomiędzy linią lotniczą a operatorem lotniska we Frankfurcie – Fraportem, dotyczących wypracowania dobrych warunków biznesowych dla spółki zależnej Eurowings, tzn. porównywalnych do tych, jakie posiada już Ryanair. Poza tym, inwestorzy skonstatowali ogólnie korzystne tendencje, o których nie raz była mowa, tj.: relatywnie niskie ceny paliw, poukładane sprawy płacowe ze związkami zawodowymi oraz perspektywę sezonu urlopowego, mającego miejsce w warunkach znakomitej koniunktury gospodarki RFN. Dowiódł tego jak wiemy chociażby poniedziałkowy odczyt Ifo na poziomie 115,10 punktów. Wszystko to razem przyczyniło się do tego, że akcje Lufthansy są aktualnie najdroższe od trzech lat, a w tym roku zyskały: +57,62%. I nie jest to zapewne już kres tej tendencji.