Investing.com -- To historyczny moment na rynku akcji. Zwycięstwa inwestorów indywidualnych przeciwko funduszom hedgingowym przypominają bunty i rewolucje, podczas których uciskani i pokrzywdzeni nagle uświadamiają sobie siłę, jaką mają, gdy się zjednoczą i zorganizują.
Jest to wydarzenie zarówno społeczno-kulturowe, jak i finansowe. Analizując wpisy użytkowników "zaangażowanych w tę akcję" powtarzają się komunikaty jak ten od WallStreetBets Intern: "Nie ukarano ani jednego członka zarządu z Wall Street za krach finansowy z 2008 roku."
Widać wyraźną chęć zemsty ponad wszystko. Ataki są kierowane zarówno do konkretnych podmiotów jak i ogólnie przeciwko establishmentowi Wall Street, do którego, co nie jest zaskoczeniem, należy Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), która dopiero co otwiera oczy na tłum, który gromadzi się jej drzwiami.
Wracając do metafory rewolty - wiemy z historii co zazwyczaj dzieje się potem. Najczęściej tłum, odurzony własnym sukcesem, dopuszcza się ekscesów, które wzmacniają determinację przeciwników, prawie zawsze lepiej wyposażonych w środki i równie zdesperowanych. Kasta rządząca odzyskuje spokój, solidarność rebeliantów pęka pod presją, a status quo zostaje przywrócony poprzez bezwzględne represje.
Nawet najbardziej udane powstania zazwyczaj stają się zgorzkniałe, gdy zwycięzcy zwracają się przeciwko sobie. Jedność tłumu - źródło jego siły - jest ściśle ograniczona w czasie. Każda odpowiedź na pytanie "kiedy powinienem sprzedać GME/AMC/BB?" przyniesie przegranych, którzy swój gniew skierują z dala od establishmentu.
Żadne z tych stwierdzeń nie ma na celu umniejszania źródeł i realności żalów, które są obecnie formułowane. Nie jest naszym zadaniem ignorowanie nierówności, ani niesprawiedliwości ukrytej w obecnej strukturze rynku.
Po prostu trzeba mieć świadomość dokąd może nas taka sytuacja zaprowadzić.
Geoffrey Smith