(PAP) Szef Pentagonu Chuck Hagel ocenił w czwartek, że ekstremiści z Państwa Islamskiego, którzy kontrolują znaczą część Iraku i Syrii, stanowią nieuchronne zagrożenie, które wykracza poza te, znane dotąd Amerykanom. Dodał, że USA muszą być gotowe na wszystko.
"Oni wykraczają poza wszytko to, co dotychczas widzieliśmy" - powiedział Hagel podczas konferencji prasowej w Pentagonie.
Pytany, czy dżihadyści z Państwa Islamskiego stanowią dla USA zagrożenie porównywalne do zamachów z 11 września 2001, Hagel wskazał, że są oni "więcej niż tylko grupą terrorystyczną", gdyż łączą w sobie wyrafinowaną ideologię oraz strategiczny i wojskowy know-how, a ponadto ugrupowanie to jest "niezwykle silnie finansowane".
"Musimy być dobrze przygotowani na wszystko" - podkreślił.
Nawiązując do zamordowania przez dżihadystów amerykańskiego dziennikarza Jamesa Foleya, Chuch Hagel stwierdził, że ekstremiści z Państwa Islamskiego nie mają żadnych "standardów odpowiedzialnego zachowania ludzkiego". "Są nieuchronnym zagrożeniem dla naszych interesów, czy to w Iraku, czy gdziekolwiek" - dodał.
Hagel zapowiedział, że USA będą kontynuować ataki na pozycje islamistów w Iraku. "Realizujemy długofalową strategię" - stwierdził Hagel. Podkreślił, że prowadzona od dwóch tygodni amerykańska operacja wojskowa w Iraku ma ograniczony charakter, ale jednocześnie nie wykluczył zwiększenia działań.
"Kontynuujemy badanie wszystkich opcji wobec Państwa Islamskiego, tak by najlepiej wspierać przeciwko niemu partnerów na Bliskim Wschodzie, a zwłaszcza Irak" - powiedział.
Podkreślił jednak, że aby pokonać ekstremistów, "Irak musi zabrać się za rozwiązywanie swoich wewnętrznych problemów" i stworzyć rząd spełniający potrzeby i reprezentujący interesy jak największej liczby Irakijczyków.
Występujący razem z szefem Pentagonu na konferencji prasowej przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA, generał Martin Dempsey zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo, jakie stanowić mogą po powrocie do swych krajów walczący obecnie w Syrii zradykalizowani Europejczycy czy Amerykanie. Przyznał, że ten problem w większym stopniu dotyczy Europy niż USA ze względu na otwarte granice w Unii Europejskiej.
Dał do zrozumienia, że Państwo Islamskie będzie niebezpieczne tak długo, jak ugrupowanie to będzie mogło liczyć na schronienie w Syrii na obszarach kontrolowanych przez bojowników. "Jest to organizacja, która ma apokaliptyczną wizję (...) i powinna zostać ostatecznie pokonana" - powiedział Dempsey.
Pytany, czy organizację tę można pokonać bez zaatakowania jej części znajdującej się w Syrii, Dempsey powiedział, że "nie". "Trzeba im stawić czoła po obu stronach nieistniejącej w zasadzie obecnie granicy" - powiedział. Ale zastrzegł, że do tego potrzeba jest "koalicja w regionie" oraz wykorzystanie nie tylko sił wojskowych, ale też narzędzi dyplomatycznych i ekonomicznych.
Sunniccy ekstremiści ogłosili pod koniec czerwca utworzenie na kontrolowanych przez nich terytoriach północnego Iraku i Syrii kalifatu o nazwie Państwo Islamskie.
8 sierpnia Amerykanie rozpoczęli naloty na ich wojskowe cele w Iraku. W sumie jak dotąd przeprowadzono 90 nalotów, z których 57 koncentrowało się w okolicach tamy w Mosulu. Ataki pozwoliły oddziałom kurdyjskim na kontratak z kierunku Irbilu, stolicy autonomicznego okręgu kurdyjskiego na północy Iraku, w którego rejonie schroniło się 200 tysięcy irackich uchodźców uciekających przed dżihadystami. W większości są to jazydzi - niemuzułmańska grupa etniczna, wyznająca eklektyczną religię - mordowani i traktowani ze szczególnym okrucieństwem przez bojowników Państwa Islamskiego.