Jak pisałem wczoraj w marcu indeks wskaźników wyprzedzających koniunktury gospodarczej dla krajów OECD+BRIICS (czyli praktycznie dla świata) spadł po raz kolejny do prawie 10-letniego minimum. Podobne spadki tego wskaźnika do równie niskich poziomów z przeszłości generują projekcję MSCI World Index, która sugeruje wstrzymanie się z zakupami akcji przynajmniej do lipca br.
Równocześnie mój wskaźnik „szerokości” koniunktury gospodarczej na świecie oparty o dane OECD wzrósł w marcu po raz kolejny oddalając się od swego grudniowego dołka o 12 pkt. W przeszłości ten wskaźnik wyprzedzał zachowanie CLI dla OECD+BRIICS o średnio 5 miesięcy (współczynnik korelacji +0,77).
Jest jasne, że zachowanie mojego wskaźnika „szerokości” koniunktury gospodarczej na świecie sugeruje, że lada moment „oficjalny” CLI dla OECD+BRIICS również minie swoje cykliczne minimum (być może nawet już to zrobił w marcu, o czym dowiemy się za miesiąc).
Może słowo wyjaśnienia jak działa ten mój wskaźnik „szerokości” koniunktury gospodarczej na świecie. Co miesiąc OECD publikuje Composite Leading Indicators (CLI) dla kilkudziesięciu swoich członków oraz dla szeregu innych ważnych gospodarek. Cześć z nich – np. CLI dla Polski – ciągle spadała w marcu:
… część z nich – np. CLI dla Australii – już dynamicznie wychodziła z dołka:
Mój wskaźnik „szerokości” koniunktury gospodarczej na świecie zlicza saldo CLI ustanawiających roczne maksima i roczne minima. Fakt, że rośnie od grudnia oznacza, że w coraz większej liczbie istotnych gospodarczo krajów na świecie CLI zachowują się bardziej jak ten dla Australii niż jak ten dla Polski.
Wzrost tego wskaźnika szerokości o przynajmniej 12 pkt. z istotnego dołka pojawiał się w każdym z 6 ostatnich cykli Kitchina. Zaznaczyłem podobne do marcowego sygnały na poniższym wykresie MSCI Emerging Markets Index:
Myślę, że nie ma nawet sensu robić projekcji trajektorii tego indeksu opartej na tych sygnałach. Jest jasne, że pojawiały się one zawsze już po dołku cyklicznej bessy na wschodzących rynkach akcji. Wydaje się, że jedyne na co można liczyć, to co najwyżej silna korekta w ramach nowej hossy taka jak ta z okresu marzec-czerwiec 2012 (patrz komentarz „Zbliża się dobra okazja do średnioterminowych zakupów polskich akcji?„).
Oczywiście uzasadnieniem dla ostatnich spadków jest ponowna eskalacja amerykańsko-chińskiej wojny handlowej. Jej kontynuacja sugerująca, że USA są zdeterminowane do doprowadzenia do Chinageddonu za wszelką cenę, stwarzałaby na tyle poważne zagrożenie dla światowego handlu, że opieranie się na historycznych precedensach zachowania wskaźników stawałoby się bardzo ryzykowane. Z drugiej strony możliwe jest, że warunki amerykańsko-chińskiego porozumienia handlowego są już uzgodnione a ostatnia eskalacja to jedynie teatr dla gawiedzi. Możliwe jednak też jest, że Amerykanie ponownie chcą przetestować relatywną odporność obu gospodarek – USA i Chin – na wojnę handlową i ponownie odpuszczą dopiero po tąpnięciu na swoich rynkach akcji podobnym do tego z grudnia.
Na zdrowy rozum administracja Trumpa będzie jednak chciała zawrzeć w najbliższym czasie jakieś w porozumienie z Chinami, które da szanse uniknięcia recesji w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie za 1,5 roku (co dałoby szanse na cykliczną zwyżkę cen akcji). Inna sprawa, że jest dosyć oczywiste, że kilka miesięcy po wyborach, czyli gdzieś wiosną 2021 porozumienie to zostanie przez Amerykanów zerwane i otrzymamy kolejną rundę amerykańsko-chińskich zmagań o globalną hegemonię (i kolejną cykliczną bessę na rynkach akcji).
Podsumowanie: mój wskaźnik „szerokości” koniunktury gospodarczej na świecie wzrósł po raz kolejny w marcu, co sugeruje, że ostatnie osłabienie na rynkach akcji jest jedynie pierwszą korektą w ramach rodzącej się cyklicznej hossy.