(PAP) NATO twierdzi, że Rosja ponownie zaczęła koncentrować swoje wojska przy granicy z Ukrainą. Według ministra Radosława Sikorskiego Moskwa zwiększa wsparcie dla separatystów na wschodzie Ukrainy, a Polska "z niepokojem" obserwuje ostatnie wydarzenia w tym kraju.
W poniedziałek ukraiński samolot wojskowy An-26 został zestrzelony w rejonie Ługańska pociskiem rakietowym odpalonym najpewniej z terytorium Rosji.
Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel Sojuszu Północnoatlantyckiego poinformował PAP, że "znów obserwujemy koncentrację rosyjskich wojsk w regionie przy granicy z Ukrainą", gdzie - jak powiedział - "przebywa obecnie od 10 tys. do 12 tys. rosyjskich żołnierzy".
Według tego źródła do połowy czerwca większość stacjonujących tam wcześniej około 40 tys. rosyjskich żołnierzy została wycofana, czego domagał się od Moskwy Zachód i co było elementem planu pokojowego. W czerwcu NATO szacowało liczebność rosyjskich wojsk pozostających przy granicy z Ukrainą na poniżej tysiąca.
Również władze w Kijowie informują o koncentracji rosyjskich wojsk w pobliżu ukraińskiej granicy. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Łysenko oświadczył, że w ciągu ostatniej doby zauważono ruchy rosyjskich oddziałów w pobliżu granicy z obwodem sumskim na północnym wschodzie Ukrainy oraz z obwodem ługańskim, na wschodzie.
Łysenko dodał, że wciąż trwają zacięte walki z separatystami, a rebelianci systematycznie ostrzeliwują rosyjskie terytorium, co Rosjanie starają się przedstawić jako działania ukraińskich wojsk.
W okolicach Ługańska doszło w poniedziałek do zestrzelenia samolotu transportowego sił zbrojnych Ukrainy An-26. Jak poinformował ukraiński minister obrony Wałerij Hełetej maszyna została trafiona pociskiem rakietowym odpalonym najpewniej z terytorium Rosji. Na pokładzie była siedmioosobowa załoga oraz jedna osoba odpowiedzialna za przewożony ładunek - żywność i wodę dla sił rządowych. Według Hełeteja załoga nawiązała kontakt ze sztabem generalnym Ukrainy i obecnie trwają działania, by ją ewakuować na tereny kontrolowane przez ukraińskie władze.
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko poinformował, że na wschodzie kraju po stronie prorosyjskich separatystów, walczą zawodowi oficerowie rosyjscy i używany jest najnowszy sprzęt wojskowy z Rosji.
Minister Sikorski uważa, że to co się dzieje na wschodzie Ukrainy, gdzie przez granicę z jednego kraju do drugiego przechodzą kolumny wojsk, czołgów i transporterów, to agresja. Szef polskiej dyplomacji wyraził nadzieję, że "środowa Rada Europejska podejmie decyzję w sprawie tego, co dzieje się na Ukrainie, gdzie używana jest ciężka artyleria, podsyłani są separatyści, a konflikt grozi rozszerzeniem się".
Zdaniem Sikorskiego "zamiast wycofania się z Krymu, Rosja eskaluje swoje wsparcie dla separatystów". "To jest wbrew ustaleniom przywódców światowych, przywódców Ukrainy i Rosji oraz ewidentnie łamie uzgodnienia między Rosją a Unią Europejską. Unia Europejska powiedziała, co się stanie, jak Rosja nie przywróci ukraińskiej kontroli nad swoją częścią granicy ukraińsko-rosyjskiej" - powiedział minister. "Zamiast uspokojenia mamy eskalację, więc staje się to powoli kwestią wiarygodności samej UE" - dodał.
Tymczasem władze rosyjskie zaprosiły w poniedziałek obserwatorów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) na dwa przejścia na granicy rosyjsko-ukraińskiej - poinformowało w poniedziałek MSZ Rosji, wskazując że czyni to "kierując się dobrą wolą i nie czekając na zawieszenie broni".
Prezydent Poroszenko jako jeden z warunków wznowienia zawieszenia broni w konflikcie z prorosyjskimi separatystami wskazywał m.in. ustanowienie kontroli na granicy z Rosją z udziałem obserwatorów OBWE. Według władz ukraińskich przez rosyjską granicę napływa na wschód Ukrainy broń dla rebeliantów, a także przybywają najemnicy.
Poroszenko ocenił w poniedziałek, że ukraińskie siły rządowe powinny zmienić taktykę stosowaną przeciwko separatystom i zawęzić obszar działania, co "pozwoli wzmocnić obronę granic i uczynić wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo ludności cywilnej". Zwrócił uwagę, że w miejscowościach odbitych z rąk separatystów szybko powinny być powołane nowe władze, które przywrócą tam normalne życie.