DZIEŃ NA RYNKACH
Ostatnie sesje roku charakteryzują się zmiennymi nastrojami. Po okresach marazmu następują bardziej dynamiczne zmiany. Niskie obroty świadczą o tym, że to raczej gra pozorów, niż walka o życie.
Ostatnie sesje burzliwego roku przynoszą też pewną dawkę emocji. W środę mieliśmy do czynienia z atakiem paniki na rynku walutowym, który przeniósł się na giełdy i skutkował spadkiem indeksu we Frankfurcie o 2 proc. W czwartek, po kilku godzinach marazmu, w ostatnich minutach wskaźnik w Paryżu skoczył o 1,8 proc., a DAX poszedł w górę o 1,3 proc. Podobnie jak w środę, trudno dociec przyczyn tych ruchów. W tym czasie nie napłynęły żadne nowe informacje i nie wydarzyło się nic, co mogłoby uzasadniać zmianę nastrojów. Najbardziej racjonalnym wyjaśnieniem jest przypadkowość i większa podatność na zmiany w warunkach mniejszej aktywności inwestorów. W ostatnich dniach obroty są bardzo niskie, więc nawet niewielkie zlecenie jest w stanie narobić sporo zamieszania.
Chwiejność nastrojów i przypadkowość była doskonale widoczna na naszym parkiecie. Akcje Tauronu, zniżkujące rano o 1 proc., zakończyły dzień zwyżką o 2 proc. Nie cieszące się po środowej przecenie o 5 proc. powodzeniem walory KGHM w końcówce handlu wzrosły o ponad 3,5 proc. Papiery Banku Handlowego taniały o ponad 2 proc., by chwilę później iść w górę o 3,7 proc. Jeszcze bardziej dynamiczny skok miał miejsce w przypadku akcji BRE.
Na Wall Street sytuacja była bardziej klarowna. Indeksy zaczęły od niewielkiej zwyżki, ale systematycznie pięły się w górę. Dow Jones i S&P500 zyskały po 1,1 proc. Tamtejsi inwestorzy mieli prawo się cieszyć, bo informacje, płynące z amerykańskiej gospodarki wciąż tchną optymizmem. Od kilkunastu tygodni maleje liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, a od kilku utrzymuje się poniżej poziomu 400 tys. Od dwóch miesięcy dynamicznie zwiększa się liczba podpisanych umów kupna domów. Po październikowym wzroście o 10,4 proc. w listopadzie zwiększyła się o 7,3 proc. Wskaźnik aktywności gospodarczej w rejonie Chicago okazał się w grudniu wyraźnie wyższy niż się spodziewano i tylko minimalnie gorszy, niż przed miesiącem. Amerykańskie indeksy mają szansę zaatakować szczyt z końca października. S&P500 jest od niego o zaledwie 20 punktów niżej.
Z Chin płyną znacznie mniej optymistyczne sygnały. Indeks aktywności w przemyśle od kilku miesięcy wskazuje na pogarszanie się sytuacji. W grudniu wyniósł on 48,7 punktu. Był więc nieco lepszy niż przed miesiącem, ale zawiódł oczekiwania, według których miał wzrosnąć do 49 punktów. To nie zdeprymowało azjatyckich inwestorów. Na godzinę przed końcem sesji indeksy w Szanghaju rosły po ponad 1 proc. Nikkei zyskiwał 0,7 proc., o 0,6 proc. w górę szedł wskaźnik w Bombaju, a skala zwyżki w Hong Kongu była o połowę mniejsza niż w Indiach.
KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Roman Przasnyski, Open Finance