Złoto w minionym tygodniu taniało w oczekiwaniu na odczyt inflacji w USA. Odczyt się wydarzył i nie był on ani szczególnie pozytywny, ale też szczególnie negatywny. Inflacja nieznacznie wzrosła (efekt bazy), ale mniej niż zakładały prognozy.
Inflacja w lipcu przyspieszyła do 3,2 proc. względem 3 proc. w czerwcu i prognozowanych 3,3 proc. W związku z brakiem szokujących niespodzianek, nie uświadczyliśmy także rewolucji w obecnym trendzie, jeżeli chodzi o dolara. W dalszym ciągu nieznacznie umacnia się, a co za tym idzie – złoto kontynuuje lekki trend spadkowy.
Kwotowane w dolarze rozpoczęło tydzień w okolicy 1 945 USD, a zakończyło na ok. 1 915 USD. W polskim złotym również cena obsuwała się w dół, zaczynając od 7 840 PLN w poniedziałek, a kończąc tydzień na ok. 7 750 PLN.
Jednak może to oznaczać, że we wrześniu FED nie podniesie stóp procentowych i zakończy obecny cykl. A to z kolei będzie oznaczało, że pomału będziemy zbliżać się do obniżek, które możemy zobaczyć w pierwszej połowie 2024 roku. Wtedy także złoto otrzyma swoją szansę na większe odbicie i – zgodnie z prognozami, o których pisaliśmy w poprzednim komentarzu – wytyczenie nowych, historycznych rekordów.
Popyt w I półroczu był mocny
Światowa Rada Złota zaktualizowała dane dotyczące popytu na złoto w II kwartale, a zarazem całym pierwszym półroczu. Tym, co jest szczególnie interesujące, są dane dotyczące popytu ze strony banków centralnych – jak wiemy, w zeszłym roku znajdował się on na rekordowym poziomie.
W pierwszym półroczu banki centralne kupiły łącznie 386,9 ton złota, jednak 284 tony w pierwszym kwartale, zaś 102,9 w drugim. Z polskiego punktu widzenia interesujące jest to, że liderem zakupów w tym drugim kwartale byliśmy właśnie my – Narodowy Bank Polski kupił w II kwartale 48,1 t złota. Następne w kolejności były Chiny – 45,1 t, Czechy, 6,06 t, Rosja – 311 t oraz Skingapur – 2,94 t. Według najnowszych szacunków, aktualne rezerwy złota Polski wynoszą ok. 300 ton.
Nie brakowało także sprzedających. Wśród nich prym wiodła Turcja, która pozbyła się 132,23 t, Kazachstan – 18,5 t oraz Uzbekistan 4,04 t.
W całym pierwszym półroczu mocny pozostał popyt inwestycyjny, który w skali globalnej wyniósł 532 tony. Co warto podkreślić, popyt ze strony inwestorów zarówno w pierwszym, jak i w drugim kwartale, był stosunkowo wyrównany – 275,9 t z lekkim spadkiem do 256,1 t., co w obliczu trendu bocznego na notowaniach przemawia na korzyść złota.
Brak jedności w RPP
Wiele wskazuje na to, że obniżka stóp procentowych we wrześniu jest realna. Wskazuje na to chociażby wstępny odczyt w za lipiec na poziomie 10,8 proc. A zdaniem Departamentu Analiz Makroekonomiczny banku Pekao (WA:PEO), już w sierpniu możemy zobaczyć inflację jednocyfrową.
Oznacza to, że prawdopodobieństwo obniżki o 25 punktów bazowych we wrześniu jest coraz bardziej realne. Problem w tym, że zdanie na temat zasadności takiego posunięcia są podzielone nawet w obrębie samej Rady Polityki Pieniężnej. Troje członków Rady (Joanna Tyrowicz, Ludwik Kotecki, Przemysław Litwiniuk), którzy w początkowej fazie inflacji słusznie – jak się okazuje po czasie – zdiagnozowali sytuację i optowali za podwyżkami stóp procentowych, gdy bank centralny komunikował, że inflacja jest przejściowa i niezależna od NBP, obecnie uważają, że obniżka stóp na jesień będzie błędem.
Spadki poziomu inflacji w największym stopniu dotyczą inflacji konsumenckiej, uwzględniającej ceny żywności i energii, które zmieniają się najszybciej. Jeśli chodzi o inflację bazową, która jest bardziej miarodajna przy prognozowaniu długoterminowych prognoz, spada ona w wolniejszym tempie. Jeśli spojrzymy chociażby na FED czy Europejski Bank Centralny, przejawiają one dużo większą ostrożność, przy dużo niższym poziomie inflacji niż ten, który obserwujemy nad Wisłą. Wisienką na torcie niech będzie fakt, że prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o 800 plus, które to świadczenie niewątpliwie będzie czynnikiem proinflacyjnym.