Wybory we Francji, a zwłaszcza pierwsza tura, bo co do rezultatu drugiej tury sondaże nie miały/nie mają wątpliwości, była wydarzeniem podwyższonego ryzyka dla euro - zwłaszcza dla euro, choć jen czy złoto także zaregowało na wynik pierwszej tury.
Skalę tego ryzyka najlepiej obrazował rynek opcji, o którym wspominałem w ubiegłym tygodniu, prezentując również skalę potencjalnego ruchu na EURUSD po wyborach. ZOBACZ POPRZEDNI KOMENTARZ.
Obecnie spoglądając na rynek opcji widać wyraźnie, że miary zmienności zdecydowanie się obniżyły oraz, że spadł popyt na opcje PUT, czyli opcje zabezpieczające przed spadkiem wartości euro:
Na tej podstawie można wysnuć wniosek, że wartość euro przed wyborami była zaniżona ze względu na strach i obawy rynku. Teraz strach i obawy zniknęły - powietrze z oczekiwanej zmienności zeszło jak z przedziurawionego balonika - i rynek może wrócić do tematów gospodarczych, a nie politycznych wraz z nową wyceną euro bez ryzyka politycznego.
Zatem czy wybory we Francji coś zmieniają pod kątem gospodarczym? Absolutnie nic. Tematem numer jeden zatem staje się ponownie wycena dolara w kontekście podwyżek stóp procentowych, reforma podatków Trumpa oraz uniknięcie paraliżu działania administracji USA.
Ciężar przenosi się zatem na dolara, bo w strefie euro niewiele się teraz może dziać. Natomiast nowe rozwiązania podatkowe w USA, to potężny bodziec dla wzrostu oczekiwań odnośnie stóp procentowych i inflacji w tym kraju - a w tym tygodniu mamy się czegoś więcej na ten temat dowiedzieć.
Wydaje się zatem, że euro odetchneło z ulgą, ale to nie powód do dalszych silnych wzrostów, a uwaga zacznie się skupiać ponownie na USA, pakiecie fiskalnym Trumpa oraz Rezerwie Federalnej.