Prawie 70% od początku roku i niemal 30% w ciągu ostatnich dni - o tyle wzrósł bitcoin, wyznaczając nowe tegoroczne maksima i wracając do poziomów cenowych z września zeszłego roku. W ostatnim czasie można było odnieść wrażenie, że wszyscy już zapomnieli po co tak naprawdę powstał bitcoin i że głównym jego założeniem było zapewnienie bezpiecznej alternatywy dla tradycyjnego systemu bankowego. No i właśnie teraz, gdy na jaw wychodzą problemy banków i gdy okazuje się, że cały system ma podobne problemy jak podczas ostatniego kryzysu finansowego, kapitał napływa na rynek kryptowalut. I to mimo tego, że czołowe banki centralne dały jasno do zrozumienia, że będą ratować sektor finansowy przed problemami z płynnością.
Na skróty:
- Problemy sektora bankowego wywołały napływ kapitału na rynek kryptowalut
- Ostatnie sesje upłynęły pod znakiem wzrostów bitcoina, który w niedzielę przekroczył poziom 28 000 USD, wyznaczając nowe tegoroczne maksima
- Reakcja rynku kryptowalut pokazuje, że BTC może być postrzegany jako „bezpieczna przystań”, chroniąca kapitał przed problemami z płynnością sektora bankowego
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej FXMAG
Banki w dół, bitcoin w górę
Bitcoin rośnie niemal nieprzerwanie od 10 marca, aktualnie wyznaczając nowe tegoroczne maksima powyżej 28 000 dolarów i notując niemal 30% wzrost w tydzień. Data rozpoczęcia ruchu wzrostowego nie jest przypadkowa, bo dzień wcześniej, w czwartek 9 marca, nieistniejący już Silicon Valley Bank ogłosił, że ma problemy z płynnością. SVB, który miał szczególnie mocną ekspozycję na sektor technologiczny, start-upów oraz venture capital, był siedemnastym pod względem wielkości aktywów bankiem w USA (ponad 210 mld, z czego 170 mld USD to depozyty klientów). W ostatnim czasie miał jednak problem z odpływem znacznej części depozytów, co zmusiło go do awaryjnej sprzedaży obligacji skarbowych o wartości 21 mld USD, na czym stracił ponad 1,8 mld dolarów. Strata była spowodowana spadkami notowań obligacji w trwającym cyklu podwyżek stóp procentowych w USA.W piątek rządowa agencja FDIC odebrała licencję Silicon Valley Bankowi, a on sam został zlikwidowany. Ostatni raz takie wydarzenie miało miejsce w 2008 roku, po upadku banku Washington Mutual. Programem ochrony depozytów objęte były rachunki do 250 tys. dolarów, zaś wszystko powyżej tej kwoty mogło przepaść. Problem w tym, że ponad 95% rachunków SVB miało wyższą wartość, bo większość klientów to firmy (jak się później okazało również notowany na GPW producent gier Huuuge Games). Potencjalne bankructwo Silicon Valley Banku mogłoby więc nie tylko wywołać run na pozostałe banki, ale pogrążyć start-upy i spółki technologiczne, które ulokowały w nim swoje pieniądze.
Na decyzję amerykańskiej administracji nie trzeba było czekać długo - dzień później Fed poinformował o tym, że wszystkie depozyty upadłego SVB i zlikwidowanego „przy okazji” Signature Banku (obsługującego przede wszystkim podmioty związane z rynkiem krypto) zostaną zwrócone ich właścicielom z pieniędzy banku centralnego.
Oprócz tego Fed zapowiedział wprowadzenie nowego instrumentu BTFP, którym są krótkoterminowe pożyczki dla banków pod zastaw obligacji skarbowych wycenianych po kursie nominalnym (czyli wyżej niż cena rynkowa).
Był to więc jasny sygnał od Fedu, że nie doprowadzi do braku płynności sektora bankowego w USA.
To jednak nie kończy problemów banków - po upadku SVB i Signature Banku zaczęło robić się głośno o Credit Suisse (NYSE:CS), czyli drugim pod względem wielkości szwajcarskim banku, który już od dłuższego czasu był kandydatem na bankruta.
Dziś wiemy już, że Credit Suisse zostanie przejęty przez UBS, czyli największy bank w kraju, za 3 mld franków. Oprócz tego UBS otrzyma wsparcie płynnościowe od szwajcarskiego banku centralnego o wartości do 100 mld CHF.
