Środowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych przyniosły sesję, w trakcie której na wartości straciły wszystkie główne indeksy. Najsłabszym okazał się koszyk grupujący spółki o największej kapitalizacji, który zakończył dzień spadkiem większym od 1,8 procent przy stracie indeksu WIG niewiele większej od 1,7 procent. W gronie dwudziestu firm o największej kapitalizacji nie było spółki, która oparłaby się podaży a nie brakowało przecen większych od 3,5 procent.
Z perspektywy finału dnia nie ma jednak wątpliwości, iż cieniem na rynku położyło się zachowanie giełd otoczenia, które solidarne, rynek za rynkiem, maszerowały na południe. Pierwszym impulsem spadkowym, który wczoraj przecenił Wall Street, były protokoły z ostatniego posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. FOMC wystraszył rynki twardymi tezami, iż bez spadku inflacji poniżej 2 procent i drugiej fali kryzysu nie będzie trzeciej rundy skupu papierów dłużnych rynku i poprawiania płynności w systemie. Efektem były spadki cen akcji w USA i umocnienie dolara, które z siłą uderzyły w rynki azjatyckie. Dodatkowym elementem propodażowej układanki w Azji były doniesienia z Australii, gdzie w lutym zanotowano deficyt w handlu zagranicznym. Dla wielu graczy był to sygnał, iż jeden z najważniejszych dostawców surowców do Chin zaczyna odczuwać spowolnienie w regionie. Pochodną była dynamiczna przecena akcji eksporterów, która odebrała indeksowi Nikkei w Tokio blisko 2,3 procent. W takim otoczeniu nie było pytania, czy o poranku Europa przeceni akcje, ale jak mocne będą spadki i co stanie się z cenami w kolejnych godzinach, gdy na rynki napłynie fala danych makro pokazujących kondycję sektorów usług, dynamikę sprzedaży detalicznej w strefie euro oraz zamówień przemysłowych w Niemczech i wreszcie siłę rynku pracy w USA.
W efekcie już na starcie dnia WIG20 spadł solidarnie z innymi indeksami europejskimi. Niestety żaden z odczytów nie okazał się na tyle dobry, by powstrzymał podaż i w większości przypadków średnie sennie osuwały się na południe powiększając straty z godziny na godzinę. Bykom nie pomagał neutralny na tle prognoz i poprzednich odczytów raport ADP, który pokazał wzrost liczby etatów w amerykańskim sektorze prywatnym o standardowe dziś 200 tys. Również konferencja szefa Europejskiego Banku Centralnego, na której brakło czytelnie optymistycznych akcentów, nie sprzyjała kreśleniu korekt wcześniejszych przecen. W finale dnia presję na GPW ze strony słabych rynków europejskich powiększyła przecena na Wall Street oraz spadek cen ropy po wzroście zapasów surowca w amerykańskich magazynach. Bilansem są solidarne spadki większości światowych indeksów, które – jak np. niemiecki DAX – potrafiły stracić nawet po blisko 3 procent. Na usprawiedliwienie stron popytowych należy jednak przywołać zbliżającą się przerwę świąteczną, która wyłączy wiele rynków na pełne cztery dni. Już tylko ten fakt nie pozwalał kreować dziś korekt. Dystans wymuszał również układ kalendarza, w którym najważniejsze wydarzenie tygodnia – dane amerykańskiego Departamentu Pracy – pojawią się w piątek, gdy Europa będzie już odpoczywała.
Adam Stańczak
e-mail: a.stanczak@bossa.pl