• Optymizm wraca do głównych gospodarek.
• EBC może silniej ograniczyć zakupy aktywów w dalszej części roku.
• Rentowność 2-letnich Bundów zbliża się do minus 1%.
• Obawy przed wygraną Le Pen mogą zwiększyć zainteresowanie inwestorów Bundami.
Od początku roku wiele wskazuje na to, że gospodarki strefy euro są na dobrej drodze aby zakończyć okres z powolnym wzrostem gospodarczym. Jednak, tak jak przewidywaliśmy kilka tygodni temu, w ostatnim czasie niepewność polityczna stała się tematem przewodnim na Starym Kontynencie.
Jeśli szukać jakichkolwiek źródeł optymizmu, to należałoby je znaleźć w poprawiających się fundamentach oraz nastrojach konsumentów. Nadzieje związane z administracją Trumpa w USA oraz kwestie związane z reflacją bez wątpienia przełożyły się na poprawę nastrojów. Według oczekiwań, Rezerwa Federalna USA może zareagować, podwyższając stopy procentowe przynajmniej dwa razy w tym roku.
Europejski Bank Centralny (ECB) zareagował na ten optymizm już w styczniu, gdy ograniczył swoje comiesięczne zakupy aktywów – decyzja ta może zostać powtórzona w dalszej części tego roku.
Mimo to Bundy – obligacje Niemiec – charakteryzują się obecnie najwyższymi cenami od niemal roku, przy odpowiednio niskich rentownościach. Rentowność 2-letnich obligacji osiągnęła ostatnio wyjątkowo niski poziom - minus 0,96%.
Rentowności 2-letnich obligacji Niemiec pozostają ujemne od 2014
Jakie czynniki stoją więc za tak niskimi poziomami? Czy dane makro nagle okazały się tragiczne? Z pewnością nie. Opublikowany w ubiegłym tygodniu indeks PMI dla sektora przemysłu strefy euro - postrzegany jako jeden z najlepszych barometrów kondycji gospodarczej bloku - wzrósł do najwyższego od wielu lat poziomu - 55,5 punktu. Z kolei indeks IFO, wskaźnik nastrojów w niemieckim biznesie, osiągnął najwyższy poziom od 2011 - 111,0 punktów.
A co można powiedzieć o indeksach akcyjnych? Powinny być w panice z powodu politycznej niepewności? Również nie. W ubiegłym tygodniu po raz pierwszy w historii niemiecki indeks DAX znalazł się powyżej 12.000 punktów, zyskując 24% w ubiegłym oraz 3% w tym roku. Amerykański Dow Jones po raz pierwszy w historii przekroczył zaś 20.000 punktów i zyskał od początku tego roku 6%, ponieważ rynek oczekuje działań stymulujących gospodarkę ze strony administracji Trumpa.
Należy także wspomnieć o wsparciu, jakie EBC gwarantuje rynkom obligacji. Rynki europejskich obligacji rządowych i korporacyjnych znajdowałyby się w znacznie gorszej sytuacji, gdyby nie stałe wsparcie ze strony banku, oferującego niskie (a nawet ujemne) stopy oraz zakupy długu. Jednak bank może dokonać zmian w swoich zakupach. W sprawozdaniu z posiedzenia 18-19 stycznia zasygnalizował, że „może dojść do odchyleń w kluczu kapitałowym tam, gdzie jest to możliwe i niezbędne”. Klucz kapitałowy dotyczy tego, jaki udział w zakupach EBC mają poszczególne rynki – dotychczas prym na tym polu wiodły Francja i Niemcy. Odchylenie od dotychczasowego klucza oznacza potencjalnie większe zakupy w peryferyjnych państwach Europy, między innymi w Hiszpanii, we Włoszech, w Portugalii a nawet Grecji. Oznaczałoby to mniejszy popyt na obligacje Niemiec.
Zostaje nam więc ostatni czynnik, w naszej ocenie nieco wyolbrzymiony, a mianowicie niepewność polityczna. Jednak nawet na tym polu widać pewien postęp. Grecja nie jest już wielkim problemem – choć oczywiście biorąc pod uwagę historię związaną z tym państwem stwierdzenie to może stać się szybko nieaktualne. Ostatnio pojawiły się wiadomości, że Ateny zgodziły sie na nowe negocjacje z UE, które, wydaję się, mogą doprowadzić do wypracowania długoterminowych rozwiązań. Rentowności 10-letnich obligacji Grecji znajdują się obecnie poniżej 7% po raz pierwszy od stycznia.
Spread między obligacjami Francji i Niemiec zmniejsza się wraz z przyspieszeniem kampanii Macrona
We Francji dobrą passę ma Emmanuel Macron, który w pierwszej rundzie wyborów może znaleźć się tuż za Le Pen. Według sondaży, w drugiej może pokonać Le Pen z 61 procent głosów wobec 39 procent kandydatki radykalnej prawicy. Mimo że spread między obligacjami Francji i Niemiec zmniejszył się w ostatnim okresie, to obawy przed wygraną Le Pen nadal są silnie wyczuwalne na rynku obligacji. Kandydatka Frontu Narodowego zapowiedziała, że doprowadzi do opuszczenia przez Francję strefy euro i denominacji francuskiego zadłużenia – kroku, który według S&P doprowadziłby do bankructwa i reformy samego euro.
Inwestorzy chcą zabezpieczyć się na potencjalne nasilenie niepewności, kierując się w stronę obligacji Niemiec, ponieważ potencjalnie nowe niemieckie euro lub reinkarnacja niemieckiej marki byłoby najmocniejszą walutą. Prawdopodobnie jest to kluczowy czynnik, który stoi za wzrostem cen obligacji Niemiec – inwestorzy obawiają się, że Le Pen dokona comebacku w stylu Trumpa.