W ostatnim czasie na ceny złota wpływają dwa najważniejsze czynniki. Pierwszy wiąże się z rosnącym napięciem geopolitycznym, szczególnie skupionym wokół Korei Północnej. Każde większe zaostrzenie retoryki stymuluje popyt na kruszec. Tak w poniedziałek działała okołoweekendowa ostra wymiana zdań pomiędzy tweetującym Donaldem Trumpem, a ministrem spraw zagranicznych Korei, który deklaracje ze strony USA uznał za równoważne wypowiedzeniu wojny. Od wczoraj większa uwaga skupia się jednak na innym czynniku. Jego oddziaływanie jest negatywne, a związany jest on z rosnącym prawdopodobieństwem grudniowej podwyżki stóp w USA oraz poprawiającej się kondycji dolara. Wczoraj późnym popołudniem głos zabrała Janet Yellen, która w znacznej mierze powtórzyła to co w minionym tygodniu usłyszeliśmy na konferencji prasowej po posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Spodziewać się należy kolejnej podwyżek stóp i to pomimo niższej od oczekiwań inflacji. Nowym nieoczekiwanym wątkiem była wzmianka szefowej Fed, że obawia się ona zbyt powolnego wzrostu kosztu pieniądza. To było już pewne zaskoczenie, które pozytywnie oddziałuje na dolara, szczególnie po raczej słabo przyjętym wyniku niemieckich wyborów, co podcięło skrzydła walucie wspólnotowej. W konsekwencji cierpi też złoto, którego cena spadła poniżej poziomu 1300 dolarów za uncję i znajduje się w obszarze ważnego wsparcia.