Metale szlachetne
Pomimo korekty i trendu bocznego, który obserwujemy od drugiego tygodnia sierpnia, metale kończą kwartał na sporym plusie. Złoto w ciągu ostatnich trzech miesięcy zyskało ponad 7 proc., srebro ponad 32 proc. I choć nastroje wokół metali w ostatnich tygodniach nieco przygasły, jest wielce prawdopodobne, że wybory oraz końcówka roku, przyniosą tradycyjne ożywienie.
Siłą, która dawała napęd metalom w ostatnich miesiącach była pandemia COVID-19 oraz sposób, w jaki banki centralne zwalczały skutki gospodarcze tej pandemii – polityka monetarna oparta o dodruk pieniądza i niskie (często realnie ujemne) stopy procentowe.
Powyższe problemy nie zdezakutalizowały się. W dalszym ciągu mamy do czynienia z ryzykiem pandemicznym, zaś kurs banków centralnych w wielu przypadkach jest znany na najbliższe 2-3 lata. FED zadeklarował, że stopy procentowe pozostaną na obecnym poziomie co najmniej do końca 2023 roku, nawet jeśli inflacja przekroczy 2 proc., co oznacza, że posiadacze majątku w dolarach, będą musieli szukać bezpiecznych przystani dla swojego kapitału.
Wydaje się, że słabość złota w ostatnich tygodniach wynikała w dużej mierze z wielu oczekiwań związanych ze szczepionkami na koronawirusa oraz lekami na COVID-19. Tematy te były szeroko komentowane przez media z racji tego, że sam koronawirus zszedł na nieco dalszy plan. Obecnie, wraz z pogorszaniem się sytuacji pandemicznej, media ponownie skupiać się będą na podsycaniu lęków związanych z pandemią, co znajdzie odzwierciedlenie w kursach giełdowych i cenach surowców.
Złoto będzie też zyskiwało na sytuacji wokół amerykańskich wyborów. Ktokolwiek by nie wygrał, mniej więcej połowa obywateli amerykańskich popadnie w rozpacz i zacznie obawiać się o swoją przyszłość.
Wszystkie te przesłanki zdają się przemawiać na korzyść opinii, którą w ostatnim czasie wygłosił Samuel Burman z firmy badawczej Capital Economics w wypowiedzi dla Kitco News, jakoby złoto na koniec roku miało powrócić do poziomu 2 000 USD.