Jak grzyby po deszczu pojawiają się nowe kwestie, z którymi muszą zmierzyć się inwestorzy. Tym razem jest to impeachment Donalda Trumpa. Demokraci rozpoczęli tę procedurę ze względu na informacje, że Donald Trump wielokrotnie w rozmowach telefonicznych naciskał na prezydenta Ukrainy by prowadzone było śledztwo przeciwko synowi byłego wiceprezydenta Joe Bidena. Prezydent USA oczywiście wszystkiemu zaprzecza i zapowiada że wkrótce przestawi pełny zapis rozmowy. Nie zmienia to faktu, że reakcja rynków (pewnie trochę przesadzona) to wybuch awersji do ryzyka: spadki na giełdach, umocnienie jena, wzrost kursu złota. Nie ma jednak paniki.
Na marginesie dodajmy, że Trump jest dopiero czwartym prezydentem w historii, w stosunku do którego została uruchomiona procedura impeachmentu. Poprzednio, ponad 20 lat temu, dotyczyła ona Clintona. Do tej pory żaden z prezydentów USA nie został usunięty ze stanowiska w ramach tej procedury. W latach 70., w wyniku afery Watergate, Richard Nixon ustąpił dobrowolnie ze stanowiska przed końcem kadencji. Szanse na usunięcie Trumpa również są nikłe. Potrzeba jest do tego dwóch trzecich głosów w Senacie. Oznacza to, że około 20 republikańskich senatorów musiałoby głosować przeciwko prezydentowi z własnej partii. By taki scenariusz uznać za choć trochę realny potrzebne byłyby nowe, jednoznaczne i mocne dowody winy Trumpa.
Warto też zauważyć, że inwestorzy zagalopowali z się nieco w wycenie perspektywy globalnej polityki monetarnej. Ubiegłotygodniowa obniżka stóp przez Fed nie była wystarczająco łagodna by trwale osłabić dolara. W Szwajcarii stóp nie ścięto w ogóle. Z antypodów w ostatnich kilkudziesięciu godzinach napływają sygnały, które zachwiały wiarą inwestorów w to, że w Australii i Nowej Zelandii na najbliższych posiedzeniach zostaną poluzowane parametry polityki. Zakładamy jednak, że środowisko rynkowe nie będzie w najbliższym czasie sprzyjać odbiciu ryzykownych walut surowcowych. Jeśli presja na dolarze się utrzyma, to będzie ona przede wszystkim widoczna w notowaniach względem jena i franka a w dalszej kolejności euro.
W przypadku EUR/USD nie widzimy potencjału do kontynuacji zniżki. Notowania podlegają jednoznacznej tendencji horyzontalnej tak długo jak nie wybiją sufitu wokół 1,11. Złoty pozostaje słaby i przed wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który już za tydzień, nie widzimy perspektyw na zmianę tego stanu rzeczy. Negatywnie podchodzimy też do innych walut z koszyka emerging markets a dużo przestrzeni do zniżek mają też niektóre indeksy giełdowe z tego uniwersum, na przykład brazylijska Bovespa.