Investing.com -- Posunięcie Tesli polegające na zakupie 1,5 miliarda dolarów Bitcoinów to dla rynków znak ostrzegawczy. Ten ruch jednak zamiast niepokoić, podsyca manię spekulacyjną na aktywie, które jest przedmiotem bardziej gorączkowego niż kiedykolwiek tradingu, zgodnie z zasadą "Greater Fool Theory".
Jeśli Elon Musk chce spekulować na Bitcoinie, oczywiście ma do tego pełne prawo. Mnóstwo innych ludzi robi to samo, więc jest wiele powodów, aby wierzyć, że i on może sprzedać swoje Bitcoiny z zyskiem w przyszłości.
Nie ma jednak potrzeby, by robić to za pieniądze akcjonariuszy Tesli (NASDAQ:TSLA). Jeśli chcą postawić na Bitcoin, nic nie stoi im na przeszkodzie. Jednak inwestorzy Tesli kupili - choć za niemiłosiernie wysoką cenę - prawa do przyszłych zysków producenta samochodów.
Można argumentować, że nie ma tu żadnego zasadniczego konfliktu i prawdą jest, że może istnieć istotna zbieżność pomiędzy tymi, którzy wierzą w Bitcoina i tymi, którzy wierzą w Teslę. Z pewnością wydaje się, że istnieje duże podobieństwo w sposobie myślenia: obie grupy są przekonane, że zrewolucjonizują, a następnie zdominują sferę w której działają. Faktem pozostaje, że akcjonariusze Tesli, którzy chcieli spekulować na Bitcoinie, mają wszelkie możliwości, aby to uczynić, bez potrzeby, aby Elon Musk zrobił to za nich.
Wielu inwestorów Tesli zaufa każdemu zakładowi, który podejmie Musk, dzięki sile jego osobowości. To także ich prawo. Mimo to, teraz jest dobry moment, by przypomnieć ludziom, że Musk ma stanąć przed sądem w marcu pod zarzutem naruszenia obowiązków powierniczych, gdy w 2016 roku wykupił upadającą firmę SolarCity swoich kuzynów za 5,6 miliarda dolarów z pieniędzy Tesli. Pozostali dyrektorzy Tesli zapłacili już 60 milionów dolarów plus koszty prawne, aby zaspokoić te roszczenia.
To, co Tesla ogłosiła w poniedziałek, nie ma nic wspólnego z produkcją czy sprzedażą samochodów elektrycznych. Jest to po prostu zakład na aktywo spekulacyjne, którego jedyną użytecznością jest dokonywanie niemożliwych do wyśledzenia transakcji w nielegalnych towarach i usługach. Twierdzenie, że ruch ten jest dywersyfikacją korporacyjnych aktywów skarbowych jest naciągane: celem dywersyfikacji jest rozłożenie ryzyka, a nie jego powiększenie (aczkolwiek ryzyko jest niewielkie w stosunku do bilansu Tesli: wydane 1,5 miliarda dolarów to mniej niż 10% gotówki posiadanej przez firmę na koniec roku).
Ale jeśli twierdzenie o dywersyfikacji jest naciągane, twierdzenie, że Tesla zaakceptuje Bitcoin w ramach płatności za swoje samochody jest po prostu mydleniem oczu, ponieważ ani klient, ani żadna firma nie chciałaby ustalać swoich cen w walucie, która może wzrosnąć lub spaść o 10% w ciągu jednego dnia. Jednostką rozliczeniową Tesli, w każdej znaczącej perspektywie czasowej, pozostanie dolar. Fakt, że Tesla ucieka się do tak wątpliwych argumentów, powinien wzbudzić podejrzenia co do jej prawdziwych motywów.
Trudno pozbyć się podejrzeń, że głównym celem tego posunięcia jest generowanie zysków z powietrza, tak jak do tej pory firma robiła to z uprawnieniami do emisji, które mają długoterminowy trend spadkowy. Oba mają efekt maskowania rzeczywistości, że podstawowa działalność samochodowa nigdy nie może być wystarczająco rentowna, aby uzasadnić firmę obecną wycenę, jeśli kogokolwiek to obchodzi...
Wpływ, jaki Musk ma na rynki finansowe za pośrednictwem swoich fanów, sprawia, że ryzykowne jest obstawianie przeciwko jego poniedziałkowemu ruchowi, ale nie jest to oznaka zdrowia dla rynków w ogóle, a dla Tesli w szczególności.
Geoffrey Smith