Według greckiej gazety Kathimerini podczas wczorajszego spotkania grupy roboczej Eurogrupy i przedstawicieli greckiego rządu miało paść ultimatum – wiarygodny pakiet reform ma zostać przedstawiony w ciągu 6 dni, jeżeli data 24 kwietnia, kiedy to zaplanowany został szczyt Eurogrupy w łotewskiej Rydze, ma być wiążącym terminem dla podpisania ostatecznego porozumienia. Dotychczasowe propozycje Greków (26 stronicowa lista reform) nie mogą być taką podstawą, a rozmowy toczą się bardzo wolno. Wprawdzie dzisiaj przedstawiciele greckiego rządu zapewniali, że na wierzą w to, że 24 kwietnia uda się znaleźć porozumienia, ale rynek jest sceptyczny. Pewne jest tylko to, że Grecy spłacą dzisiaj 450 mln EUR raty pożyczki do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Tylko, że kolejna, w wysokości 950 mln EUR przypada już w maju. Jak na razie strona grecka nie robi wiele, aby poprawić swój „wizerunek” w strefie euro. Domaganie się gigantycznego odszkodowania od Niemiec za II wojnę światową, czy też rysujący się kolejny potencjalny konflikt z Komisją Europejską w kwestii nowego, rosyjskiego gazociągu, którego turecka nitka mogłaby kończyć się w Grecji (takie propozycje padły wczoraj podczas spotkania premiera Grecji z prezydentem Rosji), na pewno nie poprawi wzajemnych relacji.
Opublikowane wczoraj zapiski z marcowego posiedzenia FED nie wniosły wiele. Mimo, że kilku członków FED opowiadało się za czerwcowym terminem podwyżki stóp nie oznacza, że jego prawdopodobieństwo wyraźnie wzrosło. Oczywiście wiele będzie zależeć od danych, tylko, że te na razie rozczarowują. Chociaż teoretycznie nie wiemy, co pokażą chociażby dane za kwiecień – czy będzie wiosenne odbicie? Na razie ze strony FED pewne jest tylko jedno – przeważają opinie, że proces zacieśniania polityki powinien odbywać się stopniowo.
Dolar ponownie jednak zyskuje, bo teoretycznie wszystkie opcje (także ta czerwcowa) znów są w grze. Inna sprawa, to fakt, że rynek nie ma za bardzo alternatywy – pisaliśmy o tym wczoraj przytaczając jednocześnie wykres koszyka US Dollar Index. Tu sytuacja rysuje się na razie wg. zakreślonego scenariusza. Dolar ma szanse na dalsze zwyżki i jest bliski złamania szczytu z ubiegłego tygodnia na 98,66 pkt. To otworzyłoby drogę do próby przebijania się przez barierę 100 pkt.
Swoją cegiełkę w umocnieniu dolara cały czas ma kwestia grecka. Wspomniane przez gazetę Kathimerini 6 dni teoretycznie mija w przyszły wtorek – 14 kwietnia. Wtedy zacznie się kluczowa, nerwowa dekada – ostatnia prosta przed szczytem Eurogrupy 24 kwietnia. Jego fiasko wprowadzi dużą nerwowość na rynki, stąd też te będą chciały zdyskontować to wcześniej…
Jedyną relacją wobec której euro w ostatnich dniach nieco zyskało jest EUR/NOK. O przyczynach słabości NOK pisaliśmy już wcześniej – niewykluczone, że zmienią to jutrzejsze dane nt. marcowej inflacji CPI (oczywiście, gdyby była wyższa od prognoz). Z kolei euro najmocniej traci z wciąż silnym AUD (karta RBA jest cały czas rozgrywana, ale ma dwie strony – rynek nie może być pewny, że cięcia stóp w kolejnych miesiącach nie będą agresywne). Kolejne miejsca w 3-dniowym ratingu zajmują EUR/NZD (dolar nowozelandzki zyskuje po tym, jak premier Key daje do zrozumienia, że potencjalne interwencje banku centralnego na rynku nie mają sensu), a także EUR/USD.
W przypadku EUR/USD widać, że złamaliśmy linię szyi potencjalnej formacji RGR, co tym samym ją uwiarygodnia. Zasięg ruchu wypada w okolicach 1,0410-20, co zakłada naruszenie marcowego dołka na 1,0461. Po drodze ważnymi poziomami będą 1,0712 (minimum z 31 marca), oraz 1,0634 (szczyt z 13 marca). To, czy RGR zrealizuje się w pełni, czy też być może zejdziemy niżej, będzie zależeć od rozwoju wypadków wokół Grecji w ciągu najbliższych 2 tygodni.
Marek Rogalski – Główny analityk walutowy DM BOŚ