(PAP) Katastrofa malezyjskiego samolotu na Ukrainie, o którego strącenie oskarżani są prorosyjscy separatyści, doprowadzi do eskalacji konfliktu na linii Zachód - Rosja - uważa prezes Eurasia Group Ian Bremmer.
Samolot linii Malaysia Airlines, który leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur, rozbił się w czwartek w okolicach Szachtarska w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy.
Niewykluczone, że maszyna została zestrzelona. W rejonie, gdzie spadł malezyjski samolot trwają walki między prorosyjskimi separatystami a ukraińskimi siłami rządowymi. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko uznał katastrofę samolotu za akt terrorystyczny.
W ocenie Bremmera po czwartkowej katastrofie, nowy władze Ukrainy pod kierownictwem prezydenta Petra Poroszenko mogą czuć się zmuszone do zintensyfikowania akcji militarnej w celu wyparcia z terytorium Ukrainy prorosyjskich separatystów.
Zdaniem eksperta Eurasia Group w wyniku katastrofy zwiększyć może się również zaangażowanie Zachodu. Zintensyfikuje się prawdopodobnie presja na rząd Stanów Zjednoczonych, by wsparł militarnie Ukrainę, czego do tej pory władze USA nie chciały uczynić. W większym stopniu zaangażować może się również Unia Europejska chociaż nie będzie to zaangażowanie militarne.
„Rząd Ukrainy znajdzie się obecnie pod dużo większą presją, aby usunąć siłą separatystów. Rośnie prawdopodobieństwo, że Ukraińcom uda się uzyskać wsparcie militarne (w tym uzbrojenie) od USA oraz większe wsparcie niemilitarne od Unii Europejskiej” – napisał Bremmer w komentarzu.
„Rosjanie będą zaprzeczali jakiemukolwiek udziałowi w wydarzeniach na Ukrainie oraz nadal będą domagać się zapewniania bezpieczeństwa ludności rosyjskojęzycznej na Ukrainie. Prawdopodobieństwo eskalacji konfliktu wzrosło wyraźnie” – dodał.
Zachód od dawna oskarża Rosję o wspieranie separatystów w walce z ukraińskimi siłami rządowymi. W tym tygodniu Departament Stanu USA wystosował oświadczenie, w którym oskarżył Rosję o koncentrowanie sprzętu wojskowego przy granicy z Ukrainą.
W reakcji na rolę Rosji w konflikcie na Ukrainie USA zaostrzyły również sankcje ekonomiczne wobec Moskwy, obejmujące między innymi koncern Rosnieft i własny bank Gazpromu, jak też inne duże banki oraz firmy energetyczne i zbrojeniowe.
Rosyjski prezydent Władimir Putin skrytykował nowe sankcje USA wobec jego kraju. Putin oświadczył, że jego rząd może podjąć działania, które zaszkodzą amerykańskim przedsiębiorstwom aktywnym w Rosji.
Unia Europejska również zapowiedziała, że rozszerzy sankcje na rosyjskie firmy, wspierające destabilizację Ukrainy i zawiesi finansowanie przez Europejski Banki Inwestycyjny oraz Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju nowych projektów, realizowanych w Rosji.
W reakcji na sankcje mocne spadki zanotowała w czwartek rosyjska giełda. Index Micex spadł w czwartek o 2,3 proc., w piątek benchmarkowy indeks rosyjskiej giełdy kontynuuje spadki i zniżkuje o ponad 1,5 proc. Kończący się tydzień jest najsłabszy dla rosyjskiej giełdy od marca tego roku.
Spadkami na wydarzenia na Ukrainie zareagowały również giełdy zachodnie. Amerykański indeks S&P 500 stracił w czwartek 1,2 proc. Indeks zmienności VIX, obrazujący poziom niepewności na rynku, odnotował w czwartek z kolei najsilniejszy intradayowy wzrost od kwietnia ubiegłego roku.