Od dwóch dni Wall Street nie mówi praktycznie o niczym innym. Departament Handlu opublikował we wtorek dane pokazujące, że sprzedaż detaliczna w samym tylko maju wzrosła o 18% od poziomu z kwietnia. To największy miesięczny wzrost od 1992 roku.
Po dwóch miesiącach kwarantanny Amerykanie masowo rzucili się do wydawania swoich pieniędzy (a trochę ich mają, o czym za chwilę) na zakupy w centrach handlowych, restauracjach i stacjach benzynowych. Sprzedaż mebli i wyposażenia domu wzrosła, na przykład o 88%, sprzedaż ubrań o 188%, a wydatki w restauracjach o 30%.
W wartościach kwotowych ciągle jeszcze jesteśmy poniżej szczytu z lutego (485 mld USD wydanych w maju vs. 527 mld USD w lutym), ale tak spektakularne odbicie wskazuje na dwie rzeczy: Amerykanie uwierzyli, że świat kręci się dalej i… że mają oszczędności, żeby ten obrót podtrzymać.
Wydawane pieniądze w dużej mierze pochodzą z rządowych programów pomocowych, w ramach których Wujek Sam wysyła swoim obywatelom czeki na 1200 USD i dopłaca po 600 USD tygodniowo do programów dla bezrobotnych, ale wzrost nie wziął się tylko z tego. W maju bezrobocie spadło bowiem z 14.7% do 13.3%, a na rynku przybyło ponad 2.5 miliona miejsc pracy.
Z punktu widzenia inwestora giełdowego dane dotyczące sprzedaży detalicznej są szalenie istotne, ponieważ wydatki konsumenckie odpowiadają już za prawie 70% PKB Stanów Zjednoczonych. Im więcej Amerykanie wydają pieniędzy, tym więcej zarabiają spółki giełdowe, do których pieniądze te trafiają. Większe zyski spółek, to wyższe kursy akcji.
Ten trend wydaje się podtrzymywalny z dwóch powodów. Po pierwsze dane pokazują, że inwestorzy siedzą obecnie na największych pokładach gotówki nie widzianych od początku lat dziewięćdziesiątych.
Marcowa ucieczka z rynku akcji sprawiła, że kapitał przepływający do bezpieczniejszych aktywów napompował fundusze pieniężne do 4.6 biliona dolarów. Nawet po recesji z 2008 roku zarządzający nie widzieli tam takiego nagromadzenia gotówki w formie… gotówki.
Tajemnicą poliszynela jest, że fundusze tego typu wykorzystywane są przez inwestorów wyłącznie jako tymczasowa przechowalnia oszczędności, które prędzej czy później realokowane zostaną na rynek akcji lub obligacji. I to był argument numer jeden.
Przesłanka numer dwa dobrze widoczna będzie na poniższym wykresie mówiącym o tym, jak bardzo w ostatnich tygodniach wzrósł poziom gotówki znajdującej się w obiegu. Wskaźnik M2 pokazuje nie tylko gotówkę w formie banknotów czy zapisów na rachunkach rozliczeniowych, ale też ekwiwalenty pod postacią pieniędzy zgromadzonych, np. na kontach oszczędnościowych.
To, na co tu patrzymy, oznacza, że prędzej czy później coś z tą gotówką trzeba będzie zrobić. A co nadaje się do tego celu lepiej niż zainwestowanie jej na giełdzie lub przeznaczenie na konsumpcję, która z kolei podniesie zyski spółkom, co z spowoduje wzrost kursów akcji, który przyciągnie na giełdę kolejnych chętnych inwestorów?
Artykuł pochodzi z bloga: www.tradingforaliving.pl