Z serii: Co nas dziwi?
Nastroje polskich inwestorów są skrajnie negatywne. Strach i zniechęcenie wzięły górę w ostatnich tygodniach. Słychać wiele głosów, że było, jest i będzie beznadziejnie. W takich okolicznościach zwykle… tworzą się lokalne dołki.
Na razie – wygląda na to – mamy początek odbicia na GPW. Rynek nie wykazuje dużej siły, a inwestorzy wiary w to, że sytuacja może ulec trwalszej poprawie. Ale to dobrze, bo do zmiany nastrojów potrzeba sporo czasu.
Lokomotywa hossy, czyli amerykański rynek akcji, ma się całkiem dobrze. Indeks S&P500 (nie wspominając już o Nasdaq) wygląda mocno.
Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre – bo wskazuje kierunek dla naszego pokiereszowanego rynku. Złe – bo czulibyśmy większy komfort z odbiciem u nas, gdyby S&P500 był bliżej 2.600 pkt., a nie 2.750.
Reasumując, poziom nastrojów i nastawienia polskich inwestorów do GPW jest tak zły, że teraz powinno być już tylko lepiej. Głównym czynnikiem ryzyka, jaki dostrzegamy na najbliższe miesiące, jest możliwość skorygowania się rynków dojrzałych, co pewnie nie pozostałoby bez wpływu na zachowanie pozostałych, w tym naszego. Na razie jednak zakładamy, że wakacyjny optymizm powoli zacznie się udzielać także i polskim inwestorom.
Autor jest założycielem i Prezesem Zarządu Quercus TFI (WA:QRS) S.A. Jest także profesorem nadzwyczajnym w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.