(PAP) Ropa w USA jest wyceniana niemal bez zmian, po zniżce w poniedziałek o 1,1 proc. Rynek paliw czeka na dane o zapasach i produkcji ropy w USA, i obawia się, że i jednno i drugie wzrosło w ubiegłym tygodniu, a to nie będzie dobre dla notowań ropy - podają maklerzy.
Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na kwiecień na giełdzie paliw NYMEX w Nowym Jorku jest wyceniana po 61,35 USD, po zniżce o 1 centa.
Brent w dostawach na maj na giełdzie paliw ICE Futures Europe w Londynie drożeje o 1 centa do 64,96 USD za baryłkę.
Analitycy spodziewają się trzeciego z rzędu tygodniowego wzrostu zapasów ropy - tym razem o 1,9 mln baryłek.
We wtorek dane o zapasach ropy poda niezależny Amerykański Instytut Paliw (API), a w środę zrobi to Departament Energii (DoE).
Amerykańskie władze szacują, że produkcja ropy z łupków w największych regionach wzrośnie w kwietniu o 131.000 baryłek dziennie i może osiągnąć poziom 6,95 mln baryłek.
Całkowita produkcja ropy w USA już przekroczyła poziom 10 mln baryłek dziennie.
W takiej sytuacji krajom OPEC będzie trudno równoważyć rynki paliw, bo chociaż dostarczają one, wraz z Rosją, mniejsze ilości ropy na rynki, to wysoka produkcja ropy w USA może skutecznie te działania niwelować.
"Obecnie na rynkach paliw jest presja na spadek cen ropy ze względu na obawy o wyższą produkcję surowca w USA" - mówi Kim Kwangrae, analityk rynku surowców w Samsung Futures Inc. w Seulu.
"Już wzrost produkcji ropy w USA stanowi problem. Do tego jeszcze rosną amerykańskie zapasy surowca, a to dla cen ropy duże wyzwanie" - dodaje.
W poniedziałek ropa na NYMEX staniała o 68 centów, czyli 1,1 proc., do 61,36 USD za baryłkę. (PAP Biznes)