Unijny mechanizm handlu uprawnieniami do emisji CO2 w skrócie ETS, był eksponowany przez obóz rządzący w ostatnich miesiącach jako główny czynnik wzrostu cen energii w Polsce. Wprawdzie system ten faktycznie jest istotną częścią ceny prądu, jednak należy zaznaczyć, że dochody z tego tytułu trafiają bezpośrednio do polskiego budżetu, które powinny być wykorzystywane do transformacji energetycznej. W ramach kolejnych ograniczeń UE wprowadza Carbon Border Adjustment Mechanism - CBAM), czyli tzw. podatek graniczny. Ma on na celu opodatkowanie towarów, które odpowiadają za emisje dwutlenku węgla poza granicami Unii Europejskiej. Według wstępnych szacunków wzrost cen towarów importowanych w wyniku CBAM może wynieść od 0,9% do ok. 3,9% w roku 2030.
Rysunek 1. Wzrost dochodów budżetowych z tytułu praw do emisji CO2, źródło: Forum Energii, swiatoze.pl
CBAM kolejnym elementem polityki klimatycznej
Podstawową argumentacją, która stoi za wprowadzeniem nowej opłaty granicznej, jest fakt, iż wiele towarów importowanych pochodzi z krajów, gdzie restrykcje klimatyczne na dużo niższym poziomie niż w UE. Oznacza to, że sumaryczna wartość emisji nie zmniejsza się, a jedynie zmienia lokalizację. Wprowadzenie CBAM będzie nakładało na importera obowiązek zakupu certyfikatów, które będą odpowiadały wielkości emisji CO2 w takiej kwocie, jak gdyby towar został wyprodukowany zgodnie ze standardami Unii Europejskiej. Jeżeli producent uiścił już opłatę w kraju trzecim, będzie mógł nałożony podatek odliczyć.
Sposób naliczania nowego systemu będzie ściśle powiązany z istniejącym już systemem ETS. Jego wycena będzie liczona jako średnia cen zamknięcia praw emisji z całego tygodnia. Podstawową różnicą pomiędzy ETS a CBAM jest fakt, że dochody z tego tytułu będą trafiać bezpośrednio do budżetu UE, zamiast do budżetów krajowych.
Wspólnym mianownikiem pozostanie pula bezpłatnych certyfikatów dla poszczególnych krajów, która będzie obowiązywać w niezmienionym kształcie do 2026 roku. Po tym okresie będzie ona sukcesywnie redukowana o 10% rocznie.
ETS bez instytucji finansowych?
ETS - TAK, spekulacje – NIE, tymi słowami na Twitterze Jerzy Buzek skomentował wniesione poprawki dotyczące mechanizmu praw do emisji CO2, które zakładają wykluczenie instytucji finansowych z uczestnictwa w systemie. Ma to na celu przede wszystkim ograniczenie spekulacji poprzez podmioty, które faktycznie nie potrzebują praw do realnej produkcji. Według raportu firmy konsultingowej Compass Lexecon 30% podmiotów handlujących na rynku emisji to instytucje finansowe natomiast 45% to pośrednicy. Z wymienionej grupy ok. 70% zarejestrowane jest w rajach podatkowych, co oznacza praktyczny brak kontroli nad kluczowym instrumentem wpływającym na ceny energii w całej Unii Europejskiej. We wspomnianym raporcie możemy przeczytać:
„Liczba aktywnych funduszy inwestycyjnych wzrosła ze 100 w 2018 r. do ponad 300 w 2022 r. Jednocześnie udział uprawnień sprzedanych na aukcji zakupionych przez inwestycje fundusze wzrosły z 37 proc. w 2018 roku do 44 proc. w 2020 roku. Przyszły rynek wzrósł z około 20 mln uprawnień w 2018 r. do od 30 do 50 mln uprawnień w 2022 r.”
W przypadku gdy poprawka zostanie przegłosowana, zmiany mogą wejść w życie już w drugiej połowie 2023 roku.
Ceny emisji praw zbliżają się do historycznych maksimów
Wybuch wojny na Ukrainie spowodował gwałtowny spadek cen emisji CO2, który w dużym stopniu został już odrobiony. Spowodowane jest to m.in. jasnymi deklaracjami włodarzy UE o utrzymaniu zielonego kursu i odejściu od paliw kopalnych, który może nawet zostać przyspieszony w obliczu potencjalnego odcięcia się od surowców rosyjskich.
Rysunek 2. Notowania praw do emisji CO2 na tle wydarzeń rynkowych oraz politycznych, źródło:cleanerenergy.pl, PGE (WA:PGE)
Obecnie notowania ponownie wróciły powyżej 90 euro za tonę i bardzo prawdopodobne, że w najbliższych tygodniach zobaczymy atak na historyczne szczyty z początku lutego na poziomie 96 euro. W przypadku ich wybicia zostanie otwarta prosta droga do psychologicznej bariery 100 euro.