Jak co tydzień w piątek o godz. 18:00, na naszym kanale YouTube odbyła się transmisja na żywo programu „Kolacja przy Świecach”, podczas którego Darek Dziduch podsumował najistotniejsze wydarzenia tygodnia na rynkach finansowych i w gospodarce. Oglądaj nas na YouTube i słuchaj na Spotify (NYSE:SPOT), a jeśli wolisz czytać, sprawdź telegraficzny skrót tematów, które poruszyliśmy podczas piątkowego programu:
Inflacja w Polsce miała rosnąć, no ale jednak… spada
- za nami grudniowy szybki odczyt inflacji, który po raz kolejny pokazał spadek dynamiki wzrostu cen w ujęciu rocznym
- w grudniu inflacja wyniosła 16,6% rok do roku i wzrosła zaledwie o 0,2% wobec listopada
- to odczyt poniżej oczekiwań, które oscylowały wokół 17,3% w ujęciu rocznym, inflacja rok do roku spadła też w porównaniu do listopada (ostateczny odczyt CPI to 17,5% r/r)
- Ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły o 21,5% r/r, nośników energii poszły w górę o 31,2% r/r, paliw do prywatnych środków transportu zwiększyły się o 13,5% r/r
- w porównaniu do listopada spadły ceny energii (-3,3% m/m) i paliw (-1,6% m/m)
- i to właśnie spadek cen nośników energii i paliw w głównej mierze przyczyniły się do kolejnego spadku rocznej dynamiki
- analitycy mBanku szacują, że gdyby Orlen “nie stabilizował cen paliw” w grudniu (przed styczniową podwyżką VAT-u), to inflacja wyniosłaby mniej więcej 1 pkt. proc. mniej (15,6% r/r)
- wciąż jednak inflacja bazowa w grudniu wybije nowy historyczny rekord - wyniesie ok. 11,6% r/r (wobec 11,4% r/r w listopadzie)
- oprócz tego, inflacja w styczniu najprawdopodobniej zatrzyma spadki dynamiki w dwóch ostatnich miesiącach, natomiast szczyt inflacji szacowany jest na luty (z powodu niskiej zeszłorocznej bazy po wprowadzeniu Tarczy Antyinflacyjnej)
- ekonomista Konfederacji Lewiatan ostrzega, że dynamika cen przekroczy 20% r/r, czyli można spokojnie przyjąć, że tak się nie stanie i zatrzymamy się przed tą psychologiczną granicą
Stopy procentowe w Polsce już nie pójdą w górę
- za nami styczniowe, pierwsze w tym roku i pierwsze od czasów pandemii dwudniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej
- obyło się bez zaskoczeń - stopy procentowe po raz czwarty z rzędu pozostały bez zmian, czyli stopa referencyjna wciąż wynosi 6,75%
- z komunikatu po posiedzeniu RPP można wyczytać, że w otoczeniu globalnego spowolnienia gospodarczego dalsze podwyżki stóp procentowych mogłyby jedynie pogłębić spadek aktywności gospodarczej w Polsce, a jednocześnie nie miałyby realnego wpływu na wysoką inflację, która - zdaniem RPP - pochodzi przede wszystkim z czynników zewnętrznych
- o ile treść samego komunikatu po posiedzeniu RPP można byłoby wyrecytować zanim jeszcze został opublikowany na stronie NBP (bo w zasadzie nie różni się od poprzednich), o tyle na większe emocje można było oczekiwać w czwartek, podczas konferencji prasowej prezesa Glapińskiego
- “Mówiłem, że inflacja jest przejściowa, i to się zaczyna sprawdzać”
- warto jednak przypomnieć, że Glapiński w październiku 2021 roku twierdził, że nie ma potrzeby podwyżek stóp, bo inflacja jest przejściowa
- “Od marca, lub od początku II kwartału poziom inflacji będzie spadać, w kierunku inflacji jednocyfrowej. Pod koniec roku powinna być w okolicach 8%, a może będzie poniżej 8%”
- Inflacja będzie spadała powoli, stopniowo, bo nie mamy już dzikiej, ultra-kapitalistycznej rzeczywistości XIX-wiecznej” – uważa prezes NBP
- oczywiście nie zabrakło też walczenia z chochołami, takimi jak “potrzeba podnoszenia stóp do poziomu inflacji”
- „To by oznaczało masowe bankructwa, masowe bezrobocie. Być może chcą tego jacyś nieodpowiedzialni publicyści, ale nie chce tego na pewno RPP ani NBP”
- być może chodzi tu o przekręcaną wypowiedź Ludwika Koteckiego, członka RPP, który mówił kilka miesięcy temu, że “Stopy procentowe w Polsce powinny być mniej więcej na poziomie inflacji oczekiwanej za rok, półtora”
- niektórzy bowiem zapominają, że inflacja odnosi się do przeszłości, a stopy procentowe do przyszłości
Amerykański rynek pracy wciąż ma się dobrze
- W grudniu zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło o 223 000 etatów w ujęciu miesięcznym, wobec oczekiwanych przez analityków 200 tys. nowych miejsc pracy.
