Na rynku walutowym nie widać postępów w żadnym kierunku. USD jakby chciał, a nie mógł zyskiwać, pomimo wsparcia danych i korelacji rynkowych i być może perspektywa wzmożonej aktywności prezydenta Trumpa w temacie wojen handlowych wiąże ręce inwestorom. Wydarzeniem dnia jest spotkanie prezydenta USA z przewodniczącym KE Junckerem. Lokalnie złoty otrzymał prezent od banku centralnego... Turcji.
Wtorek był dobrym dniem dla złotego, a EUR/PLN osobiście mnie zaskoczył testem 4,30, ale to dlatego, że nie oczekiwałem prezentu, jaki polskim importerom sprawił bank centralny Turcji, który wbrew powszechnemu przekonaniu uczestników rynku nie podniósł stóp procentowych o 100 pb. Podwyżka była w pełni zdyskontowana, więc jej brak był ogromnym szokiem. Mogę przyjąć uzasadnienie, że spowolnienie wzrostu gospodarczego, już i tak wysoki poziom stopy procentowej (17,75 proc.) i przekonanie, że polityka fiskalna zapewni wsparcie dla gospodarki mogły przemawiać za utrzymaniem status quo. Niestety martwi krótkowzroczność banku centralnego, który nie przewidział, jakie mogą być konsekwencje wysyłania fałszywych sygnałów na rynek lub niereagowania na palące problemy ekonomiczne (ucieczka kapitału, deprecjacja liry i związana z tym wysoka inflacja: 15,4 proc.). Nie mówiąc o tym, jak bierność podsyca spekulacje o utracie niezależności przez bank centralny w obliczu ostatnich zmian ustrojowych i wprowadzenia systemu prezydenckiego. Kurs liry się załamał (-3 proc.), a uciekający kapitał musiał gdzieś szukać miejsca do zaparkowania. Jeśli chciał pozostać w regionalnym koszyku, trafił na złotego. Innego wytłumaczenia nie widzę w obliczu niskiej płynności, wakacyjnego handlu i braku innych wydarzeń w ciągu ostatniej doby. Dalej uważam, że asymetria ryzyk bardziej zagraża złotemu niż stwarza okazję, szczególnie że temat wojen handlowych pozostaje żywy. Polskim importerom odradzam chciwość.
Na szerszym rynku USD meandruje w wydeptanych od kilku dni korytarzach i jakoś nie może skorzystać z wyższych rentowności długu USA, wystromienia krzywej oraz solidnych danych z gospodarki (indeksy PMI powyżej 55 pkt.). Szukając wytłumaczenia, obstawiałbym rezerwę w obawie przed kolejną „bombą” od Trumpa. Dziś bliżej 20:00 polskiego czasu prezydent USA przyjmuje przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera. Rozmowa ma dotyczyć relacji handlowych i nie zdziwiłbym się, gdyby Trump wykorzystał okazję, aby przypomnieć zeszłotygodniowe słowa o sile USD, słabości EUR i/lub manipulacjach kursowych UE. Jednocześnie nie spodziewałbym się, aby rozmowy doprowadziły do sukcesów na polu ograniczenia barier handlu. A czy zamiast tego rozmowy skłonią Trumpa do „wyżalenia” się na Twitterze? Nie wykluczałbym. Innymi słowy finisz nowojorskiej części sesji może być gorący i zmienny, choć nic nie wniesie do długoterminowego postrzegania walut.
Dalej widzę argumenty za siłą USD, choć dziś zapowiada się na jazdę po wybojach. Jestem pesymistyczny do perspektyw AUD i NZD, w tym pierwszym przypadku moje przekonanie wzmocniły słabe dane o inflacji z Australii dziś w nocy. Rośnie ryzyko, że sierpniowe posiedzenie RBA będzie miało gołębi wydźwięk. EUR czeka na jutrzejsze posiedzenie EBC, a EUR/USD pozostaje na ziemi niczyjej. Obserwuję z boku GBP i zastanawiam się, czy rynek będzie chciał coś zrobić przed przyszłotygodniowym posiedzeniem BoE, gdzie spodziewana jest gołębia podwyżka? Na razie po handlu nie widać oznak pewności siebie, mimo że na plus przemawia rozpoczęcie przerwy wakacyjnej parlamentu brytyjskiego, co powinno ograniczyć liczbę tematów związanych z Brexitem.