Historycznie bardzo długi okres skompresowanej, niskiej zmienności, tradycyjnie kończy się jej potężnym wybuchem. W obliczu silnych przetasowań sentymentu i załamania na Wall Street, które nie miało wiele wspólnego z sytuacją fundamentalną, uczestnicy rynku wystawieni są na próbę wystrzału zmienności. To obraz notowań, o którym inwestorzy przyzwyczajeni do pełzającej, ślimaczej hossy na rynkach akcji dawno zapomnieli.
Podstawą spadków było nie widmo recesji (wręcz przeciwnie, światowa gospodarka jest w świetnej formie i w tym roku zadaniem MFW wzrośnie o blisko 4 proc.) a skrajne pozycjonowanie, ekstremalne wykupienie i wyśrubowane do granic wyceny. Część inwestorów zaczyna się obawiać, że kończy się powoli era dobrej koniunktury i bardzo łagodnej polityki monetarnej, która zapewniała niską zmienność. Kluczem będzie kolejne kilkadziesiąt godzin. Jeśli w tym czasie zniżka nie zostanie w jeszcze większym stopniu wymazana a stabilizacja nastrojów, to zapewne będzie czekać nas głębsze spadkowe odreagowanie.
Jedno jest pewne: czeka nas okres większych wahań kursów walut i cen instrumentów finansowych, wzmożonej niepewności i niestabilności sentymentu. W takim środowisku zagrożone są przede wszystkim te waluty i aktywa, które charakteryzowało skrajne pozycjonowanie. Inwestorzy w obliczu rynkowych turbulencji powinni dążyć do redukcji swojej ekspozycji. A na fali słabości dolara takich przypadków jest mnóstwo. Należy zacząć od walut emerging markets, szczególnie zagrożony jest rubel i rand, ale złoty również jest zbyt mocny względem fundamentów. Wartość godziwą EUR/PLN widzimy obecnie ponad 4,20. W gronie G-10 rekordowe pozycjonowanie charakteryzuje euro. W przypadku funta i wspólnej waluty zaangażowanie netto instytucji finansowych odbiega też od długoterminowej średniej o około 1,5 odchylenia standardowego. Dlatego też w tym epizodzie większej awersji do ryzyka faworyzujemy dolara – może stać się beneficjentem wychodzenia z rynku inwestorów. Na rynkach surowców podobnie wygląda sytuacja ropy, bawełny i co ciekawe – złota. Dlatego też kruszec powinien w przypadku rozwinięcia się spadków zachowywać się słabiej niż wskazywałyby na to historyczne wzorce.
Dziś należy zwrócić uwagę na posiedzenia RPP i RBNZ, ale i tak zostaną one w cieniu przetasowań na Wall Street.
Rada Polityki Pieniężnej utrzyma stopy procentowe bez zmian, ale interesująca może być konferencja prasowa. Jeśli obawy o siłę złotego i konkurencyjność zostaną uwzględnione w komunikacie po posiedzeniu, jeszcze bardziej podkreśli to dominację gołębiego skrzydła w Radzie, co w końcu może pchnąć rynek do ujmowania podwyżki z wyceny. W obliczu niepewnego i kruchego sentymentu na rynkach zewnętrznych, przekaz RPP może być katalizatorem dla redukcji ekspozycji w złotym. Niezależnie od wyniku posiedzenia spodziewamy się osłabienia złotego i powrotu EUR/PLN ponad 4,20.
RBNZ obecnie funkcjonuje z wakatem na stanowisku gubernatora (jego obowiązki pełni wiceprezes Spencer do czasu, aż nowy rząd wybierze swojego kandydata). Adrian Orr został już wybrany, ale jego kadencja rozpocznie się dopiero 27 marca. Nowy rząd planuje też rewizję celów polityki pieniężnej, a szczegóły jeszcze będą ustalane. Kombinacja tych czynników zmniejszają szanse na istotne zmiany w strategii polityki pieniężnej. Stąd komunikat po lutowym posiedzeniu powinien być w większości neutralny i zbliżony wydźwiękiem do listopadowego a po Banku Rezerwy Nowej Zelandii powszechnie oczekuje się utrzymania stopy procentowej na 1,75 proc. Kluczem będą zatem rewizje prognoz makroekonomicznych. Ryzyka przeważają po gołębiej stronie, co może dołożyć się do zmienności NZD. Dane z gospodarki od ostatniego posiedzenia w listopadzie miały mieszany wydźwięk. Choć wzrost PKB w IV kw. zaskoczył pozytywnie (2,7 proc. r/r) a z nocnych danych wynika, że bezrobocie jest najniższe od dziewięciu lat, to inflacja CPI (1,6 proc. r/r) wypadła słabiej zarówno wobec prognoz rynkowych, jak i RBNZ.