- Jest to jednak niższy od listopadowego odczytu NFP, który (po rewizji w dół z 263 000) wyniósł 256 tys. etatów
- dalszy spadek stopy bezrobocia w USA - w grudniu wyniosło ono 3,5%, co jest odczytem znacznie lepszym od oczekiwań. Analitycy spodziewali się bowiem wyniku na poziomie 3,7%, czyli identycznym niż w październiku
- W grudniu niższa od oczekiwań była natomiast przeciętna stawka godzinowa - średnie wynagrodzenie w USA wzrosło o 4,6% w porównaniu do grudnia rok wcześniej oraz o 0,3% w ujęciu miesięcznym. Konsensus analityków zakładał wzrost wynagrodzenia godzinowego o równe 5% r/r oraz o 0,4% m/m. Dla porównania: w listopadzie zeszłego roku płace wzrosły o 4,8% w skali roku (rewizja w dół z 5,1% r/r) i 0,4% m/m.
- Dzisiejsze dane z rynku pracy w USA korespondują z wczorajszym raportem ADP, który również pokazał odczyt znacząco powyżej oczekiwań - analitycy spodziewali się wzrostu etatów w grudniu o 150 000 w ujęciu miesięcznym, podczas gdy sam grudniowy raport ADP dał odczyt na poziomie 235 tys. nowych etatów, w porównaniu do wzrostu zatrudnienia o 182 tys. w listopadzie ubiegłego roku.
VAT rośnie, a ceny paliw… pozostają bez zmian, czyli matematyka wg Orlenu
- nie było dla nikogo tajemnicą, że od 1 stycznia VAT na paliwo wzrośnie z 8% do standardowych 23%, więc z logicznego punktu widzenia każdy oczekiwał wzrostów cen na stacjach
- tak się jednak nie stało na Orlenie (WA:PKN): mimo podwyżki VAT-u, akcyzy i opłaty paliwowej, ceny pozostały w zasadzie bez zmian
- no ale to nie żadna magia, ani matematyka wymyślona na nowo, tylko fakt, że Orlen “niespodziewanie” obniżył ceny hurtowe 31 grudnia (np. z 5900 PLN za metr sześcienny benzyny do 5200 PLN)
- można więc powiedzieć, że Orlen w ostatnich tygodniach, mimo mocnych spadków cen ropy na giełdach, sztucznie zawyżał ceny tylko po to, by zapewnić “miękkie lądowanie” po nowym roku i nie podnieść cen na stacjach od 1 stycznia
- główny ekonomista Orlenu tłumaczył, że gdyby wcześniej ceny hurtowe poszły w dół, to na stacjach byłyby kolejki i mogłoby zabraknąć paliwa…, no i że ogólnie to zamiast narzekać, powinniśmy dziękować Obajtkowi za to, że ceny pozostały bez zmian
- do tego w absurdalny sposób porównał to do obniżek cen na Węgrzech, które polegały na sztucznym zaniżaniu stawek i cenach maksymalnych, które odstraszyły importerów ropy innych niż państwowy koncern MOL
- prezes Obajtek dopiero we wtorek wydał oświadczenie, które można streścić jednym zdaniem: “Jesteśmy dziś atakowani za to, że nie podnieśliśmy cen. Zrobiliśmy to dla dobra Polaków”
- Najwyższa Izba Kontroli planowała kontrolę w Orlenie, ale nie zgadzał się na nią prezes Obajtek, bo wg niego “nie ma do niej podstaw” i gdyby się na nią zgodził, złamałby prawo
- problem w tym, że NIK ma prawo kontrolować wszystkie urzędy, instytucje i także spółki, w których zaangażowany jest kapitał Skarbu Państwa albo te, które korzystają np. z państwowych dotacji i kredytów
- w międzyczasie dowiedzieliśmy się, że UOKiK rozpoczął postępowanie wyjaśniające w sprawie cen na paliw na rynku paliwowym, tym razem jednak obejmie również Orlen
Gaz ziemny w Europie tańszy niż przed inwazją Rosji na Ukrainę
