Dziennik tradera – wstęp
Chyba najtrudniejszy tydzień za mną. Nie udało mi się zrealizować wielu moich tygodniowych celów. Wiem, że nie zawsze jest to możliwe. Mimo sporej liczby porażek wyciągnąłem sporo wniosków, zwłaszcza w psychologii tradingu. Po burzy zawsze przychodzi słońce. Dlatego z pozytywnym nastawieniem piszę ten dziennik i przekazuję swoje wnioski, które wyciągnąłem z kończącego się tygodnia.
Zasada jednej sekundy
Tę zasadę poznałem na rollkach obligacji. Rynek bardzo często podaje informacje, na które mamy tylko chwilę by zareagować. W pewnym dniu, na jednej z rollek, pojawiło się na poziom 100 tysięcy lotek, gdzie w normalnych warunkach na poziomach cenowych stało po 50k. Po chwili rynek runął i zapakowało mnie w przeciwną pozycję. Presja była tak duża, że rynek nie dał mi okazji wyjść na scratcha (bep’a) i musiałem wziąć ticka straty. Zaobserwowałem to i zapisałem. Po 2 dniach na kolejnym rynku pojawił się tak duży order. Wiedziałem, że trzeba od razu działać. Natychmiast zdjąłem zlecenie po przeciwnej stronie rynku i starałem się uderzyć w drugą stronę, ale niestety tego już nie zdążyłem zrobić. Grubas przewinął poziom, a ja nie wziąłem chociaż straty. Tutaj już nie mogłem sobie pozwolić na zawahanie. Zero złudzeń i nadziei. Jeśli rynek daje Ci informacje, że możesz być zaraz offside, zareaguj. Nie czekaj. Nie bądź dawcą kapitału. A po czasie postaraj się jeszcze uderzyć w rynek, by na tym zarobić. Nie neguj informacji z rynku. Czasem dostaniesz tylko 1 sekundę na reakcję. Wykorzystaj ją.
Dwie lewe ręce
To był tydzień, w którym nie wychodziło mi większość rzeczy mimo, że trzymałem się swoich założeń. Nie wypłacał mi trading zgodny z trendem oraz countertrend. Kilka razy nawet nie wytrzymałem i zakląłem, czy uderzyłem w biurko. Ale tak czasem jest. Co byś nie zrobił, poniesiesz porażkę. Czasem “grubas” idealnie oszuka innych. Jednak pierwszą rzeczą, którą należy tutaj zrobić jest prawdopodobnie zmniejszenie pozycji. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że mam gorszy okres i trzeba samemu ograniczyć ryzyko. Zredukowałem klipa, co spotkało się z aprobatą wśród moich managerów. Zdrowego rozsądku nigdy dość. W takim okresie należy dołożyć starań by nie zrobić sobie większej krzywdy. Nie można także się poddać, bo wszystko może szybko się zmienić. Warto dalej próbować, mieć otwarty umysł i wyciągać wnioski. Uczenie się z takich doświadczeń jest trudne, ale tak naprawdę jest najcenniejsze i trzeba to sobie uświadomić. Ten dyskomfort rozwija.
Twarde nastawienie
Wyznaczenie celów na najbliższe tygodnie i miesiące jest relatywnie łatwe. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że dzienne targety są banalne. Jednak czasem te najprostsze rzeczy stwarzają najwięcej problemów. Zauważyłem, że czasem zdarza mi się posiadać zbyt luźne podejście do tradingu. Nie ukrywam, że w warszawskim biurze panuje świetna atmosfera, pracują w nim wspaniali ludzie. Dlatego nie trudno tutaj o chillout. Giełda jednak nie zawsze płaci za takie “mentalne Hawaje”. Dostrzegłem problem spadku dyscypliny oraz pogorszenie w nastawieniu. Nie zawsze dawałem z siebie wszystko i nie wykorzystywałem w pełni swojego potencjału. Postanowiłem postawiać sobie twardy cel w postaci zamknięcia dnia na rynku net positive. Od razu zaczęło to przynosić efekty. Każdego dnia chcę posiadać zysk netto. Nie chcę dopuszczać do sytuacji, w której nie zarobię ze względu na zbyt luźne nastawienie. Mogę mieć gorszy dzień, nie zrozumieć rynku, popełniać błędy. Okey, to się zdarza. Ale nie mogę tracić okazji czy też ponosić straty przez zbyt duży chill. Twarde nastawienie. Jestem traderem i moim celem jest zarabianie na rynku. Każdego dnia chcę być dobry i dawać z siebie maksa. Na chillout też znajdzie się czas, ale nie przed stacją tradingową.
Podsumowanie
Po gorszych dniach pojawił się przebłysk w głowie. Czasem kubeł zimnej wody jest potrzebny. Grunt by uczyć się na stratach, a nie popadać w pułapkę psychologiczną. Ładuję baterie na kolejny tydzień daleko od Warszawy i całego tego chaosu. Wprowadzam harmonię do swojego umysłu, by jak najlepiej wykorzystać dni tradingowe przed świętami. Porażki nie są po to by cierpieć. Są po to, by się uczyć i wspinać coraz wyżej.