To jednak wcale nie uspokoiło nastrojów inwestorów - przecena spółek z sektora bankowego na całym świecie trwa w najlepsze.
Symboliczny bailout
To właśnie bitcoin i rynek kryptowalut są beneficjentami spadku zaufania do sektora bankowego. Warto w tym miejscu przypomnieć w jakim celu i w jakich okolicznościach powstała pierwsza kryptowaluta. Wszystko rozpoczęło się idei anonimowego Satoshiego Nakamoto (lub grupy osób występujących pod tym pseudonimem), który już w 2007 r. rozpoczął pracę nad cyfrowym pieniądzem, w swoim zamierzeniu będącym całkowicie wolnym od wszystkich wad walut fiducjarnych. Miał on być zdecentralizowany, ogólnodostępny i całkowicie wolny od wpływu instytucji rządowych oraz prywatnych firm, umożliwiać wykonywanie transakcji bez obecności pośredników i konieczności darzenia ich zaufaniem, zaś dzięki pracy wykonanej podczas kopania i ograniczonej maksymalnej podaży miał rozwiązywać istotny problem emisji bez pokrycia oraz inflacji. Dodatkowym impulsem dla stworzenia bitcoina był postępujący kryzys finansowy w Stanach Zjednoczonych, który swoje apogeum miał w drugiej połowie 2008 r. Nakamoto pisał w swoim manifeście, że:„Bank Centralny musi być darzony zaufaniem, gwarantującym że nie doprowadzi do dewaluacji waluty, jednak historia pieniędzy fiducjarnych pełna jest nadużyć tego zaufania. Banki muszą być darzone zaufaniem, aby trzymać i transferować elektronicznie nasze pieniądze, podczas gdy jednocześnie pożyczają je w formie kredytów, tworząc bańki kredytowe i dysponując jedynie ich częściowym pokryciem.”
W pierwszym bloku transakcyjnym bitcoina znalazł się znamienny nagłówek z czołówki brytyjskiego dziennika The Times z 3 stycznia 2009 roku: „The Times 03/Jan/2009 Chancellor on brink of second bailout for banks”. Odnosił się on do decyzji ówczesnego brytyjskiego kanclerza skarbu Alistaira Darlinga, planującego uruchomienie kolejnej transzy dofinansowania instytucji bankowych, będącej próbą walki ze skutkami kryzysu finansowego. Plan Darlinga zakładał również dalszą stymulacje gospodarki poprzez częściową nacjonalizację sektora bankowego, a także skupowanie tzw. toksycznych aktywów.
Co ciekawe, spadek mocy nabywczej pieniądza obrazuje chociażby sama okładka The Times - na początku 2009 roku za brytyjski dziennik trzeba było zapłacić 1,50 funta, dziś zaś okładkowa cena gazety to 2,50 GBP, czyli niemal 67% więcej.
Dziś wprawdzie sektor bankowy - po wyciągnięciu lekcji z globalnego kryzysu finansowego - w dużej mierze oczyścił się z toksycznych aktywów, co jednak nie rozwiązuje problemów m.in. z rezerwą cząstkową i kreacją pieniądza przez banki komercyjne.
Niedawny bailout Credit Suisse, tym razem za pośrednictwem innego banku, ma dość symboliczny wymiar w kontekście ostatnich wzrostów bitcoina. Co więcej, kolejne zawirowania w sektorze bankowym, nawet jeśli zostaną doraźnie „uspokojone” płynnością banku centralnego, nie rozwiążą systemowego problemu, który uwidacznia się w środowisku m.in. rosnących stóp procentowych i słabnącej aktywności gospodarczej.
Bezpieczna przystań poza systemem bankowym
Ostatnie wydarzenia przypominające o tym jak wrażliwy na utratę zaufania i wybuchy paniki jest sektor bankowy doprowadziły również do wzrostów ceny złota, które od lat wymieniane jest jako bezpieczna przystań na trudne czasy. Na poniedziałkowej sesji notowania złotego kruszcu przekroczyły granicę 2000 dolarów za uncję. Ostatni raz podobne poziomy były notowane na początku marca zeszłego roku, niedługo po inwazji Rosji na Ukrainę. Złoto, podobnie jak bitcoin, jest postrzegane jako wyjście z sektora finansowego i zabezpieczenie przed problemami banków, szczególnie jeśli mowa o fizycznym kruszcu.Czytaj również: Kurs złota szaleje — czy warto teraz zainwestować w złoto? Sprawdziliśmy opinie znanych polskich analityków. Ich twierdzenia są zaskakujące