- w czwartek europejskie kontrakty na gaz ziemny Dutch TTF spadły poniżej 65 euro za megawatogodzinę (ponad 10% obsunięcia podczas sesji)
- to najniższy poziom od lutego zeszłego roku, niższy niż przed inwazja Rosji na Ukrainę (w marcu zeszłego roku kontrakty przekroczyły 340 EUR)
- spadki są podyktowane przede wszystkim pełnymi magazynami gazu w Europie
- spadkom sprzyja też łagodna pogoda
- niskie zapotrzebowanie na gaz pozwala też sprowadzać go w formie skroplonej
- jeżeli nie dojdzie do jakiegoś mocnego nawrotu zimy, to dalsze spadki są wciąż scenariuszem bazowym
Zmiany w podatku Belki, które powinny pojawić się już dawno temu
- na początku tygodnia Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że od tego roku podatkowego (czyli przy rozliczeniu w przyszłym) ma wejść nowelizacja ustawy o podatku Belki
- będzie to możliwość kompensaty dochodów i strat z inwestycji w fundusze z dochodami i stratami z innych źródeł kapitałowych
- czyli będzie można rozliczać wspólnie inwestycje w fundusze zarządzane przez TFI, akcje czy fundusze notowane na giełdzie
- no ale byłoby zbyt pięknie, gdyby to była jedyna zmiana
- bo razem z nią ma być też wprowadzone osobne rozliczenie dochodu z inwestycji kapitałowych obarczonych wysokim ryzykiem, czyli kontrakty CFD i tzw. “Forex” (do tego być może dołączone będą kryptowaluty)
- zmieni się również obowiązujący sposób opodatkowania odsetek od obligacji "w sposób, który zapewni analogiczny poziom opodatkowania niezależnie od tego, czy inwestor nabywa obligacje na rynku pierwotnym czy wtórnym (chodzi o to, że podatek będzie naliczany od ceny nominalnej, a nie rynkowej zakupu papierów)
WIBOR jednak trzeba płacić? Sąd wycofał wcześniejsze postanowienie
- w połowie listopada zeszłego roku zrobiło się głośno o postanowieniu jednego z sądów w sprawie, w której kredytobiorca pozwał bank za naliczanie rat w oparciu o WIBOR i za to, że bank nie poinformował wystarczająco o ryzyku wzrostu rat przy wzrostach stóp procentowych
- Sąd Okręgowy w Katowicach wydał wtedy postanowienie zabezpieczające w sprawie kredytu złotowego zaciągniętego w ING Banku Śląskim
- na czas trwania postępowania bank miał nie pobierać odsetek naliczanych na podstawie WIBOR-u, co obniżyło kredytu spadnie do samej marży (2,2%) i tym samym o niemal 2000 PLN miesięcznie
- ING złożył zażalenie, które jeszcze pod koniec grudnia sąd rozpatrzył pozytywnie, czyli pozywający będzie jednak płacił pełną ratę swojego kredytu
- co ciekawe, o ile informacja o zawieszeniu spłaty rat w oparciu o WIBOR w tym postępowaniu obiegła wszystkie media, o tyle w zasadzie nigdzie nie pojawiła się informacja, że sąd jednak uchylił to wcześniejsze postanowienie i nie uznał, że “WIBOR jest nielegalny”, a takie absurdalne opinie dało się już słyszeć
- kancelarie prawne, które będą mamić swoich klientów tym, że po kredytach frankowych przyszła kolej na podważanie legalności kredytów w oparciu o WIBOR mogą więc liczyć na spory ruch
- samo zakwestionowanie przez sądy hipotek opartych o WIBOR byłoby trzęsieniem ziemi dla sektora
- kosztowałoby to banki prawie 84 mld złotych, co jest odpowiednikiem skumulowanych zysków całego sektora z ostatnich siedmiu lat