Coraz silniejszy dolar, wzmacniany przez pozytywne informacje dotyczące gospodarki USA, sprawia, że metale szlachetne tanieją. Złoto w ubiegłym tygodniu straciło 0,5 procent i w piątek za uncję tego kruszcu trzeba było zapłacić około 1275 dolarów. Tymczasem, zgodnie z prognozami Banku Światowego, mocno w górę powinny niedługo pójść ceny platyny.
Amerykańska waluta tak silna nie była od lipca. To efekt bardzo dobrych danych ekonomicznych, napływających ze Stanów Zjednoczonych. W trzecim kwartale PKB zanotował 3-procentowy wzrost (w ujęciu zanualizowanym), co było wynikiem znacznie lepszym niż oczekiwali eksperci gospodarczy. Na umocnienie dolara wpłynęły też informacje, wedle których nowym szefem Rezerwy Federalnej ma zostać Jerome Powell, czyli członek Rady Gubernatorów Fed. Jeśli te doniesienia się potwierdzą, będzie to oznaczało kontynuację dotychczasowej polityki Janet Yellen, ale w bardziej „jastrzębiej” odsłonie.
Metale szlachetne na minusie
W reakcji na te informacje, złoto straciło na wartości, oddalając się od psychologicznej granicy 1300 dolarów za uncję i osiągając w miniony czwartek swoje trzytygodniowe minimum. I dopiero w piątek, gdy kataloński parlament przegłosował deklarację niepodległości regionu, kurs królewskiego kruszcu odbił się w górę. Zawirowania polityczne w Hiszpanii podniosły bowiem globalną niechęć do ryzyka.
Także inne metale szlachetne nie uchroniły się przed spadkami. Srebro potaniało o ponad 1 procent (za uncję trzeba zapłacić niespełna 17 dolarów), w dół poszły także notowania platyny (aktualnie 916 dolarów za uncję) i palladu (970 dolarów).
Utrzymuje się więc sytuacja, w które platyna jest tańsza od palladu, a różnica między platynowcami w ostatnich tygodniach nawet nieznacznie się zwiększyła. Do tej pory, w ciągu minionych 30 lat notowań, tylko raz byliśmy świadkiem podobnego stanu rzeczy, który trwał tylko kilka miesięcy. Zazwyczaj to platyna była wyceniana znacznie wyżej, kosztując średnio dwukrotnie więcej niż pallad. A w przededniu światowego kryzysu, nawet pięciokrotnie więcej.
Platyna wystrzeli w górę?
Analitycy Banku Światowego twierdzą, że już wkrótce platyna znów będzie święcić triumfy. Jak wynika z najnowszego raportu, tylko w tym roku powinna zyskać jeszcze 4 procent (przy jednoprocentowych spadkach złota i srebra), a do 2030 roku cena tego metalu ma wzrosnąć o kolejne 60 procent, znacznie przewyższając wzrosty złota i srebra. Biorąc pod uwagę, że te dwa metale w ciągu minionych trzech lat były na niewielkim plusie, a wartość platyny spadła o 30 procent, to zaskakująco odważne prognozy.
Opierają się one na przewidywaniach Banku Światowego, że popyt na ten kruszec znacząco wzrośnie. Aktualnie platynę wykorzystuje się głównie w przemyśle motoryzacyjnym (do produkcji katalizatorów dla samochodów z silnikiem Diesla), a eksperci banku przewidują, że po wprowadzeniu przez kraje Unii Europejskiej kolejnych restrykcyjnych norm związanych z emisją spalin, zapotrzebowanie na ten metal przyśpieszy. Na ceny ma też wpłynąć ograniczona podaż. Aż 70 procent produkcji platyny pochodzi bowiem z RPA, a kopalnie w tym kraju od wielu są w poważnych tarapatach finansowych.