1291 dolarów lub około 4,6 tys. złotych – tyle za uncję złota trzeba było zapłacić w piątek, co oznacza, że kruszec zakończył miniony tydzień na minimalnym plusie, notując 0,3-procentowy wzrost. - Notowaniom pomogła Janet Yellen, która na sympozjum w Jackson Hole omijała temat podwyżek stóp procentowych – komentuje Michał Tekliński, ekspert Grupy Goldenmark.
Podobnie jak złoto zachowywały się w minionym tygodniu również inne metale szlachetne. Kurs srebra utrzymał się na poziomie nieco ponad 17 dolarów (albo 61 zł) za uncję, nie zmieniły się także ceny platynowców – palladu i platyny. Za uncję pierwszego z metali trzeba było zapłacić około 930 dolarów (3,3 tys. zł), a drugiego – 980 dolarów lub 3,5 tys. złotych.
Metalom szlachetnym sprzyjał słabnący dolar.
- Wskaźnik U.S. Dollar Index spadł w minionym tygodniu o niecały procent, pogłębiając minimum z 2015 roku. Spadki przyspieszyły zwłaszcza w piątek, w trakcie sympozjum w Jackson Hole. Janet Yellen, szefowa Fed, w przemówieniu pominęła temat stóp procentowych w USA. Rynek odczytał to jako „gołębi” sygnał i po raz kolejny skorygował oczekiwania wobec podwyżki w grudniu. Prawdopodobieństwo ruchu wynosi dziś niewiele ponad 35 procent – tłumaczy Tekliński.
Czy złoto podejmie kolejną próbę ataku na 1300 dolarów za uncję?
Coraz bardziej prawdopodobny staje się scenariusz, w którym kupujący znowu będą zmagać się z pułapem 1300 dolarów za uncję. Będzie to już trzecia próba ataku w 2017 roku. Czy zakończy się powodzeniem? Zdecydują trzy wskaźniki: kurs dolara, Wall Street i rentowność obligacji USA.
- Patrząc na ostatni czynnik, oprocentowanie obligacji jest dziś nieznacznie wyższe niż na przełomie maja i czerwca. W dodatku oczekiwania inflacyjne w USA w ostatnich tygodniach spadły, co dodatkowo wzmacnia pozycję papierów skarbowych. To sugeruje, że próba ataku na 1300 dolarów ponownie może się nie udać – prognozuje Tekliński.
Jednak, z drugiej strony, słabnie dolar.
- Wspomniany wcześniej U.S. Dollar Index utracił w ostatnich miesiącach wszystkie możliwe poziomy wsparcia i przed notowaniami rysuje się perspektywa spadków do wartości najniższych od 2013 roku. Jeśli taki scenariusz się sprawdzi, globalny popyt na złoto z pewnością się wzmocni, windując jego cenę – wyjaśnia Michał Tekliński.
Inwestorzy coraz wnikliwiej przyglądają się też sytuacji na Wall Street.
- O ile wyceny nie sugerują istotnego załamania, tak inwestorzy zastanawiają się, czy giełda ma dalszy potencjał do wzrostów. Najważniejsze indeksy w sierpniu pobiły swoje kolejne maksima, ale od tego czasu co najwyżej stoją w miejscu. Jeśli trend boczny utrzyma się, inwestorzy zaczną szukać alternatyw w bezpieczniejszych aktywach – zaznacza ekspert rynku złota.
Co zrobi Trump?
Uwagę wciąż przyciąga także polityka prezydenta Stanów Zjednoczonych. Słabnie wiara, że Donald Trump zrealizuje swoje obietnice z kampanii wyborczej, co będzie stanowić dodatkową presję na rynki akcji.
- Inwestorzy mogą mieć też zastrzeżenia do stylu prowadzonych przez niego negocjacji. Ostatnio w ogniu krytyki znalazła się wojna na twitterowe pogróżki z Kim Dzong Unem, podobnie jak weekendowa groźba nagłego zerwania układu NAFTA z Meksykiem i Kanadą – dodaje Michał Tekliński.