Luty skończył się z przytupem na światowych rynkach. W momencie, gdy wszyscy już powoli podsumowywali miesiąc i robili plany na kolejny, amerykańskie obligacje spłatały wszystkim niezłego figla. Może prawie wszystkim.
Obligacje amerykańskie, tzw. 10 - latki zaczęły tanieć, a więc zaczęła rosnąć ich rentowność. Wszystko wskazuje na to, że rynek zaczął wreszcie reagować na możliwe inflacyjne tornado, będące konsekwencją luźnej polityki monetarnej i wielkich pieniędzy pompowanych do amerykańskiej (choć przecież nie tylko) gospodarki.
Pakiet stymulacyjny przygotowany przez nową administrację Joe Bidena opiewa na 1,9 bln USD i wiele wskazuje na to, że zostanie on wprowadzony. Tymczasem, jak zauważa profesor Lawrance Summers, były sekretarz skarbu USA, ta suma pieniędzy, jest zdecydowanie zbyt duża i spowoduje w dłuższej perspektywie pogorszenie się sytuacji. Summers wylicza, że luka w amerykańskim dochodzie brutto, a więc różnica pomiędzy notowanym teraz PKB, a tym który byłby osiągnięty, gdyby nie kryzys, wynosi ok 50 mld USD miesięcznie i powinna sukcesywnie maleć wraz z otwieraniem się gospodarki. Tymczasem plan Joe Bidena zakłada wlewanie około 150 mld USD miesięcznie przez cały najbliższy rok. To grozi przegrzaniem gospodarki i erupcją inflacji.
Złoto w wyniku ucieczki środków do obligacji amerykańskich straciło na koniec dnia w piątek ponad 40 USD na uncji, a więc spadło o niemal 2,5%. Jak na królewski metal w ciągu jednego dnia, jest to wynik rzadko spotykany. Odbił się natomiast dolar, co jest w tej sytuacji dość oczywistą konsekwencją. Według ekspertów jednak, sytuacja może się odwrócić już niebawem, bo na początku kolejnego kwartału. Wtedy złoto może zacząć zdecydowanie odrabiać straty i wybijać się wysoko.
Tym bardziej, że przewodniczący FED Jerome Powell, jak również nowa sekretarz skarbu JannetYellen, twierdzą, że sytuacja jest cały czas pod kontrolą i nie ma powodu do niepokoju i deklarują podtrzymanie bieżącego kursu. Niedocenienie przez FED inflacji jako dużego zagrożenia, dla wielu inwestorów jest zupełnie niezrozumiałe.
Tymczasem końcówka tego tygodnia, to dane z amerykańskiego rynku pracy. Wobec rozczarowujących wyników za ostatnie dwa miesiące, oczekuje się, że luty wypadł lepiej, tym bardziej, że w miarę rozwoju akcji szczepionkowej, powoli otwiera się gospodarka. Nie mniej, druga połowa, to ogromne problemy z energią w Teksasie, które z pewnością będą miały swoje realne przełożenie na gospodarkę.
Ten tydzień ważny będzie również ze względu w Europie. Poznamy dane dotyczące inflacji w strefie Euro, wskaźnikach PMI, a także dane o bezrobociu. Wszystko to wobec pędzącej trzeciej fali koronawirusa.
Najbliższy czas będzie z pewnością burzliwy, czeka nas z pewnością wiele zwrotów akcji, a to czego możemy być pewni, to fakt, że temat inflacji nie będzie schodził z czołówek wszystkich mediów.