Wraz ze wzrostem cen energii do szerokiej dyskusji publicznej wrócił temat pakietu klimatycznego, którego założenia poznaliśmy w 2007 roku, a wszedł on w życie rok później. Plan pierwotnie zakładał słynne 3x20 do 2020 roku, czyli:
-
Redukcję emisji gazów cieplarnianych o 20% w stosunku do poziomu emisji z 1990 r.
-
Zwiększenie udziału energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych do 20%
-
Zwiększenie efektywności energetycznej o 20% w stosunku do prognoz na rok 2020
Jednym z elementów strategi odejścia od paliw kopalnych jest Europejski System Handlu Emisjami w skrócie EU ETS, który zobowiązuje podmioty gospodarcze, zużywające CO2 w ramach swojej produkcji do zakupu uprawnień do emisji zgodnie z ceną powiązanych instrumentów finansowych, notowanych giełdzie.W początkowej fazie tego projektu ceny praw były na tak niskim poziomie, że nikt praktycznie tego nie odczuwał. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni w ubiegłym roku, kiedy wycena praw emisji CO2 wzrosła gwałtownie osiągając w grudniu rekordowe okolice 90 euro za tonę.
Rysunek 1. Notowania kontraktów na emisję CO2
Obóz solidarnej polski za odrzuceniem pakietu klimatycznego
W ostatnich tygodniach politycy ze wszystkich formacji uruchomili się w komentarzach dotyczących polityki klimatycznej i związanych z nią cenami energii elektrycznej. Najbardziej radykalna w swoich postulatach jest Solidarna Polska, której lider Zbigniew Ziobro postuluje odrzucenie pakietu klimatycznego, co według niego miałoby obniżyć rachunki za prąd o około 60%. Jak na razie jedyne konkretne ruchy polityczne to uchwała przyjęta przez polski sejm, która wzywa państwa UE do zawieszenia systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2.
Sytuacja jest jednak bardziej złożona, niż sugerowałyby to wypowiedzi obozu rządzącego. Polska nie może po prostu wypowiedzieć pakietu klimatycznego, gdyż jest on elementem prawa europejskiego. Aby zmienić jego funkcjonowanie, potrzebna byłaby koalicja państw, która mogłaby odpowiednio zmienić przepisy.
Prawdą jest jednak, że aktualnie ok. 60% ceny energii elektrycznej w Polsce to koszt pozyskiwania uprawnień do emisji CO2.
Rysunek 2. Struktura kosztów energii elektrycznej w Polsce źródło:https://twitter.com/MarcinPalade
Jest jednak jeszcze druga strona medalu, o której politycy wspominają już rzadziej. Zdecydowana większość środków z zakupu praw do emisji trafia do polskiego budżetu. Co najmniej połowa z nich powinna być wykorzystywana do transformacji energetycznej naszej gospodarki.
Polskie zaległości w transformacji energetycznej
Tylko w 2021 roku do budżetu państwa z tytułu praw do emisji wpłynęło 25 mld zł, co stawia Polskę w czołówce krajów, które uzyskują wpływy z tego programu. Obecnie większość środków nie jest przeznaczana na restrukturyzację polskiej energetyki. Pieniądze są wykorzystywane do różnych celów budżetowych w tym rekompensat dla podmiotów, które ponoszą koszty w ramach mechanizmu zakupu praw, co de facto tworzy zamknięte koło.
Jak na razie niewiele wskazuje na to, że sytuacja miałaby ulec zmianie. Paliwa kopalne w dalszym ciągu dominują w naszym miksie energetycznym. Jak podaje portal rynekenergetyczny.pl udział OZE w produkcji energii elektrycznej w zeszłym roku wyniósł 16,7%.
Spóźnione działania w tej sprawie zostały dopiero co podjęte. W tym roku ma zostać powołany celowy fundusz na modernizację sektora energetycznego. W ramach tej jednostki 40% środków pozyskanych z praw do emisji CO2 ma być wykorzystane do transformacji energetycznej polskiej gospodarki. Szacowane potrzeby na projektowane inwestycje to koszt ok. 356 mld euro w najbliższej dekadzie.
Co dalej z pakietem klimatycznym?
UE konsekwentnie trzyma się obranej drogi w kierunku neutralności klimatycznej. Pomimo kryzysu energetycznego ma on zostać zaostrzony w ramach przyjętego przez Komisję Europejskiej pakietu FIT for 55. Zakłada on redukcję emisji CO2 o co najmniej 55% do 2030 roku. Pomimo braku sprzeciwu co do kierunku zmian, część krajów wspólnoty wyraża obawy o tempo ich wprowadzania, które z pewnością wpłyną na portfele zwykłych obywateli. Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego w skali roku wzrost kosztów dla przeciętnego gospodarstwa domowego w UE to 373 euro w zakresie transportu oraz 429 euro dla budynków mieszkalnych.
Ze względu na możliwy opór społeczny związany ze skokowym wzrostem cen energii wprowadzenie jeszcze bardziej radykalnych kroków może być w tym momencie trudne do zrealizowania.
Autor: Damian Nowiszewski