W niedzielnych wyborach parlamentarnych rządząca do tej pory Partia Konserwatywna (PP) premiera Rajoya zdobyła 122 miejsca w 350 osobowym parlamencie (o 64 mniej). Drugie miejsce zajęli socjaliści z PSOE z 91 miejscami (o 19 mniej). Za to skrajnie lewicowy Podemos uzyskał 69 miejsc, a centrowo-liberalna Ciudadanos 40 miejsc (oba ugrupowania są nowe w parlamencie). Konieczna do zbudowania rządu większość to 176 miejsc.
Naszym zdaniem: Hiszpański dług zareagował dzisiaj nerwowo na wynik parlamentarnego rozdania, choć euro pozostało stabilne. Pytanie jednak na ile w tym drugim wypadku nie jest to efekt zbliżających się Świąt, bo Hiszpanie mają jednak duży problem. To, że partia Rajoya nie będzie mogła rządzić samodzielnie rynki wiedziały wcześniej – na potencjalnego koalicjanta typowano Ciudadanos (Obywatele), nowe ugrupowanie, ale będące liberalne w kwestiach gospodarczych, oraz pro-unijne (co jest istotne w kwestii dążeń niepodległościowych Katalonii). Niemniej koalicja PP-Ciudadanos miałaby zaledwie 162 miejsca i byłby to rząd mniejszościowy. Socjaliści z PSOE już zapowiedzieli, że nie wejdą w rozmowy z Rajoyem – zresztą im bliżej byłoby do lewicowych radykałów z Podemos, gdyż poparł ich podobny elektorat odrzucający dotychczasową politykę oszczędnościową władz. Teoretycznie do osiągnięcia większości PP-Ciudadanos brakuje 14 miejsc, ale szukanie poparcia wśród drobnych partii, jakie dostały się do parlamentu – ERC, DL czy PNV nie miałoby sensu – to albo ugrupowania lewicowe, albo nacjonalistyczne. Gorzej, że łatwiej będzie tu o alternatywny układ Socjaliści- Podemos – drobnica i tego rynki mogą się poważnie obawiać. Zwłaszcza, że podobny casus przerobiła w ostatnich miesiącach Portugalia – mniejszościowy rząd Pedro Coelho został zablokowany przez szeroką koalicję lewicy i w końcu listopada prezydent powierzył formowanie rządu Antonio Costa, który wygrał wybory hasłami przeciwnymi oszczędnościom i Unii Europejskiej.
Reasumując, rynki będą uważnie przyglądać się procesowi budowania rządu w Hiszpanii. Jeżeli sprawy zaczną iść scenariuszem portugalskim (a nie jest to wykluczone) to zrobi się dość nerwowo. Zwłaszcza, że w ostatnich miesiącach sentyment wokół Hiszpanii był coraz lepszy ze względu na niezłe dane makroekonomiczne.
Czynnik hiszpański może mieć większy wpływ na notowania euro w styczniu, kiedy to okaże się, czy mniejszościowy rząd premiera Rajoya będzie miał szanse sensownie funkcjonować. Na razie jest spokojnie, ale to bardziej wynik zbliżających się Świąt i wygasania aktywności rynku.
Technicznie układ na EUR/USD pozostaje pro-spadkowy, chociaż szanse na złamanie wsparcia przy 1,08 jeszcze przed Świętami może być trudne. Mocny opór to okolice 1,0905-25.
Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