Cóż za bezprecedensowy rozdźwięk między napływającymi wiadomościami z niemieckiej gospodarki, a zachowaniem tamtejszego rynku akcji!
Serwisy informacyjne pełne są wieści na temat stagnacji w największej gospodarce UE, a wskaźnik "klimatu biznesowego" Ifo jest o krok od przebicia dołka z jesieni 2022. Gdyby tak się stało, znalazłby się w przedziale wartości odnotowanych w przeszłości tylko w najbardziej dramatycznych chwilach, takich jak wybuch pandemii lub globalny kryzys finansowy.
Tymczasem giełdowy DAX ... bije rekordy - w ostatnich dniach wspiął się na poziom najwyższy w historii.
Jaka płynie z tego lekcja? Podstawowa jest chyba taka, że na dłuższą metę warto uwzględniać akcje w portfelu inwestycyjnym, nawet jeśli wskaźniki makroekonomiczne kreślą ponury obraz rzeczywistości.
A może jest tak, że niemieckie akcje oderwały się zupełnie od tzw. fundamentów gospodarczych, co grozić może, prędzej czy później, bolesnym powrotem do rzeczywistości?
Przeciwko takiej ponurej wizji przemawia jednak inny fakt. Zyski niemieckich spółek, przynajmniej tych z indeksu DAX, nie poddały się wcale żadnej stagnacji. Wg danych Bloomberga, zagregowany zysk na akcję (EPS) liczony dla tego indeksu również jest nieopodal rekordu.
Dokładniejsze wniknięcie w strukturę DAX-a pokazuje, że w tym roku największą lokomotywą zwyżki indeksu jest SAP, czyli potentat branży IT. Ale wśród liderów są też np. koncern lotniczo-zbrojeniowy Airbus, Deutsche Telekom (ETR:DTEGn), czy też reasekurator Munich Re. Jeśli już szukać tu symptomów stagnacji gospodarczej, to w oczy rzuca się fakt, że zwyżka DAX-a w tym roku to dzieło relatywnie małej grupy spółek, zaś większość jego komponentów jest jednak pod kreską w styczniu.
Reasumując, najnowsze rekordy na niemieckim rynku akcji, to bez wątpienia duże pozytywne zaskoczenie w obliczu napływających ciągle wieści o stagnacji w niemieckiej gospodarce, ale też konsekwencja rosnących mimo wszystko zysków tamtejszych spółek (przynajmniej w zagregowanym ujęciu).