(PAP) Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że po dymisji premiera Donalda Tuska powierzy misję tworzenia rządu marszałek Ewie Kopacz. Jak ocenił, w obecnej sytuacji prezydent, który chciałby toczyć spór o następcę Tuska, byłby nieodpowiedzialny.
W poniedziałkowej rozmowie w TVN24 Biznes i Świat Komorowski zwrócił uwagę, że obecna zmiana rządu to nie wynik upadku gabinetu, ale "awansu polskiego premiera". "W związku z tym prezydent, który chciałby toczyć spór z większością parlamentarną, kto ma być następcą premiera, byłby nieodpowiedzialny z punktu widzenia potrzeby stabilizowania sytuacji w Polsce" - zauważył Komorowski.
"Przyjmuję do wiadomości, że dostałem kandydaturę popieraną przez koalicję większościową, co jest bardzo ważne (...) Będę działał w imię stabilizacji sytuacji, rezygnując ze swojego pierwszego ruchu (możliwości wskazania kandydata na szefa rządu - PAP) i wysuwając kandydaturę marszałek Ewy Kopacz" - zapewnił Komorowski.
Na powołanie nowego premiera konstytucja daje prezydentowi dwa tygodnie od momentu przyjęcia dymisji.
W ubiegłym tygodniu zarząd PO rekomendował Kopacz na następczynię premiera Donalda Tuska. Prezydent rozmawiał już o tej kandydaturze z Tuskiem, a także z wicepremierem, prezesem PSL Januszem Piechocińskim.
Koalicja większościowa może być tylko jedna, więc jeśli kandydaturę zgłasza także szef drugiej partii koalicyjnej, to dla mnie jest gwarancją tego, że każda decyzja personalna jest do przeprowadzenia głosami całości koalicji - zaznaczył Komorowski.
Jak mówił, zgodnie ze "wstępną umową" w czwartek przyjmie dymisję rządu Donalda Tuska. "Premier musi formalnie złożyć wniosek o dymisję, a ja chcę tę dymisję przyjąć jak najszybciej" - zapewnił prezydent.
Nie wykluczył, że do złożenia dymisji może dojść we wtorek. "Wtedy po moim powrocie z Berlina będę chciał jak najszybciej załatwić wszystkie kwestie formalne" - dodał Komorowski.
Jak powiedział, zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami Donald Tusk miał pozostać na funkcji premiera do połowy listopada. Ale rozumiem, że zaszły jakieś okoliczności, przypuszczam, że mające związek z przyszłymi obowiązkami szefa Rady Europejskiej, które wymagają przyspieszenia tej decyzji - podkreślił prezydent.
W jego ocenie, przedłużający się okres niestabilności w rządzie może być "źródłem różnych kłopotów".
Jak podkreślił Komorowski, jako prezydent i zwierzchnik sił zbrojnych "w sposób szczególny" czuje się odpowiedzialny za sferę bezpieczeństwa i obrony, ale także chce rozmawiać m.in. o polityce prorodzinnej.
Przypomniał o niedawnych zapowiedziach premiera Tuska zwiększenia ulg podatkowych dla rodzin wielodzietnych oraz zwiększenia poziomu finansowania armii do 2 proc. PKB.
To wymaga wyjaśnienia, czy nowe okoliczności oznaczają podtrzymanie wcześniejszych deklaracji - dodał prezydent.
Komorowski pytany był także, czy na swoich stanowiskach powinni pozostać ministrowie: obrony - Tomasz Siemoniak, spraw zagranicznych - Radosław Sikorski i spraw wewnętrznych - Bartłomiej Sienkiewicz.
Jak powiedział prezydent, "bardzo wysoko" ocenia szefa resortu obrony i współpracę z nim.
Komorowski zaznaczył także, że przez cztery lata dobrze się mu się współpracowało z ministrem spraw zagranicznych i nie widzi "żadnych utrudnień, gdyby ta współpraca miała być kontynuowana". "To wredne plotki o zadawnionych urazach z mojej strony w stosunku do ministra Sikorskiego" - dodał.
Dopytywany z kolei o Sienkiewicza powiedział, że nie współpracuje z nim na co dzień.
Prezydent odniósł się także do możliwości przedterminowych wyborów parlamentarnych. W ocenie Komorowskiego, to nie byłoby "dobre" dla Polski i dlatego nie należy dążyć do przedterminowych wyborów. "Optymalnym rozwiązaniem w systemie demokracji jest wypełnienie kadencji do końca" - dodał.
"To pozwala na sprawdzenie każdego czy zrealizował obietnice wyborcze, (...) ale jest to również kwestia stabilności systemu demokratycznego i funkcjonowania państwa" - powiedział prezydent.