Kilka ważnych banków centralnych wstrzymało podwyżki stóp procentowych. To nie oznacza, że są o krok od ich obniżania, narastają obawy o powrót wyższej inflacji. Polska jest w trudniejszej sytuacji, a nowy impuls inflacyjny pojawi się w przyszłym roku.
Rynek pozostaje bardzo zmienny po wrześniowej decyzji Fed o stopach procentowych. Pomimo korekty na dolarze, złoty i tak traci w stosunku do dolara od początku tego roku, choć jeszcze niedawno zajmował pozycję lidera w stosunku do najmocniejszych walut na świecie.
- Nie martwiłbym się sytuacją na świecie, podwyżki stóp cały czas trwają, a ostatnio zostały tylko w kilku miejscach wstrzymane. Polityka pieniężna ma opóźniony wpływ na gospodarkę, a więc banki centralne analizują efekty już wprowadzonych podwyżek – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB (WA:XTB).
USDPLN przekroczył poziom 4,40, ale na koniec września znalazł się o kilka groszy poniżej tego poziomu. Para USDPLN znajdowała się najwyżej od lutego, ale z drugiej strony złoty tracił w stosunku do dolara od 1 stycznia tego roku. Jest to dosyć abstrakcyjne, pamiętając to, że złoty jeszcze niedawno temu był najmocniejszą walutą w stosunku do dolara z większości walut na świecie. Mogliśmy jedynie rywalizować z forintem czy kilkoma walutami z Ameryki Południowej.
Sytuacja zmieniła się diametralnie, choć wciąż poziom stóp procentowych w Polsce jest wyższy niż w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze niedawno rynek wyceniał nawet 75 punktów bazowych obniżki przez RPP do końca tego roku, co doprowadziłoby do tego, że stopy w Polsce spadłyby poniżej poziomów ze Stanów Zjednoczonych.
- Problemem na świecie są rosnące ceny ropy naftowej, które przekroczyły 90 USD za baryłkę, gdy jeszcze niedawno były to okolice 70 USD, a dla wielu krajów problemy potęguje drożejący dolar, a to oznacza, że inflacja, która została mocno obniżona z poziomów z ubiegłego roku, nie jest tak bardzo pod kontrolą, jak to się wydawało przed dwoma czy trzema miesiącami – wyjaśnia ekspert XTB.
W Polsce po wrześniowym cięciu mamy podstawową stopę 6%, gdy w USA mamy 5,5%. Nie jest wykluczone, że poziomy stóp procentowych zrównają się w październiku. Oczywiście sam szef NBP w ostatnim wywiadzie wskazał, że perspektywy obniżek znacznie ograniczyły się w Polsce, co sugerowałoby obniżkę o 25 pb lub wstrzymanie obniżek. Biorąc pod uwagę jednak to, że inflacja w końcu spadła do poziomu jednocyfrowego, to przy spadku do 8,2% r/r i -0,4% m/m, można uważać, że obniżka stóp w październiku powinna być niemal pewna.
Polska sytuacja jest bardzo specyficzna, bardzo istotny jest wpływ na inflację decyzji spółek z sektora paliwowego i energetycznego, w których udziały ma Skarb Państwa, Warto wspomnieć, że we wrześniu ceny paliw spadły o 8,5%, natomiast cena baryłki brent liczona w polskiej walucie wzrosła o prawie 16%.
Ceny paliw w Polsce pozostają bardzo niskie jak na fundamenty związane z ropą naftową, co pozwala na utrzymanie inflacji w ryzach. Jeśli jednak ceny ropy dalej będą rosły, a złoty się osłabiał, sytuacja na koniec roku może wymknąć się spod kontroli. Wzrosty cen energii zostały zablokowane, nie wiadomo też kiedy przywrócony zostanie 5% VAT na produkty spożywcze.
Problem z inflacją teraz komplikuje się na świecie. Skończyła się względnie łatwa walka z inflacją, zwłaszcza gdy szybko rosną ceny ropy naftowej. Polityka OPEC+ jest ostatnio bardzo konsekwentna. Stany Zjednoczone nie powtórzą już zbijania inflacji poprzez zwiększenie podaży ropy naftowej dzięki opróżnianiu wewnętrznych rezerw. Rezerwy ropy w USA są rekordowo niskie i w najbliższych miesiącach powinny być zwiększane.
- Uwzględniając efekt bazy z ubiegłego roku, nawet gdyby ropa nie drożała, inflacja w USA w kolejnych miesiącach powinna lekko rosnąć, a to co się dzieje z ropą niekoniecznie daje już taką pewność, wzrost inflacji może być większy – podsumowuje P.Kwiecień z XTB. – W Polsce sytuacja jest inna ze względu na nasz krajowy efekt bazy, inflacja raczej będzie spadać do końca roku, dopiero później pojawi się nowy impuls inflacyjny, który może być większym problemem niż w Europie Zachodniej czy USA. Tym bardziej, że jesteśmy już teraz w gorszej sytuacji, bo to my mamy wyższą inflację.