BitHub.pl - Administracja Bidena i Partii Demokratycznej ogłosiła, że chce zmienić obowiązujące prawo dotyczące wydobycia metali na terenach federalnych. Stare przepisy nie odpowiadają bowiem wyzwaniom nowoczesności. Aby sprostać tym, trzeba bowiem, jakżeby inaczej, wprowadzić dodatkowe opłaty. Zgodnie z uzasadnieniem zaprezentowanym przez przedstawicieli rządu, wcale, ale to wcale nie chodzi tutaj o fiskalizm. Wprost przeciwnie, rząd robi to w interesie samych wydobywców metali! Tak przynajmniej twierdzą tzw. czynniki oficjalne.
Można by pomyśleć, że jeśli jakieś zjawisko funkcjonuje od dawna, zasadniczo przynosi korzystne społecznie rezultaty i weszło do szerokiej świadomości jako tradycja, to należałoby zostawić je w spokoju. Ta, zdawałoby się, mało kontrowersyjna konstatacja jakże często okazuje się jednak obmierzła w oczach rządu oraz tworzących go polityków, urzędników i innych person podobnej konduity.
Jeśli bowiem jakieś zjawisko nie jest problematyczne, jakże trudno zbić kapitał polityczny na jego rozwiązywaniu, jakże trudne jest też uzasadnienie konieczności wyciśnięcia jeszcze trochę większych sum pieniędzy z tytułu „służenia ludziom”.
Trudno – ale nie niemożliwie. Wystarczy bowiem odkryć problem wymagający uwagi państwa (najlepiej problem „społeczny” – wtedy może być to absolutnie cokolwiek) – i voilà! Troskliwe państwo już idzie ci, obywatelu, na ratunek. I już leci kolejny podateczek, opłata, składka, zezwolenie czy licencja…
Dobrobyt bierze się z licencji i opłat na rzecz rządu
Z tego właśnie założenia wydaje się wychodzić (nie żeby to po raz pierwszy) administracja Bidena w USA. Biden i jego ekipa są lewicowi i postępowi – a cóż innego lepiej oddaje istotę postępu niż postęp wysokości podatków, nieprawdaż? W ramach walki o postęp oraz lepsze jutro postanowili oni zatem wzmocnić amerykański sektor wydobywczy, zadbać o większą dostępność metali na rynku oraz nadać impuls rozwojowi technologii wydobywczych w Ameryce. W jaki sposób? Oczywiście nakładając nowe opłaty!
Government’s view of the economy could be summed up in a few short phrases: If it moves, tax it. If it keeps moving, regulate it. And if it stops moving, subsidize it.~ Ronald Reagan
Uprasza się o nietraktowanie powyższego passusu jako żartu – przedstawiciele instytucji federalnych oraz ekipy Bidena naprawdę stwierdzili, że narzucenie dodatkowego haraczu na rzecz rządu federalnego będzie tym, co pomoże (!) zwiększyć wydobycie i produkcję metali oraz ich dostępność na rynku. A przy tym będą one „odpowiedzialnie pozyskiwane” – co w pewien sposób sugeruje, co ekipa ta rozumie pod pojęciem odpowiedzialności.
Hurra, Kapitan Państwo przybywa, aby uwolnić cię od pieniędzy!
Zgodnie z obecnie obowiązującą w USA ustawą, General Mining Law z 1872 roku (a zatem z czasów prezydentury Ulyssesa S. Granta), poszukiwacze i wydobywcy złota i innych metali, operujący na ziemiach federalnych, nie płacą z tego tytułu opłat licencyjnych (royalties). To naturalnie nie oznacza, że nie płacą oni nic (no jeszcze czego…) – nie są oni zwolnieni z normalnego podatku od przychodów, w tym tych osiągniętych z wydobycia, muszą też płacić dodatkową opłatę roczną (fee) za wykorzystywane przez siebie stanowiska górnicze.
Mimo to jednak branża wydobycia metali zdaje się dysponować na tyle znaczącymi pieniędzmi, że rząd czuje się w obowiązku uratować ją od tych pieniędzy. Zgodnie bowiem z postulatami federalnego Departamentu Interioru, osoby i podmioty wydobywające złoto, miedź, nikiel, kobalt i inne metale miałyby zostać zmuszone do płacenia dodatkowych opłat licencyjnych w wysokości od 4 do 8 procent.
Dodatkowo miałby zostać uruchomiony system udzielania dzierżawy poszczególnym operatorom oraz karne podatki za zanieczyszczenie. Co więcej, administracja chce „zachęcać” do efektywnego wydobycia za pomocą zwiększających z się z czasem stawek opłat (fascynujące, że kiedy rząd chce ludzi do czegoś „zachęcić” to zabiera im pieniądze, natomiast kiedy chce do czegoś zniechęcić, to dla odmiany zabiera im pieniądze…).
