W środę indeks WIG20 spadł o 1,95% do 1886,5 pkt. To najniższe zamknięcie od ponad 6 lat. W miesiąc indeks ten potaniał o 9,2%, a od początku roku o 18,5%.
Sytuacja na warszawskiej giełdzie z dnia na dzień jest coraz gorsza. Wczoraj, grupujący największe spółki indeks WIG20, spadł w ciągu dnia do 1875,13 pkt. Tym samym wyznaczył nowe ponad 6-letnie minimum. Pod koniec notowań nieco odbił i zakończył sesję na poziomie 1886,5 pkt.
Dziś spadki te mogą być kontynuowane. Przemawiają za tym nie tylko słabe nastroje na warszawskiej giełdzie, ale też wczorajsze spadki na Wall Street i dzisiejsze na azjatyckich parkietach, taniejące surowce i obawy przed konsekwencjami przyszłych podwyżek stóp procentowych przez Fed. To powinno zdecydować o spadkach w pierwszej połowie dnia. O tym jednak w jakich nastrojach rynki akcji będą kończyć dzień zdecydują już wyniki posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego (ECB) i publikowane dziś dane makroekonomiczne. Trzeba jednak mieć na uwadze, że warszawska giełda wciąż będzie zachowywała się gorzej niż inne parkiety.
Wczoraj straciło na wartości 16 z 20 spółek. Liderami przeceny były akcje Alior Banku (-8,56% do 64,01 zł) i KGHM (WA:KGHM) Polska Miedź (-7,2% do 68,15 zł). W tym drugim przypadku inwestorzy zareagowali na słowa ministra finansów Pawła Szałamachy, który w wywiadzie dla agencji Reutera potwierdził, że zapowiadana przez PiS w kampanii wyborczej likwidacja podatku od kopalin nie będzie mieć miejsca i dochody z tego podatku zostaną uwzględnione w budżecie na 2016. Cieniem na notowaniach kładł się też równoczesny spadek cen miedzi i srebra.
Warto zauważyć, że nastroje na warszawskim parkiecie były znacznie gorsze niż na innych europejskich giełdach (DAX -0,63%; CAC -0,18%; BUX -0,69%). To już stała tendencja obserwowana od wielu tygodni. WIG20 spada, podczas gdy niemiecki DAX od ponad 2 miesięcy mocno rośnie i w ostatnich dniach był najwyżej od 3,5 miesiąca, wracając do długoterminowej hossy.
Spadki też kontrastują z sytuacją na Wall Street. W Polsce testowany jest 6-letni dołek, podczas gdy amerykański S&P500 znajduje się zaledwie 1,6% poniżej historycznych rekordów.
Warto też zwrócić uwagę, że WIG20 bardzo źle wypada również na tle węgierskiego BUX-a. Od początku października węgierska giełda mocno ruszyła do góry i obecnie jest najwyżej od 2011 roku. Od początku roku BUX zyskał aż 42,7%.
Indeks WIG20 spada już od 7 miesięcy, co jest najdłuższą taką serią od 2000 roku. Nie jest wykluczone, że grudzień również upłynie pod znakiem spadków. Przyczyn tego fatalnego zachowania jest kilka. To mix czynników globalnych i krajowych.
Te najważniejsze to słaba postawa rynków wschodzących i taniejące surowce (w obu przypadkach wiąże się z oczekiwanymi podwyżkami stop procentowych w USA i obawami o kondycję chińskiej gospodarki), jak również odgrywające obecnie pierwszoplanową rolę, ujawnione w obu kampaniach wyborczych w Polsce, ryzyko polityczne.
Ryzyko polityczne to nie tylko wspomniane wcześniej porzucenie wyborczej obietnicy o likwidacji podatku od kopalin, ale też planowane wprowadzenie podatku bankowego i od supermarketów, pomysł zaangażowania sektora energetycznego do ratowania upadających kopalń, karuzela kadrowa w spółkach z udziałem skarbu państwa uruchomiona przez rząd Beaty Szydło, niepewność co do prowadzonej polityki fiskalnej przez nowy rząd, czy też ogólny spadek zaufania zagranicznych inwestorów do Polski (w zachodniej prasie już pojawiają się porównania Polski do Węgier pod rządami Orbana).
Indeks WIG20 po niedawnym przełamaniu silnej strefy wsparcia w okolicy 2000 pkt. i obecnym zejściu poniżej 1900 pkt., wciąż ma dużą przestrzeń do spadków. Brakuje bowiem potencjalnych poziomów wsparć. Najbliższym jest "okrągły" poziom 1800 pkt., a później 1758,2 pkt. (lokalny dołek z lipca 2009 roku).
Jedyne co teraz może być źródłem nadziei to bardzo długi okres spadków. Siedem kolejnych miesięcy przeceny zdarza się raz na dekadę. Niestety nawet ta prosta statystyka nie gwarantuje powrotu do wzrostów. Ten spadkowy cykl może zostać przerwany np. stabilizacją w przedziale 1900-2000 pkt. Długą stabilizacją. Na horyzoncie brak jest bowiem jasnych punktów, które zachęcałyby do kupna akcji.
Marcin Kiepas
Główny Analityk
Admiral Markets AS Oddział w Polsce