Prezydent USA Trump kolejny raz skrytykował politykę Fed, przez co USD znalazł się pod wyraźną presją. Choć niezależność Fed nie została podkopana i faktyczny wpływ prezydenta na politykę monetarna jest znikomy, inwestorzy najwyraźniej nie chcą nie doceniać Trumpa. Skutkiem jest kolejny bałagan na rynku.
Trumpowi nie podoba się, że mianowany przez niego prezes Powell nie jest zwolennikiem taniego finansowania a forsuje politykę podwyżek stóp procentowych. Tych samych podwyżek, które stały się konieczne, aby uchronić gospodarkę przed przegrzaniem po tym, jak dostała paliwa w postaci reformy podatkowej, którą to wprowadził sam Trump. No ale prezydent USA nie słynie z tego, że przyznaje się do własnych błędów, więc wskazywanie innego kozła ofiarnego bardziej mu pasuje. Prezydent może być niezadowolony z polityki podwyżek, ale jego wpływ na Fed kończy się na nominowaniu kandydatów na prezesa i innych członków zarządu, ale do zmiany mandatu Fed konieczna jest zgoda Kongresu. W obecnym układzie jest to nierealne, a Fed (nie tylko oceny skład) nie raz podkreślał swoją niezależność od nacisków z Białego Domu.
Dlaczego zatem dolara w ogóle reaguje? Jakkolwiek można racjonalnie wyceniać szans wpływania na Fed, to jednak nieobliczalność Trumpa jest czynnikiem, którego nie można ignorować. Wszak ledwo co mieliśmy do czynienia z zaostrzeniem polityki wobec Turcji, która boleśnie odbija się na kondycji gospodarczej tego kraju. Ponadto rynek dolara zdaje się wykorzystać pretekst do korekty po tym, jak ostatnie dni nie przyniosły kontynuacji aprecjacji USD. EUR/USD ostatnie dołki zaliczył w zeszłą środę i od tamtego czasu kurs powoli wspinał się w górę. Sugeruje to, że kolejny raz część inwestorów zaangażowała się w sprzedaż za późno i za nisko i stała się podatna na cofnięcia, szczególnie w warunkach, kiedy nie wiadomo co i kiedy uderzy w rynek. Domykanie stratnych pozycji spotęgowało teraz odbicie do 1,15. Podobnie można opisać zmiany na crossach z GBP, AUD i NZD. Skłaniamy się do opinii, że fundamentalnie nic niedobrego dla dolara się nie stało i osłabienie powinno być wygaszane. Ale ryzykiem jest kolejna tura narzekań ze strony Trumpa, więc warto śledzić jego aktywność na portalach społecznościowych. Jedynie miejsce, gdzie sytuacja wydaje się bardziej klarowana, jest USD/JPY. Kurs był oporny zeszłotygodniowej sile dolara, jak również pozostał niewrażliwy na poprawę rynkowego sentymentu, kiedy obudziły się spekulacje o powrocie USA i Chin do negocjacji handlowych. Tutaj rynek chce sprzedawać, a ostatni szum informacyjny temu sprzyja.
Niewiele dzieje się na rynku złotego i EUR/PLN przykleił się do 4,30. Korekta dolara z założenia jest pozytywnym impulsem dla rynków wschodzących, ale ostatnie kłopoty Turcji osłabiły zapał inwestorów do angażowania się w ten segment. To będzie hamować popyt na złotego i utrudni zejście pod 4,30. Jeśli dodatkowo EUR/USD ponownie odpadnie pod 1,15, zarysuje się presja na wzrost USD/PLN z powrotem w stronę 3,76.