Ukraińska kontrofensywa porusza się powoli, ale zdecydowanie. Przełomem jest też przepuszczenie pierwszego statku z kukurydzą do Stambułu. Jednocześnie po drugiej stronie globu zaczyna się niepokój wokół Tajwanu – wyspy, która dla Chin jest tym, czym Ukraina dla Rosji.
We wtorek do Stambułu dotarł pierwszy statek z ukraińską kukurydzą, który wypłynął z Odessy. To efekt porozumienia w sprawie odblokowania eksportu ukraińskich produktów rolnych, zawartego pomiędzy Ukrainą, Turcją i ONZ oraz pomiędzy Rosją, Turcją i ONZ. Jest to duży przełom w sprawie ukraińskich zbóż, zarówno z punktu widzenia bezpieczeństwa żywnościowego na świecie, jak i gospodarki ukraińskiej, która wg. szacunków, w wyniku wojny zmniejszy się w 2022 o co najmniej 35 proc.
Ukraina rozpoczęła kontrofensywę na froncie południowym, w okolicach Chersonia. W wyniku uszkodzenia za pomocą wyrzutni HIMARS mostu Antonowskiego, udało się ograniczyć zaopatrzenie Rosjan. Ci jednak przenoszą część swoich sił z północy w okolicę Chersonia, na południowy brzeg Dniepru, by powstrzymać Ukraińców.
Rosja dopuściła się kolejnej zbrodni wojennej zabijając ukraińskich jeńców wojennych w obozie w Ołeniwce. O ostrzelanie budynku, w którym zginęło co najmniej 53 obrońców Mariupola, Rosjanie próbowali oskarżyć Ukrainę. Wszelkie dowody wskazują jednak na to, że była to akcja zorganizowana przez stronę agresora. Budynek najprawdopodobniej został zniszczony przez zdetonowanie w jego wnętrzu ładunku termobarycznego – pocisku rakietowego TOS-1A lub pocisku wystrzelonego z rakietowego miotacza ognia RPO-A Trzmiel. Takie ustalenia były możliwe dzięki analizie materiału filmowego, który Rosjanie sami opublikowali oraz zdjęciom satelitarnym, ukazującym brak zniszczeń wokół budynku.
To nie pierwszy raz, kiedy Rosjanie próbują zrzucić winę na Ukraińców. Najprawdopodobniej chcieli oni podburzyć światową opinię publiczną w kwestii przekazywania przez USA systemów HIMARS, a jednocześnie zamordować część jeńców z pułku Azow.
Niepokoje wokół Tajwanu
Chiny rozpoczęły ćwiczenia wojskowe w Cieśninie Tajwańskiej po tym, jak szefowa Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi przybyła z niezapowiedzianą wizytą na Tajwan i spotkała się z prezydent Tsai Ing-wen. W czwartek Chińczycy wystrzelili 11 pocisków balistycznych Dongfeng, które spadły do morza, 10 km od terytorium Tajwanu. Cztery z nich miały przelecieć nad stolicą Tajwanu – Tajpej.
Tajwan jest punktem zapalnym od lat. Nieuznawane przez większość krajów państwo, przez Chińską Republikę Ludową postrzegane jest jako zbuntowany region, który należy przyłączyć. Tajwan ma jednak strategiczne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych, jest także największym producentem półprzewodników oraz „jedyną chińską demokracją”. Ten ostatni argument ma kluczowe znaczenie w dyskusji o tym, czy w Chinach możliwe jest zaistnienie systemu demokratycznego – władze Chin twierdzą, że nie.
Choć pełnowymiarowa agresja wydaje się być mało prawdopodobna, po 24 lutego ryzykownym jest snucie jakichkolwiek prognoz w tej materii. Wydaje się, że Chiny jeszcze nie są na tyle mocne, by móc się skonfrontować ze Stanami Zjednoczonymi, jednak nie da się tego wykluczyć w przyszłości. Na dzień dzisiejszy bardziej prawdopodobnym wydaje się blokada handlowa, która z uwagi na półprzewodniki, mogłaby być odczuwalna dla całej światowej gospodarki.
Inflacja spadnie po wakacjach?
Zdaniem Adama Glapińskiego inflacja po wakacjach powinna zacząć zwalniać. Ekonomiści banku Pekao (WA:PEO) prognozują, że we wrześniu osiągnie ona swój szczyt na poziomie ok. 16 proc. i na chwilę spadnie, jednak wraz z początkiem roku wzrośnie znów w związku z podwyżkami cen prądu i gazu. Dopiero w dalszej części 2023 roku będziemy mogli liczyć na niższe tempo wzrostu cen.
W międzyczasie, w związku ze wzrostem rat kredytów oraz zaostrzaniem kryteriów przez banki, w II kwartale drastycznie zmalał popyt na kredyty mieszkaniowe (66,8 proc. r/r). Proces ten ma postępować również w III kwartale roku. Pogarszają się również odczyty PMI dla polskiego przemysłu – w lipcu wysokość tego wskaźnika wyniosła 42,1 pkt. wobec oczekiwanych 43,6 i był to najgorszy wynik od maja 2020 roku, co zwiastuje możliwy spadek produkcji i zatrudnienia.
Bank Anglii zdecydował się podnieść stopy procentowe o 50 pkt. bazowych. To najwyższa podwyżka od 1995 roku. Inflacja w Wielkiej Brytanii jest obecnie na rekordowym poziomie – w czerwcu wyniosła 9,1 proc. Takiego wzrostu cen Brytyjczycy nie widzieli od 40 lat. Bank Anglii spodziewa się, że inflacja pod koniec roku przekroczy 13 proc., a brytyjska gospodarka znajdzie się w recesji nawet na pięć kwartałów.
Metale szlachetne
W obliczu niepokojów wokół Tajwanu oraz negatywnych odczytów makroekonomicznych, cena złota od lipcowego dołka zyskała prawie 100 dolarów, zamykając ubiegły tydzień na poziomie ok. 1 787 USD. Z uwagi na dynamikę zdarzeń trudno oszacować, czy będzie to już trwałe odbicie kursu, którego jednak spodziewają się analitycy. Prognozy Citibank zakładają, że w III kwartale złoto osiągnie 1 845 USD. Oparte na algorytmach prognozy Gov.capital prognozują 1 803 USD na koniec roku. Dużo dalej idzie Goldman Sachs (NYSE:GS), który – w razie wystąpienia recesji – widzi złoto na koniec roku po 2 500 USD.
Tymczasem Bank Rezerwy Zimbabwe – kraju, który od lat zmaga się z bardzo wysoką inflacją (191,6 proc. w czerwcu), zdecydował o wprowadzeniu do obiegu złotej monety. Jej nazwa to „Mosi-oa-Tunya”, co oznacza „Grzmiący dym” i jest nawiązaniem do Wodospadów Wiktorii, które znalazły się na awersie monety. Waży ona 33,93 gramy i zawiera 1 uncję złota (31,1 g), a więc posiada próbę .916 i specyfikę zbliżoną do Amerykańskiego Orła.
Choć moneta jest legalnym środkiem płatniczym, jej celem jest raczej umocnienie lokalnej waluty poprzez zmniejszenie jej ilości w obiegu. Bank Rezerwy Zimbabwe przekonuje, że złoto to najskuteczniejszy sposób na ochronę oszczędności przed inflacją i zachęca obywateli do wyboru właśnie tej formy lokaty.