Nowoczesność i rozwój według administracji federalnej
To wszystko, zdaniem zastępcy sekretarza interioru, Tommy’ego Beaudreau, ma stanowić „reformę wprowadzającą prawo w XXI wiek”, która sprawi, że „spełnione zostanie zapotrzebowanie na czystą energię w ekonomii”. Pan sekretarz nie sprecyzował przy tym, w jaki sposób energia staje się czysta w wyniku przymusu dodatkowych opłat – a szkoda, uzasadnienie z pewnością byłoby bowiem fascynujące.
Nowatorstwu pana wicesekretarza wtórował inny tytan intelektu, pani Joelle Gamble, wicedyrektor Narodowej Rady Ekonomicznej w Białym Domu. Dama owa była uprzejma oświecić ciemne masy, że ruch ten, służący „zapewnieniu bezpiecznej, zrównoważonej podaży metali”, przyczyni się do „rozwoju technologicznej bazy przemysłowej”, która z kolei służyć ma forsowanej przez Demokratów ekologizacji gospodarki. Rozwój ekonomiczny – to tak proste, wystarczy wprowadzić opłaty…
Oczywiście, znaleźli się także ponuracy i marudy. John Barrasso, senator ze stanu Wyoming i przewodniczący senackiej Komisji Energii i Zasobów Naturalnych, obrazowo porównał pomysły administracji do „uderzenia młotem w [ideę] przystępnej cenowo, niezawodnej energii”.
Natomiast Rich Nolan, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Górniczego (a zatem instytucji pozarządowej, co przypuszczalnie czyni go bardziej kompetentnym niż wszystkich przedmówców razem wziętych) tyleż lakonicznie, co w tonie stwierdzającym oczywistości skonstatował, że podwyżki obciążeń fiskalnych osłabią, a nie umocnią rodzimy przemysł, prowadząc do wzrostu cen oraz dalszego uzależnienia od importu. No kto by pomyślał…?
Papierowym statkiem przez ocean
Głosami malkontentów rząd Bidena naturalnie nie zamierza się przejmować – postęp ważniejszy! A poza tym gros kosztów i tak odczułaby branża, która zwyczajowo większe fundusze na kampanię przekazuje Republikanom niż Demokratom, i która jest niemodna pośród głosujących na Bidena entuzjastów ekologicznej utopii. Dla ekipy rządzącej zatem to mały problem.
Większym problemem może być nieznośny ciężar rzeczywistości politycznej. W tym przede wszystkim to, że Republikanie kontrolują Izbę Reprezentantów. Co oczywiste, kategorycznie sprzeciwiają się oni fantazyjnym pomysłom Białego Domu na „rozwój” branży wydobywczej, i trudno wyobrazić sobie zmianę ich stanowiska. Perspektywa przepchnięcia przez Kongres ustawy wprowadzającej wykoncypowane przez administrację opłaty jawi się zatem jako nadzwyczaj wątpliwa.
Przedstawiciele tej ostatniej, w tym wspomniany już jegomość, pan Beaudreau, przebąkiwali co prawda o wprowadzeniu tych zmian „w trybie wykonawczym” – innymi słowy zignorowania Kongresu i wymuszenia zmian za pomocą rozporządzeń wykonawczych, bez formalnej zmiany prawa. Biorąc jednak pod uwagę oczywistą nielegalność takiego działania byłoby ono naturalnym – i bardzo wdzięcznym – obiektem pozwów, przez co skuteczność takich działań również stałaby pod znakiem zapytania
Myśli geniuszy PR-u chodzą ścieżkami niezbadanymi
Zauważyć należy, że podatki nie są niczym nowym. Choć pod względem etycznym od zawsze budziły kontrowersje, to są też, z punktu widzenia społecznego, niestety trudne do uniknięcia. Praktyczną koniecznością jest bowiem utrzymywanie określonych instytucji społecznych, choć z drugiej strony, z pewnością nie jest koniecznością często spotykana chciwość organów państwa i ich dążenie do zawłaszczania kolejnych źródeł dochodu, niejednokrotnie w parze z niekompetentnym zarządzaniem już posiadanymi środkami.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!~ król Julian
To natomiast, co w opisanej sprawie istotnie jest nowe, to próba „sprzedania” podwyżki podatków, względnie nakładania nowych, jako nieomal przysługi, łaski, którą rząd wspaniałomyślnie wyświadcza wydobywcom przez to, że pozwoli sobie obowiązkowo płacić.
Nie mogą nie wzbudzić osłupienia wyjaśnienia przedstawicieli administracji (te przekonujące, że dodatkowe ciężary fiskalne to coś, co jest pomocne dla podatników nimi obłożonych). Wyjaśnienia w oczywisty sposób tak niedorzeczne, że aż prowokujące do rozważania, jak głupim trzeba by być, by w nie uwierzyć, i do kogo w istocie są one adresowane?
McDonald’s chce wycofać samoobsługowe automaty do napojów. Powodem – kradzieże