Mark Carney po raz pierwszy w swojej kadencji gubernatora Banku Anglii zderzy się dziś z rozbudowanymi rynkowymi oczekiwaniami, czyli znajdzie się w sytuacji typowej dla Mario Draghiego. Bank Anglii musi bowiem poluzować politykę i wysłać jasny, wiarygodny sygnał, że instrumentarium banku będzie ponownie uruchamiane.
W maju Bank Anglii sugerował, wynik referendum za wyjściem z UE będzie negatywnym szokiem dla brytyjskiej gospodarki. Dwa tygodnie temu gubernator BoE Mark Carney stwierdził, że oczekuje znacznego spowolnienia gospodarczego, które w jego ocenie uzasadnia luzowanie polityki monetarnej „w miesiącach letnich”. Dodał wówczas, że w tym temacie bank dysponuje szeregiem narzędzi. Dlatego też oczekujemy, że BoE zdecyduje o cięciu stopy procentowej o 25 pb do 0,25 proc., a w komunikacie zaznaczy, że prawdopodobne jest dalsze łagodzenie polityki w sierpniu, kiedy bank zapozna się z kwartalnym Raportem o Inflacji i zawartymi tam prognozami makroekonomicznymi.
Takiemu scenariuszowi przypisujemy prawdopodobieństwo 70 proc. Bardziej agresywne luzowanie (np. cięcie o 50 pb do 0 proc., reaktywacja programu QE) jest naszym zdaniem mniej prawdopodobna (5 proc.). Widzimy 25 proc. szans w bardziej ostrożnym podejściu i wstrzymaniu jakichkolwiek decyzji do sierpnia.
Perspektywa poczekania dodatkowe trzy tygodnie do kolejnego posiedzenia BoE jest kusząca. Komitet Polityki Monetarnej (MPC) będzie dysponował Raportem o Inflacji, dzięki któremu będzie mógł lepiej uzasadnić kroki na polu luzowania polityki. Jednak nowe prognozy będą dość luźno zbudowane na dostępnych twardych danych z gospodarki. Na przestrzeni lipca otrzymamy dopiero czerwcowe dane o aktywności gospodarczej, które nie będą w pełni miarodajne dla oceny wpływu referendum. Pierwszy istotny raport pojawi się dopiero na początku sierpnia (PMI). Z kolei dotychczas opublikowane wyniki ankiet nastrojów wskazują na silne tąpnięcie sentymentu wśród konsumentów i biznesu.
Rynkowe oczekiwania są wygórowane, gdyż cięcie o 25 pb w lipcu jest zdyskontowane w ok. 80 proc. Wstrzymanie się Banku Anglii do sierpnia ryzykuje gwałtowną reakcją funta (redukcja krótkich pozycji). BoE nie może sobie na to pozwolić, gdyż słabość krajowej waluty jest jednym z kluczowych buforów łagodzących szok ekonomiczny. Z drugiej strony odroczenie obniżki z zasugerowaniem luzowania w sierpniu powinno podtrzymać gołębie oczekiwania rynkowe, stąd wstępna aprecjacja funta może być szybko wygaszana.
GBP/USD został wczesnym rankiem ponownie wywindowany w okolice 1,33. Dużą rolę odegrała w tym kolejna silna fala deprecjacji jena. USD/JPY rośnie powyżej 105,00 po raz pierwszy po referendum z 23 czerwca a Nikkei 225 zwyżkuje 0,9 proc. i przekracza szczyt z końcówki czerwca, co otwiera drogę do dalszej zwyżki. Ruch wywołują informacje, że Ben Bernanke sugerował japońskim władzom emisję obligacji wieczystych (perpetual bonds) i użycie ich jako narzędzia wsparcia koniunktury. Fakt, ze USD/JPY dotarł do majowego dołka w okolicach 105,50 a w krótkim terminie rynek jest już poważnie wykupiony powinien hamować impet tendencji wzrostowej. Jeśli w najbliższych godzinach wyprzedaż jena wytraci siłę, to GBP/USD również powinien odpadać od 1,33. Eurodolar nadal podlega (w ujęciu bezwzględnym i względnym) bardzo ograniczonej zmienności. Kurs obecnie jest tuż ponad 1,11.Choć w średnim terminie kurs powinien spadać, to obecne poziomy jawią się jako mało atrakcyjne.
W gronie walut surowcowych należy odnotować odwrót na NZD. Informacja, że RBNZ opublikuje dodatkowy raport pomiędzy czerwcowym i sierpniowym posiedzeniem została zinterpretowana jako czynnik zwiększający szanse na obniżkę stóp. Po dobrych danych z rynku pracy AUD jest chroniony przed wycenianiem łagodzenia minimum do 27 lipca, kiedy poznamy inflację za II kwartał. Jeśli dodamy do tego dobrą koniunkturę na rynkach metali przemysłowych, to długie pozycje w AUD/NZD jawią się jako dobry wehikuł do zdyskontowania tych tendencji. Uważamy, że z poziomu 4,40 EUR/PLN nie ma potencjału do kontynuacji spadków.