Wydawało się, że publikacja dobrego raportu z amerykańskiego rynku pracy pozwoli dolarowi złapać oddech na dłużej – tak się jednak nie dzieje. Przy stosunkowo pustym kalendarium na początku tego tygodnia, dolar znów traci na wartości. Co prawda skala tego ruchu nie jest zbyt duża, nie zmienia to jednak faktu, że indeks dolara kieruje się ponownie w rejon tegorocznego minimum lokalnego. Waluta amerykańska nie zyskała również wsparcia w postaci wypowiedzi przedstawicieli Fed. Zdaniem James’a Bullard’a obecny poziom stóp procentowych jest odpowiedni. Na chwilę obecną rynki wyceniają również, że najwcześniejszym możliwym terminem na kolejny wzrost kosztu pieniądza będzie grudzień. Istotny wpływ na oczekiwania rynkowe będą miały oczywiście dane dotyczące inflacji. Odczyty wskaźnika PPI i CPI za lipiec poznamy już w ten piątek. Szef oddziału Fed w St. Louis nie wierzy również w to, że niski poziom stopy bezrobocia będzie wystarczający do tego aby sprowadzić inflację do celu. Mając na uwadze pierwsze półrocze 2017 roku, pomimo dalszego spadku stopy bezrobocia w okolice 16-letnich minimów, ostatnie odczyt inflacyjne pozostają niższe niż oczekiwano. Przypomnę, że nieco większe obawy o inflację zaprezentowane w komunikacie po lipcowym posiedzeniu FOMC były kolejnym impulsem do dalszej deprecjacji waluty amerykańskiej.
Początek nowego tygodnia nie przyniósł istotniejszych zmian na eurodolarze. Wczoraj kurs pozostawał wąskim zakresie wahań a zamknięcie świecy dziennej wypadło nieco poniżej poziomu 1,1800. Z jednej strony efekt piątkowych danych z rynku pracy w USA powoli wygasa a z drugiej strony nieco słabsze dane z gospodarki niemieckiej nie dają paliwa do dalszych wzrostów na tej parze. Wczoraj opublikowane zostały słabsze niż oczekiwano dane o produkcji przemysłowej, natomiast dzisiejsze dane o imporcie i eksporcie z Niemiec także rozczarowały. Bardzo prawdopodobne, że w okresie wakacyjnym przy braku impulsów ze strony danych rynki będą czekały na odczyty inflacyjne z USA, które poznamy dopiero pod koniec tego tygodnia. Do tego czasu może utrzymywać się węższe pasmo wahań na EUR/USD.
Na rynku krajowym złoty pozostaje stabilny względem euro, jak i dolara. EUR/PLN oscyluje wokół poziomu 4,2500, natomiast USD/PLN utrzymuje się w okolicy 3,6000. Taki stan rzeczy może się utrzymać także dzisiaj ze względu na wyczekiwanie na nowym impuls. Wydaje się, że ostatni ruch ze strony Narodowego Banku Czech, który podwyższył główną stopę procentowa po praz pierwszy od końca 2012 roku, nie stanie się argumentem do wcześniejszego zacieśniania polityki monetarnej w Polsce. Konsensus rynkowy wskazuje na pierwszą podwyżkę stop procentowych w Polsce dopiero w IV kwartale 2018 roku.
USD/PLN
Początek bieżącego tygodnia przynosi stabilizację notowań USD/PLN w okolicy 3,6000. Za sprawą lepszych danych z rynku pracy w USA dolar odreagował w piątek ostatnie spadki, jednakże skala korekty nie jest zbyt duża. Notowania dotarły w okolice oporu w postaci linii poprowadzonej po maksimach lokalnych począwszy od 21 czerwca tego roku. Wyście powyżej piątkowego maksimum na poziomie 3,6138 może stać się impulsem do pogłębienia korekty w okolice 50-okresowej średniej EMA w skali D1 przebiegającej na poziomie 3,6770. Jak na razie para czeka na nowe impulsy a trend na USD/PLN pozostaje spadkowy. Najbliższe wsparcie w postaci zeszłotygodniowego minimum znajduje się na poziomie 3,5662.
Na EUR/GBP utrzymuje się trend wzrostowy. Na niższych poziomach cenowych widać aktywność ze strony popytowej dla której barierę wyznaczają obecnie poziomy geometryczne w rejonie 0,9070/75. W tych okolicach przebiega 78,6% zniesienia Fibo całości fali spadkowej z poziomu 0,9279 oraz zniesienie zewnętrzne 161,8% korekty spadkowej z poziomu 0,8949 na 0,8742. Przełamanie tych okolic otworzyłoby drogę do testowania okrągłego poziomu 0,9100. 50-okresowa średnia EMA w skali dziennej wyznacza wsparcie na poziomie 0,8870.