Od mniej więcej miesiąca, trwa dyskusja na temat wycofywania się firm farmaceutycznych z rosyjskiego rynku. Na początku zeszłego tygodnia kolejne restrykcje ponownie zapowiedziała spółka Johnson&Johnson. Firmy farmaceutyczne mają jednak dylemat, ponieważ, jak twierdzą, nie chcą pozbawiać ludności rosyjskiej dostępu do leków pierwszej potrzeby.
Firmy farmaceutyczne wycofują się ze sprzedaży kosmetyków w Rosji
Bojkot rosyjskiego rynku trwa. Nadal są jednak firmy, które postanowiły pozostawić swoje udziały w kraju, który dopuścił się inwazji na Ukrainę. Są to między innymi sklep Leroy Merlin oraz Decathlon, który przez długi czas nie wycofywał się z rosyjskiego rynku. Spółka jednak ugięła się w końcu pod presją opinii publicznej i we wtorek ogłosiła, że zawiesza swoją działalność w kraju.
Podobne wyzwanie stanęło przed firmami farmaceutycznymi. We wtorek zawieszenie sprzedaży kosmetyków, zapowiedziała spółka Johnson&Johnson. Było to rozszerzenie marcowej deklaracji o zaprzestaniu nowych inwestycji i badań w Rosji. Na początku marca swoje produkty z rosyjskich sklepów wycofały już między innymi Super-Pharm, a jeśli chodzi o firmy kosmetyczne – Hebe i Sephora. Pierwsze częściowe wycofanie się z rosyjskiego rynku firmy Johnson&Johnson zaowocowało wzrostami:
Firmy farmaceutyczne, choć zaczęły wycofywać się z rynkowej aktywności w Rosji już z początkiem marca, nadal są pod naciskiem opinii publicznej, która postuluje całkowite ograniczenie ich działalności w kraju zarządzanym przez Kreml.
Presja opinii publicznej i dylemat firm farmaceutycznych
Od początku wojny, firmy farmaceutyczne stanęły przed dylematem. Odbiorcom przedstawiają problem w ten sposób, że nie chcą pozbawiać zwykłych Rosjan dostępu do leków. Firma Johnson&Johnson, po zapowiedzeniu, że wstrzyma w Rosji nowe inwestycje i badania medyczne, spotkała się z ostracyzmem konsumentów, którzy optują za całkowitym wycofaniem się przedsiębiorstwa z kraju. W odpowiedzi spółka zapowiedziała, że wstrzyma import artykułów higienicznych i kosmetyków, które nie są niezbędne do codziennego życia.
Dosłownie, jeśli nasze produkty nie trafią do potrzebujących pacjentów, ludzie umrą lub dotkną ich poważne konsekwencje – powiedział w marcu wiceprezes wykonawczy Johnson & Johnson Joe Wolk.
Na razie podobne stanowisko (wstrzymanie inwestycji, badań, i ograniczenie sprzedaży niektórych leków) zajęły również takie firmy jak: Pfizer, AstraZeneca (LON:AZN), Glaxosmithkline (LON:GSK), Merck, Sanofi (PA:SASY), czy Novartis. Trzeba jednak zaznaczyć, że spółki nadal w większym lub mniejszym stopniu działają na rosyjskim rynku. Większość z nich zobowiązała się jednak do przekazania wpływów ze sprzedaży leków organizacjom humanitarnym, pomagającym Ukrainie.
Jak jednak twierdzą eksperci, tego typu ostrożna retoryka nie kupuje konsumentów i akcjonariuszy na zachodzie, którzy domagają się bardziej zdecydowanych ruchów. Choć firmy farmaceutyczne stoją przed etycznym dylematem, który ma dzisiaj w dużej mierze twarz marketingową, wiele z nich na razie mówi w tej kwestii jednym głosem. Jak powiedziała w rozmowie z „The Moscow Times” profesor Judy Twigg z Virginia Commonwealth University:
Firmy farmaceutyczne mają szczególny dylemat. Bardzo świadomie starają się pokazać, że jeśli zamierzają nadal udzielać niezbędnego wsparcia medycznego ludności rosyjskiej — która, jak przekonują, nie jest odpowiedzialna za wojnę i nie powinna być karana — to jasno dają do zrozumienia, że nie zamierzają czerpać korzyści finansowych z tej sprzedaży i skierują zyski na Ukrainę.
Część osób polemizuje jednak z tego typu retoryką. Twierdzą, że firmy farmaceutyczne po prostu „kupują czas”, mając nadzieję na szybkie zakończenie wojny i ponowne wznowienie handlu w Rosji.
Nawet 70 procent leków dostępnych w Rosji pochodzi z zachodu
Choć oficjalna retoryka Kremla od wielu lat twierdzi inaczej, większość badań mówi o tym, że nawet 70 procent leków jest do Rosji importowanych z zachodu lub produkowanych przez zagraniczne firmy na terenie kraju. Jeśli te szacunki by się potwierdziły, można „zrozumieć”, dlaczego firmy farmaceutyczne nie wycofują się z rosyjskiego rynku całkowicie. Wielu właścicieli tego rodzaju spółek mówi jednak, że rosyjska działalność stanowi dla nich nikły zysk. Zarówno Pfizer, jak i Johnson&Johnson poinformowały ostatnio inwestorów, że sprzedaż ich produktów w Rosji stanowi jedynie 1 procent przychodów. Warto jednak wskazać, że dla wielu firm Rosja jest dość dużym rynkiem, jeśli chodzi o badania kliniczne, a zwłaszcza onkologiczne.
Podsumowanie
Ostrożne wycofywanie się firm farmaceutycznych z Rosji można rozpatrywać dwojako. Z jednej strony faktyczne odcięcie ludności cywilnej od leków mogłoby poskutkować klęską humanitarną. Natomiast z drugiej, wielu ekspertów wskazuje na zaplanowane działanie firm farmaceutycznych, które po wojnie chcą wrócić na rosyjski rynek. Jak mówi prezes i dyrektor generalny firmy biotechnologicznej Ovid Therapeutics,
Jeremy Levin, autor listu otwartego przedstawicieli nauk przyrodniczych, który nawołuje do całkowitego ekonomicznego odcięcia się od Rosji, wznowienie sprzedaży leków, które nie są niezbędne, byłoby haniebne, oraz stanowiłoby fundamentalną zdradę i cynizm.
Jeśli firmy są gotowe zdradzić swoje wartości i wrócić do kraju, który zdewastował inny kraj i wymordował tak wielu ludzi, to akcjonariusze muszą zadać sobie pytanie: czy kierownictwo tej firmy postępuje zgodnie z wartościami, których naprawdę oczekuje zarząd i akcjonariusze – powiedział ostatnio.