Analizując ostatnie zachowania cen ropy pod kątem zbliżających się listopadowych wyborów do Kongresu, przywołałem słowa amerykańskiego demokraty A.Greena, który na łamach swojego twittera stwierdził, że będzie to w zasadzie głosowanie ws. impeachmentu prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Po kilku dniach od publikacji uznałem, że czytelnikom Comparic.pl należy się dłuższy tekst, w którym wyjaśnię zarówno samą procedurę „impeachmentu”, realną szansę na jego przeprowadzenie i ewentualne konsekwencje, nie tylko dla rynku ropy.
Impeachment i Donald Trump?
Wyjaśnijmy najpierw czym jest sam impeachment. Powołując się na Wikipedię: z ang. „postawienie w stan oskarżenia”, procedura pochodząca z anglosaskiej tradycji parlamentarnej, służąca realizacji odpowiedzialności konstytucyjnej prezydenta, wiceprezydenta i funkcjonariuszy cywilnych w USA. Procedura wszczynana jest przez parlament lub inne ciała legislacyjne państwa. Procedura polega zwykle na powołaniu specjalnej komisji parlamentarnej, która przesłuchuje świadków oraz bada materiały źródłowe.(…)Impeachment dotyczy osób, które zostały powołane na stanowisko w wyniku demokratycznych procedur. Procedura powinna być więc stosowana tylko w sytuacji, gdy istnieją potwierdzone zarzuty, że dana osoba poważnie naruszyła prawo.
Zarzuty formowane przeciwko Donaldowi Trumpowi mają swoją solidną podstawę w zeznaniach Michaela Cohena – pełniącego przez dekadę rolę osobistego prawnika obecnego prezydenta, który niedawno deklarował gotowość oddania życia za swojego pracodawcę. Jednak aby uniknąć wysokiej kary więzienia przyznał on, że na kilka miesięcy przed wyborami przekazał sumy w wysokości 150 i 130 tysięcy USD dwóm kobietom: aktorce filmów pornograficznych i modelce, aby informacje o rzekomych romansach Donalda Trumpa z wyżej wymienionymi nie wyszły na jaw. O ile ocenę prywatnego życia prezydenta USA zostawiam czytelnikom, tak nie trudno się nie zgodzić z faktem, że ujawnienie tych informacji jeszcze w trakcie kampanii mocno zachwiałoby notowaniami Donalda Trumpa, szczególnie w konserwatywnej części elektoratu, której również zawdzięcza zwycięstwo w wyborach w 2016 roku.
Zarzuty znacznie większego kalibru zostały skierowane w równolegle prowadzonym przesłuchaniu szefa sztabu wyborczego Trumpa – Paula Manaforta. Przez wiele lat był on ważnym działaczem Partii Republikańskiej. Zasłynął także swoim zaangażowaniem w pomoc pro-rosyjskiej Wiktora Janukowycza na Ukrainie – w związku z tą działalnością, prokuratura federalna zarzuciła mu, iż przyjął 60 mln USD, które nie zostały opodatkowane. W związku z tą sprawą, w sierpniu tego roku został oskarżony i uznany za winnego oszustw podatkowych i ukrywania zagranicznych kont bankowych. Nadal ciążą na nim inne zarzuty, m.in. ten najpoważniejszy, który uderza bezpośrednio w jego przełożonego – udziału w spisku przeciw USA, do czego przyznał się 14 września. Doprowadzenie Manaforta przed ławę przysięgłych nie byłoby możliwe gdyby nie wcześniejsze zeznania jego współpracownika, wiceszefa sztabu Donalda Trumpa – Rick’a Gates’a. Skazany za składanie fałszywych zeznań i spiskowanie przeciw USA, w zamian za złagodzenie wyroku zgodził się na współpracę z prowadzącym sprawę prokuratorem Robertem Muellerem, którego celem jest udowodnienie związków obecnego prezydenta USA z Rosjanami i ich ingerencję w amerykańskie wybory w 2016 roku.
Mimo rosnącej liczby dowodów, takie jak zapiski ze spotkania z rosyjską prawniczką Natalią Weselnicką, która rzekomo obiecywała Donaldowi Trumpowi (a w zasadzie wcześniej jego synowi) materiały obciążające Hilary Clinton, prezydent bagatelizuje sprawę twierdząc, że z Paulem Manafortem współpracował bardzo krótko, a działania prokuratora Muellera nazywa „polowaniem na czarownice”. Co prawda, związki prezydenta USA z Rosjanami w przeszłości, szczególnie te biznesowe, nie są tajemnicą. Pomijając jego częste wizyty w Moskwie, należy pamiętać, iż w minionych latach rosyjscy inwestorzy przekazali dziesiątki, jak nie setki (nie ma oficjalnych potwierdzających źródeł co do konkretnej kwoty) w przedsięwzięcia Trumpa.
Przełomowe wybory?
Jednak mając nawet niezbite dowody, prokurator Mueller nie będzie w stanie oskarżyć i skazać prezydenta USA. Jest on chroniony immunitetem, więc dopiero rozpoczęty impeachment pozwoli na jego osądzenie. Procedura może być rozpoczęta na wniosek Izby Reprezentantów, a decydujący głos ma Senat. Obecnie w obu gremiach większość posiadają Republikanie, którzy mimo pojawiających się zapowiedzi raczej nie wystąpią przeciwko „swojemu” prezydentowi. Sytuacja może się drastycznie zmienić na skutek listopadowych wyborów, w których według sondaży prowadzą demokraci z przewagą 7%. Do impeachmentu próbował z resztą doprowadzić wspomniany na początku artykułu demokratyczny deputowany Al Green ze Stanu Teksas, który w grudniu 2017 roku wymusił głosowanie nt. wszczęcia procedury. Pomysł został znaczną większością odrzucony, również przez liderów jego rodzimej frakcji.
W kontekście całej sytuacji nie można zapominać o roli amerykańskich obywateli. Prezydent USA nadal cieszy się istotnym poparciem, a Amerykanów bardziej niż polityczne związki Donalda Trumpa, zdaje się interesować stan gospodarki; cena benzyny, ilość nowych miejsc pracy, czy też konsekwencje wojny handlowej z Chinami.
Rys. 2 Opinie wśród amerykańskich obywateli nt. Donalda Trumpa (pierwsze – poparcie pozycji prezydenta, środkowe – poparcie śledztwa Muellera, ostatnie – porównanie dotyczy zasadności Impeachmentu). Źródło: ABC News / Washington Post – sierpień 2018 r.
Pomimo pozornie lekceważącego stosunku, Donald Trump zdaje sobie sprawę z konsekwencji jakie mógłby nieść za sobą impeachment. Podczas rozmowy z dziennikarką telewizji Fox stwierdził, że: „jeśli kiedykolwiek zostałbym wyrzucony, myślę, że rynek się załamie. Myślę, że byłabyś bardzo biedna”. W sukurs idzie mu jego adwokat, były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani, twierdząc, że odsunięcie Donalda Trumpa od fotelu w Białym Domu może wywołać bunt społeczny. Przeciwnego zdania są oczywiście oponenci, jednak to jest tak oczywiste jak zaskoczenie polskich drogowców przez pierwszy śnieg. Należy pamiętać, że procedura jest bardzo skomplikowana. Impeachmentu próbowano bezskutecznie przypadku szesnastego prezydenta USA, Andrew Johnsona czy Billa Clintona.